Z klasykami literatury, tytułami kultowymi często jest tak, że to lektury niełatwe. Z jednej strony od razu mogą kojarzyć się z lekturami z czasów nauki w szkole lub na studiach. Mogą próbować narzucić nam, jak powinniśmy je odczytywać i odbierać ("jak zachwyca, kiedy nie zachwyca"). Z drugiej, to często pozycje, które zdążyły zacząć żyć własnym życiem, znalazły swoje miejsce w kulturze, cytaty z nich powtarzane są w oderwaniu od samego dzieła. A taka właśnie jest książka Uciekinier przecina swój ślad (przed tegorocznym wydaniem w Polsce znana z opracowań jako Uciekinier w labiryncie), którą w latach 30. napisał Aksel Sandemose.
To w niej sformułowane zostało tak zwane prawo Jante, jedno z pojęć, które nieustannie przewija się w rozważaniach nad skandynawską mentalnością. I choć powstała ponad osiemdziesiąt lat temu, w polskim tłumaczeniu ukazała się dopiero teraz. Co ciekawe, polskiej premierze Uciekniera... towarzyszy premiera nowej książki Filipa Springera Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz, w której autor opisuje swoją podróż na Północ w poszukiwaniu Jante - literackiego pierwowzoru, ale i tego skandynawskiego ducha, tkwiącego w ludziach na co dzień. Nie wiem, skąd wziął się ten pomysł, czy Springer napisał książkę wiedząc o planach wydania Uciekiniera..., czy wydanie książki duńsko-norweskiego autora miało niejako być odpowiedzią na padający w Dwunastym... zarzut, że mało kto z piszących o Jante tak naprawdę czytał oryginalne dzieło. Tak czy inaczej - pomysł Wydawnictwa Czarnego uważam za niezwykle ciekawy. I dający się podsumować tak, jak zresztą robi to jeden z bohaterów u Springera:
Niezły pomysł, trochę szalony. [...] Bo kto dziś czyta Sandemosego?
Dlaczego na Szwecjoblogu piszę o książce duńsko-norweskiego autora, którego akcja rozgrywa się w fikcyjnym duńskim mieście i o książce, która w większości opisuje właśnie Danię? Bo prawo Jante to tak właściwie pojęcie, które można odnieść do Północy w ogóle. Znów zacytuję Springera:
Duńczycy i Norwegowie mają Janteloven.
Szwedzi - Jantelagen.
Farerzy - Jantulógin.
Islandczycy - Jantelögin.
Finowie - Janten laki.
Ale wszyscy doskonale się rozumieją.
Wróćmy jednak do skandynawskiego autora. Aksel Sandemose pisał nowele i powieści po duńsku (np. Fortællinger fra Labrador - Opowiadania z Labradoru, Ungdomssynd - Grzech młodości), opierając się na swoich przeżyciach związanych przede wszystkim z pracą marynarza. Jego pierwszą książką po norwesku była En sjømann går i land (Marynarz schodzi na ląd) z bohaterem marynarzem Espenem Arnakke. Arnakke zabija człowieka, kierowany sprzecznymi uczuciami: podziwem i zazdrością, miłością i nienawiścią. Wierzy też, że do morderstwa w pewnym sensie doprowadziło go dzieciństwo przeżyte w zamknięciu opresyjnych zasad określających miