Jakie szwedzkie miasta są najbliższe Polsce? Geograficznie pewnie najbliżej nam do Smygehuk, najbardziej na południe wysuniętego punktu Szwecji. "Technicznie" i geograficznie: pewnie do Ystad i Trelleborga. To do tych miast pływają promy ze Świnoujścia.
Będąc w Szwecji, uparłam się, że koniecznie muszę wybrać się do Trelleborga, ponieważ książkowy przewodnik polecał zwiedzenie zrekonstruowanej twierdzy wikingów z X wieku. Takie twierdze, wznoszone na planie koła, nazywane są trelleborgami. Spodziewałam się sporego kompleksu, gdzieś na obrzeżach miasta, w którym mogłabym spędzić cały dzień, przyglądając się ludziom przebranym w stroje z epoki i odtwarzającym scenki rodzajowe. Coś w rodzaju naszego Biskupina czy sztokholmskiego Skansenu. Pierwszym problemem okazało się... znalezienie trelleborga. Krążyłam po mieście i bezskutecznie próbując podążać za drogowskazami. Co ciekawe, co jakiś czas spotykałam turystów ze Szwecji i Danii, którzy też usiłowali znaleźć to miejsce i pytali mnie o drogę. Zrekonstruowana twierdza znajduje się właściwie przy szosie, wśród innych miejskich budynków, które kontrastują z drewnianymi umocnieniami, gdy patrzy się na okolicę z wnętrza trelleborga.
Teren twierdzy nie jest duży a muzeum na tym terenie jest wręcz maleńkie - to właściwie tylko jedna sala... Z początku nawet żałowałam, że wydałam pieniądze na bilet wstępu, ale wynagrodził mi to przesympatyczny przewodnik, który potrafił opowiadać turystom ciekawostki w różnych językach. Przede mną w kolejce stała grupa Niemców, których zabawiał po niemiecku, mnie uraczył opowieścią o żubrach, łamaną polszczyzną.
W muzeum przedstawione są informacje o tym, czym były trelleborgi oraz w jakich innych miejscowościach odkryto takie konstrukcje. Przedstawiono też pokrótce sylwetkę króla Haralda Sinozębego, ponieważ trelleborgi datowane są na czasy jego panowania. Uroczym akcentem było to, że oprócz wielu dat i faktów wśród ekspozycji znalazła się też dowcipna rymowanka Lennarta Hellsinga:
rymowanka znaczy mniej więcej tyle:
Harald Sinozęby i jego krewni
stoją na palcach i szczotkują zęby.
Jagody pewnie byłyby lepsze,
gdyby się człowiek po nich nie robił taki niebieski.
Moim absolutnym faworytem wśród przedmiotów wykopanych przez archeologów na terenie twierdzy jest poniższy przedmiot, ta jakby łyżeczka z wyrzeźbioną głową. Zgadniecie, co to jest?
To malutkie narzędzie, służące Wikingom do... czyszczenia uszu. Razem z grzebieniem i innymi akcesoriami mają udowadniać, że wizerunek zapuszczonego, brudnego Wikinga to mit.
Oprócz budynku, który mieści muzeum i sklep z pamiątkami (w tym cudowne stoisko z biżuterią wzorowaną na tę noszoną przez średniowiecznych Skandynawów), na terenie twierdzy znajduje się też drewniana chatka, urządzona w wikińskim stylu.
"Wikińską" częścią Trelleborga raczej się zawiodłam. Zwiedzania naprawdę nie ma tam zbyt wiele, natomiast samo miejsce mogłoby być oryginalną lokalizacją na przykład na rodzinny, niedzielny piknik.
W samym Trelleborgu można też znaleźć wiele ciekawych miejsc. Zaraz przy dworcu autobusowym znajduje się park z końca XIX wieku, z mnóstwem alejek do spacerowania, po których czasem przechadzają się ptaki, od kogutów po pawie. Na każdym kroku można też natknąć się na różne rzeźby.
Charakterystycznym miejscem na rynku (Stortorget) jest też stara wieża ciśnień, która dzisiaj pełni rolę kawiarenki. W niedzielne, ciepłe popołudnie, słychać od niej przyjemny gwar. Na placu znajduje się też fontanna Sjöormen - Wąż Morski autorstwa skańskiego artysty, Axela Ebbe.
Mnie natomiast dużo bardziej urzekła inna fontanna, Böst Freda Åberga. Przedstawia sześć kobiet - a właściwie sześć par kobiecych nóg w butach na wysokim obcasie - ukrytych pod parasolami, z których strumieniami spływa woda. Proste ale efektowne!
Tak samo proste i skromne były pastelowe domy, jakie znalazłam, błądząc po ulicach miasta w poszukiwaniu trelleborga.
Trelleborg szczyci się też mianem "miasta palm". Rzeczywiście, palmy zdobią miasto od lat 80., zazwyczaj od czerwca do października.
Na zakończenie, pokażę Wam coś, co rozwaliło mnie na łopatki. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy raczej spalić ze wstydu za autorów tej tabliczki. Wystarczyło, że zobaczyłam "polską" flagę i trochę odechciało mi się zapoznawać z treścią...
Źródła: