31 marca 2014

Językowy smaczek tygodnia #7: sowy na bagnie

Sowy są ostatnio wszechobecne: na zeszytach i notesach, na bluzach i koszulkach, na torebkach i plecakach, jako naszyjniki i pierścionki, a także dodatki we wnętrzach. Nie mam pojęcia, skąd wzięła się ta moda, ale właściwie sama stałam się jej ofiarą i kilka razy nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem uroczych sowich akcesoriów. 

W szwedzkim natomiast funkcjonuje dość popularne powiedzenie, związane z sowami.





ana ugglor i mossen

czyli

wyczuwać sowy na bagnie

Ten, kto "wyczuwa sowy na bagnie", wyczuwa czyjeś niecne zamiary, ma wrażenie, że wokół dzieje się coś podejrzanego.




Czym sowy zasłużyły sobie na to, by w tym powiedzeniem stać się symbolem jakiegoś podstępu i zwiastunem niebezpieczeństwa? Najprawdopodobniej ptaszyska znalazły się w tym wyrażeniu przez przypadek! Językoznawcy tłumaczą, że wyrażenie to zostało zapożyczone z siedemnastowiecznego duńskiego idiomu ulve i mosen czyli... wilk na bagnach  (wilk rzeczywiście już prędzej kojarzy się  z czymś, czego należy się wystrzegać). Problem w tym, że w niektórych duńskich dialektach ulve wymawia się podobnie jak uller czyli sowa. Takie nieporozumienie często tłumaczy się też tym, że na początku XIX w. w Danii wytrzebiono wilki, więc brakowało niejako "punktu odniesienia". Od tamtego czasu językowo wypatruje się z podejrzliwością nie wilka, ale sów na bagnie.


"Przesłyszenie się" potrafi zrobić trwałe zamieszanie nie tylko w języku, ale nawet w kulturze. Podobno obchodzony niedawno Dzień Gofra powstał właśnie na skutek tego, że nazwę maryjnego święta Vårfrudagen przekręcono na Våffeldagen. Więcej o Dniu Gofra możecie poczytać na przykład u Polki w Szwecji.

Źródło:




Follow on Bloglovin

28 marca 2014

O Szwecji z Waszej perspektywy: Szwecja oczami czytelnika

Uwielbiam czytać! Teraz, kiedy mam wrażenie, że ciągle brakuje mi wolnego czasu, tym bardziej doceniam wszystkie chwile, kiedy mogę usiąść na spokojnie  z książką w ręku, oprzeć się o ulubione poduszki, popijać pyszną kawę i zagłębić się w lekturę. O takich chwilach zawsze przypomina mi blog Aśki - Varia czyta (od-deski-do-deski.blogspot.com). W jej postach oprócz ciekawych książkowych inspiracji zawsze mogę znaleźć ten spokój uwieczniony na fotografiach z kubkiem pełnym gorącego napoju czy miękkim fotelem w tle. Blog możecie też śledzić na portalach społecznościowych: Facebooku i Instagramie.

Aśkę poprosiłam o wypowiedź na temat, jak wygląda Szwecja oczami czytelnika. O specyficznym klimacie skandynawskiej literatury, stereotypach, jakie znajdujemy w szwedzkich książkach oraz konfrontowaniu ich z rzeczywistością przeczytacie w dzisiejszej odsłonie cyklu O Szwecji z Waszego punktu widzenia. Dziś gościnnie: Varia czyta.
Szwecja oczami czytelnika

W dzieciństwie zaczytywałam się Pippi Långstrump i Dzieciach z Bullerbyn, była też fascynacja Doliną Muminków oraz nocne strachy związane z Buką i wydaje mi się, że to właśnie wtedy, zaczęła rozwijać się we mnie sympatia do pewnego kraju - Szwecji, jak zapewne już się domyślacie. Dziś mam dwadzieścia sześć lat, a w moim życiu tak naprawdę wiele się nie zmieniło – nadal czytam zatrważające ilości książek i marzę o podróżach do dalekiej północy :)

Nazywam się Aśka i dzięki zaproszeniu Natalii ze Szwecjobloga, mam wielką przyjemność podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat Szwecji i jej literatury. Znawcą żadnym nie jestem, jednak mając w zeszłym roku okazję skonfrontować swoje „książkowe” wyobrażenia z rzeczywistością, dochodzę do wniosku, że Szwedzi to naród z najlepiej rozwiniętą wyobraźnią na świecie.


źródło


Stieg Larsson, Camilla Läckberg, Hening Mankell, Majgull Axelsson, Åsa Larsson – nazwiskami mogłabym sypać bez końca. I choć nie każdy ich powieści czytał, to na pewno każdy o którymś z nich słyszał. Aktualne gwiazdy i autorzy najlepiej sprzedających się książek w Polsce. Co jest takiego w Szwedzkich kryminałach, że miliony czytelników oszalały na ich punkcie? Ja bym powiedziała, że magia – słowa, klimatu, okoliczności... Pisarze ci walczą o czytelnika nie metodą szoku, tylko prostoty. Opisują małe miasteczka i bliskich nam wszystkim ludzi, dobrze przy tym wiedząc, że we właściwych okolicznościach, zło objawi się w każdym człowieku.

Warto tu jednak zadać sobie pytanie o stereotypy. Ręka do góry, komu Szwecja kojarzy się ze śniegiem i wieczną zmarzliną? Śmiało, proszę się nie wstydzić – moja dłoń też poszybowała wysoko. Kto jest temu winien? Media, ale i sami autorzy, bo tak najczęściej przedstawia się ją w książkach. Z mojego doświadczenia prawda wygląda jednak inaczej. Szwedzki klimat (z wyjątkiem dalekiej północy) nie różni się praktycznie od polskiego. Co więcej spacerując w październiku Sztokholmskimi uliczkami, byłam zauroczona pogodą i barwnymi widokami. Sekret mroźnej północy polega w moim odczuciu na jej izolacji – dużo wody, lasów. Lubimy to co jest inne, dalekie, dlatego Szwedów traktujemy egotycznie, ale przewrotnie cenimy ich właśnie za to, jak bardzo są do nas podobni.

Aby z zimą pozostać w kontrze polecam „letnie” lektury – upał na półwyspie też potrafi zmrozić: Mons Kallentoft Zło budzi się wiosną, Śmierć letnią porą, Åke Edwardson Niech to się nigdy nie kończy, Tove Jansson* Lato.

źródło

Było o klimacie, to teraz może dwa słowa o obrazie samego Szweda. Istoty przyjaznej, otwartej na nowe znajomości. Żyjącej w zgodzie z naturą, ale dbającej o własny indywidualizm. Na tyle na ile miałam kontakt ze Szwedami mogę się zgodzić z większością tych stwierdzeń. Jest to naród uprzejmy, ale wcale nie naciskający na nowe znajomości. Ich tolerancję nazwałabym raczej chłodną obojętnością, za to prawdą jest, że wszyscy znakomicie znają angielski –  stąd tak liczne wtrącenia z tego języka w literaturze.

Zaczytując się w sagach typu A lasy wiecznie śpiewają Trygve Gulbranssena, obserwujemy przekrój pięknej i dzikiej przyrody, i tu czego by o niej nie pisali, jest to absolutną prawdą. Szwecja jako kraj jest po prostu zachwycająca. Obowiązujący w niej trójpodział zagospodarowania przestrzennego (1/3 to woda, 1/3 tereny zielone i 1/3 zabudowa) znakomicie współgra z naturą oraz sprawia, że nawet w centrum wielkiego miasta czujemy się swobodnie. Zatrważająca większość jej powierzchni to jeziora i lasy, dlatego miłośnicy przyrody będą się tam czuli naprawdę dobrze.

źródło
źródło
źródło

Trendy w szwedzkiej literaturze nadal silnie trzymają się kryminału, ale coraz łatwiej znajdziemy w Polsce szerszą i bardziej zróżnicowaną ofertę. Prym w tym zakresie wiedzie na pewno wydawnictwo Czarna Owca. W ich ofercie doszukamy się erotyki (Maria Sveland), sensacji (Anders de la Motte), literatury pięknej (Kerstin Ekman) oraz thrillera (Sofie Sarenbrant). W.A.B. ma Serię z Miotłą, która chętnie promuje szwedzką prozę kobiecą (Majgull Axelsson, Anna Jörgensdotter), a Ene Due Rabe i Czarna Owieczka wydają bajki.

Nie wszystkie książki są jednakowo dobre i w wielu przypadkach, nie warto tracić na nie czasu. Cieszy mnie jednak, ich nie słabnąca wciąż popularność. Zafascynowani kryminałami zaczynamy eksplorować inne gatunki. Nie samym śledztwem żyje ten kraj, a zapewniam Was, że w powieści obyczajowej też mają swoich mistrzów. Z całego serca polecam wam książki Majgull Axelsson czy Johanny Nilsson. To w nich widzę przyszłość szwedzkiej, i w ogóle skandynawskiej literatury.

Na zakończenie jeszcze ciekawostka, o której nie każdy pewnie słyszał, a znakomicie dowodzi, jak wielka siła drzemie w niepozornej książce. Astrid Lindgren jest osobą, która w słynącej z wysokich podatków Szwecji, więcej państwu oddała niż zarobiła. „Po odkryciu, że płaci 102% podatku, Lindgren napisała baśń Pomperipossa w Monismanii. Opowiada tam o skromnej pisarce, która w trudzie pisze książki dla dzieci, ale nie ma za co żyć, bo wszystko zabiera jej podatek”**. Oburzeni tym faktem czytelnicy sprawili, że socjaldemokraci przegrali wybory, a podatki w Szwecji zostały obniżone.

Drodzy czytelnicy blogów i literatury. Jak sami widzicie książki mają w sobie moc :) Zmieniają rządy, sprawiają, że ludzie zamknięci w swoich domach zaczynają marzyć. Osobiście zachęcam was do wyprawy w nieznane. Może być to Fjällbacka, Ystad albo Linköping. Zarezerwujcie sobie tylko dużo czasu i zanurzcie się w te historie. Naprawdę warto.

źródło


* Tove Jansson z urodzenia jest Finką, ale ponieważ książki tworzyła pisząc po szwedzku, a także jest w tym kraju bardzo popularna, pozwoliłam sobie ująć ją w tym zestawieniu. Moja bezgraniczna sympatia do tej autorki, nie ma tu nic do rzeczy ;)






Follow on Bloglovin

26 marca 2014

Money, money, money, czyli kto jest kim na szwedzkich banknotach i monetach


 
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A czy wiecie, o co chodzi ze szwedzkimi pieniędzmi - to znaczy, kto jest kim na szwedzkich banknotach i monetach?
W Szwecji w obiegu są następujące banknoty (sedlar): 20-, 50-, 100-, 500- i  1000-koronowy.

Na banknocie dwudziestokoronowym widzimy szwedzką pisarkę Selmę Lagerlöf, możemy też przeczytać początek jej powieści Gösta Berlings saga (w polskim wydaniu Gösta Berling). Lagerlöf była pierwszą kobietą, która została wyróżniona Nagrodą Nobla (w 1909 roku). W Polsce najbardziej znana może być dzięki książce Cudowna podróż (Nils Holgerssons underbara resa genom Sverige). Na odwrocie banknotu znajduje się zresztą scena z Cudownej podróży, kiedy Nils leci na gęsi nad Skanią.


Na pięćdziesiątce zobaczymy za to Jenny Lind, dziewiętnastowieczną śpiewaczkę operową, nazywaną "Szwedzkim słowkiem". W tle widać dawny budynek sztokholmskiej opery, a także  nuty - między innymi z włoskiej opery Norma, w której występowała Lind.


Banknot stukoronowy to banknot z podobizną Linneusza, przyrodnika, zafascynowanego między innymi botaniką. Stąd oprócz wizerunku badacza na banknocie znajdziemy też szkice roślin.


źródło

Na banknocie o nominale pięciuset koron widnieje z jednej strony wizerunek króla Karola XI (władca Szwecji w drugiej połowie XVII wieku) oraz w tle - Szwedzki Bank Narodowy, najstarszy bank centralny oraz pierwszy bank w Europie, który zaczął emitować banknoty. Bank powstał za panowania Karola XI. Na odwrocie zobaczymy Christophera Polhema, uczonego i wynalazcę z tej samej epoki.
źródło
Banknot o najwyższym nominale tysiąca koron przedstawia króla Gustawa Wazę. Jego panowanie w pierwszej połowie XVI wieku było czasem reform, które wpłynęły na pozycję Szwecji w Europie. Dzień wyboru Gustawa Wazy na króla, 6. czerwca, jest szwedzkim świętem narodowym.



A co z monetami (mynt)? 

W obiegu dziś są monety o następujących nominałach: 1 korona, 5 koron oraz 10 koron. Szwedzkie "drobne" - öre - zostały wycofane (ostatni nominał, 50 öre, w 2010 roku), przede wszystkim ze względu na to, że koszt produkcji drobnych monet przekraczał ich wartość. Öre jako jednostka w dalszym ciągu widnieje na cenach produktów i obowiązuje w transakcjach elektoroniczych.

Na jednokoronówce i dziesięciokoronówce widnieje profil Karola XVI Gustawa, obecnego króla Szwecji. Moneta pięciokoronowa nie ma podobizny żadnego króla, jedynie królewskie inicjały z koroną.


Tak to wygląda dzisiaj. Tymczasem Szwedzi zaplanowali już reformę, która przeprowadzana będzie w kilku etapach do 2017 roku. Projekt nowych banknotów autorstwa  Göran Österlunda nosi nazwę Kulturresan - "Podróż kulturowa". Każdy banknot przedstawiać będzie na awersie postać ważną dla szwedzkiej kultury z różnych jej dziedzin, a rewersy będą nawiązywać do różnych regionów kraju, najczęściej związanych z samymi postaciami.


źródło

Na nowych banknotach znajdą się: pisarka Astrid Lindgren i Smålandia, kompozytor i piosenkarz Evert Taube i Bohuslän, aktorka Greta Garbo i Sztokholm, reżyser Ingmar Bergman i Gotlandia, śpiewaczka operowa Birgit Nilsson i Skania oraz dyplomata Dag Hammarskjöld i Laponia.

Zmianie ulegną stopy oraz rozmiary monet, w obiegu pojawi się na nowo dwukoronówka. Monety jedno-, dwu- i dziesięciokoronowe dalej będzie zdobić profil króla Karola XVI Gustawa.

Źródła:


Follow on Bloglovin

24 marca 2014

WIOSENNE ROZDANIE

Poniedziałkowe poranki zdążyły przez kilka ostatnich tygodni utrzymać językowy klimat. Dziś jednak razem z Karoliną z hemma hos Johanssons, którą być może pamiętacie z gościnnego postu o szwedzkich domach i mieszkaniach, mamy dla Was jeszcze ciekawszy smaczek.


No bo oficjalnie, kalendarzowo, przyszła już wiosna: czas, kiedy na zewnątrz zaczną kwitnąć kwiaty, a my do naszych wnętrz chcemy wprowadzić więcej koloru.
Z tej okazji mamy dla Was zestaw produktów z nowej, wiosennej kolekcji Lagerhaus, prosto ze Szwecji!



Co rozdajemy:

W skład zestawu wchodzą:

✿ duża (48x45x18cm), ekologiczna, plastikowa torba w kwiatki, idealna na zakupy, piknik albo na plażę  
✿ tacka (21x27cm) w kwiatki 
serwetki w kwiatki  
✿ turkusowy nożyk do smarowania
✿ zestaw turkusowych łyżek pomiarowych
✿ zestaw wzorników (3 szt.) do dekoracji ciast, ciastek czy kawy.




A tak się zgłaszamy…


Aby wziąć udział w rozdaniu, należy:
1.    Dodać blogi Szwecjoblog oraz hemma hos Johanssons do publicznie obserwowanych poprzez Bloggera lub Bloglovin
2.    Dla osób bez kont: polubić fanpage Szwecjoblog oraz hemma hos Johanssons na Facebooku.
3.     Wstawić poniższy baner na swojego bloga/ tablicę Facebooka, linkując go do tego posta.






4.    W komentarzu pod tym postem podać swój nick z Bloggera lub Bloglovin / imię i nazwisko, pod jakimi figurujecie na Facebooku / adres Waszego bloga, a także odpowiedzieć na pytanie:


W jaki sposób chciałbyś/chciałabyś wykorzystać gadżety z wiosennej kolekcji Lagerhaus?

Ze wszystkich zgłoszeń wybierzemy najciekawszą, najbardziej oryginalną, najbardziej kreatywną odpowiedź, a jej autora/autorkę nagrodzimy zestawem gadżetów.
Na Wasze zgłoszenia czekamy od dzisiaj, czyli 24 marca  do 6 kwietnia. Po naszej naradzie przedstawimy wyniki w osobnych postach na obydwóch blogach do 10 kwietnia.
UWAGA: Nagrodę wysyłamy tylko na terenie Polski!

POWODZENIA I DOBREJ ZABAWY!

Regulamin:
1. Każdy Uczestnik może wysłać tylko jeden komentarz. 

2. W konkursie mogą wziąć udział osoby fizyczne, zamieszkałe na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i poza nią (pod warunkiem, że podadzą polski adres dostarczenia przesyłki). 

3. W terminie nie dłuższym niż 7 dni roboczych od ogłoszenia wyników Konkursu zwycięzca jest zobowiązany do podania następujących informacji: imię i nazwisko, adres na terenie Polski, adres e-mail.

4. Nagroda zostanie przesłana Pocztą Polską na koszt Organizatora. 

5. Organizator zastrzega sobie prawo do wykorzystania komentarzy (tekstów konkursowych) uczestników w celach promocyjnych. 

6. Dane osobowe uczestników będą przetwarzane przez Organizatorów w celu realizacji wysyłki nagród do zwycięzców. Dane przekazywane są dobrowolnie. 

7. Uczestnictwo w konkursie jest równoznaczne z akceptacją przez Uczestnika tego regulaminu. 




Follow on Bloglovin

21 marca 2014

Trelleborg

Jakie szwedzkie miasta są najbliższe Polsce? Geograficznie pewnie najbliżej nam do Smygehuk, najbardziej na południe wysuniętego punktu Szwecji. "Technicznie" i geograficznie: pewnie do Ystad i Trelleborga. To do tych miast pływają promy ze Świnoujścia.

Będąc w Szwecji, uparłam się, że koniecznie muszę wybrać się do Trelleborga, ponieważ książkowy przewodnik polecał zwiedzenie zrekonstruowanej twierdzy wikingów z X wieku. Takie twierdze, wznoszone na planie koła, nazywane są trelleborgami. Spodziewałam się sporego kompleksu, gdzieś na obrzeżach miasta, w którym mogłabym spędzić cały dzień, przyglądając się ludziom przebranym w stroje z epoki i odtwarzającym scenki rodzajowe. Coś w rodzaju naszego Biskupina czy sztokholmskiego Skansenu. Pierwszym problemem okazało się... znalezienie trelleborga. Krążyłam po mieście i bezskutecznie próbując podążać za drogowskazami. Co ciekawe, co jakiś czas spotykałam turystów ze Szwecji i Danii, którzy też usiłowali znaleźć to miejsce i pytali mnie o drogę. Zrekonstruowana twierdza znajduje się właściwie przy szosie, wśród innych miejskich budynków, które kontrastują z drewnianymi umocnieniami, gdy patrzy się na okolicę z wnętrza trelleborga.




Teren twierdzy nie jest duży a muzeum na tym terenie jest wręcz maleńkie - to właściwie tylko jedna sala... Z początku nawet żałowałam, że wydałam pieniądze na bilet wstępu, ale wynagrodził mi to przesympatyczny przewodnik, który potrafił opowiadać turystom ciekawostki w różnych językach. Przede mną w kolejce stała grupa Niemców, których zabawiał po niemiecku, mnie uraczył opowieścią o żubrach, łamaną polszczyzną.

W muzeum przedstawione są informacje o tym, czym były trelleborgi oraz w jakich innych miejscowościach odkryto takie konstrukcje. Przedstawiono też pokrótce sylwetkę króla Haralda Sinozębego, ponieważ trelleborgi datowane są na czasy jego panowania. Uroczym akcentem było to, że oprócz wielu dat i faktów wśród ekspozycji znalazła się też dowcipna rymowanka Lennarta Hellsinga:


rymowanka znaczy mniej więcej tyle:
Harald Sinozęby i jego krewni
stoją na palcach i szczotkują zęby.
Jagody pewnie byłyby lepsze,
gdyby się człowiek po nich nie robił taki niebieski.


 

Moim absolutnym faworytem wśród przedmiotów wykopanych przez archeologów na terenie twierdzy jest poniższy przedmiot, ta jakby łyżeczka z wyrzeźbioną głową. Zgadniecie, co to jest?


To malutkie narzędzie, służące Wikingom do... czyszczenia uszu. Razem z grzebieniem i innymi akcesoriami mają udowadniać, że wizerunek zapuszczonego, brudnego Wikinga to mit.

Oprócz budynku, który mieści muzeum i sklep z pamiątkami (w tym cudowne stoisko z biżuterią wzorowaną na tę noszoną przez średniowiecznych Skandynawów), na terenie twierdzy znajduje się też drewniana chatka, urządzona w wikińskim stylu.




"Wikińską" częścią Trelleborga raczej się zawiodłam. Zwiedzania naprawdę nie ma tam zbyt wiele, natomiast samo miejsce mogłoby być oryginalną lokalizacją na przykład na rodzinny, niedzielny piknik.

W samym Trelleborgu można też znaleźć wiele ciekawych miejsc. Zaraz przy dworcu autobusowym znajduje się park z końca XIX wieku, z mnóstwem alejek do spacerowania, po których czasem przechadzają się ptaki, od kogutów po pawie. Na każdym kroku można też natknąć się na różne rzeźby.


Charakterystycznym miejscem na rynku (Stortorget) jest też stara wieża ciśnień, która dzisiaj pełni rolę kawiarenki. W niedzielne, ciepłe popołudnie, słychać od niej przyjemny gwar. Na placu znajduje się też fontanna Sjöormen - Wąż Morski autorstwa skańskiego artysty, Axela Ebbe.


Mnie natomiast dużo bardziej urzekła inna fontanna, Böst Freda Åberga. Przedstawia sześć kobiet - a właściwie sześć par kobiecych nóg w butach na wysokim obcasie - ukrytych pod parasolami, z których strumieniami spływa woda. Proste ale efektowne!
Tak samo proste i skromne były pastelowe domy, jakie znalazłam, błądząc po ulicach miasta w poszukiwaniu trelleborga.
 
Trelleborg szczyci się też mianem "miasta palm". Rzeczywiście, palmy zdobią miasto od lat 80., zazwyczaj od czerwca do października.
Na zakończenie, pokażę Wam coś, co rozwaliło mnie na łopatki. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy raczej spalić ze wstydu za autorów tej tabliczki. Wystarczyło, że zobaczyłam "polską" flagę i trochę odechciało mi się zapoznawać z treścią...


Źródła:



Follow on Bloglovin

19 marca 2014

Facet z grobu obok (książka)

W upalne zeszłoroczne wakacje pisałam o filmie Facet z grobu obok z Michaelem Nyqvistem w roli tytułowego faceta. W ciepłą, marcową sobotę, w ramach sprawiania sobie przyjemności na Dzień Kobiet, sięgnęłam po "babską" lekturę - Faceta z grobu obok Katariny Mazetti (zaskoczył mnie błąd w nazwisku autorki na okładce), książkowy pierwowzór filmu.


Książkę czytało się niezwykle szybko, właściwie jest do "połknięcia" w jedno leniwe popołudnie. Pierwszy raz od bardzo dawna trafiłam na lekturę, do której mam zupełnie ambiwalentny stosunek, która jednocześnie mnie urzekała, a momentami wydawała się wręcz irytująca. Może to przez sentyment do filmowej wersji?

Dla tych, którzy wcześniej o niej nie słyszeli, przypomnę w skrócie fabułę:  
Na cmentarzu, nad grobami swoich bliskich wciąż mija się dwoje ludzi. Ona jest elegancką, ambitną bibliotekarką, mieszka w dość ascetycznie urządzony domu w mieście. On to prostolinijny farmer, którego życie kręci się wokół gospodarstwa. Mimo wielu przeciwieństw i różnic, coś ich do siebie przyciąga. Ten wzajemny magnetyzm stanie się nie tylko przyczyną wielu uniesień, ale także zarzewiem konfliktów. Pozostaje dość tendencyjne pytanie, czy osoby z tak odmiennych światów mają szansę na udany, długotrwały związek?

Na początku byłam bardzo pozytywnie zaskoczona  lekturą. Podobał mi się pomysł dwutorowej narracji: w rozdziałach na przemian opowiadają Desirée i Benny. Czasem nawet jedna krótka scena przedstawiana jest z perspektywy różnych bohaterów. Zupełnie różny sposób myślenia ale i budowania wypowiedzi sprawiał, że zdarzało mi się parsknąć szczerym śmiechem. Przypadło mi też do gustu, że każdy rozdział Desirée zaczynał się cytatem z wierszy, które pisze romantyczna bohaterka. Pierwsze rozdziały były też bardzo nastrojowe. Ucieszyłam się, że w zasadzie banalna historia z filmu w książce jest właściwie pogłębionym portretem samotnych, zagubionych ludzi. Ale tylko na początku. Potem, gdy kochankowie wpadną już sobie w objęcia, wszystko zaczyna się kręcić wokół jednego. I to - moim zdaniem - nie zawsze w najsmaczniejszy sposób. 

Choć zazwyczaj jestem zdania, że dobrze jest najpierw przeczytać książkę, a później zobaczyć film, i że najczęściej literackie pierwowzory są ciekawsze niż te wtórne, kinowe, to w przypadku Faceta z grobu obok zdecydowanie radziłabym Wam zacząć od filmu. Robi sympatyczniejsze wrażenie.


Katarina Mazetti, Facet z grobu obok (Grabben i graven bredvid)
tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny
wyd. Czarna Owca
rok wyd. 2014



Follow on Bloglovin

17 marca 2014

Językowy smaczek tygodnia #6: ciastko na ciastku, tort na torcie

Wydaje mi się, że spodobał się Wam zeszłotygodniowy językowy smaczek związany z kuchnią, więc na dzisiaj przygotowałam coś z podobnej dziedziny.





kaka på kaka albo też tårta på tårta 

znaczy dosłownie

ciastko na ciastku albo tort na torcie


Jeśli irytują Was takie zwroty jak  cofać się w tył, kontynuować dalej, akwen wodny czy fakt autentyczny, to znaczy, że przeszkadza Wam szwedzkie "ciastko na ciastku". 


źródła



Co ciekawe, my w polszczyźnie nadaliśmy takim niepoprawnym językowo i stylistycznie konstrukcjom nazwę również związaną z kuchnią: masło maślane!

Źródło:



Follow on Bloglovin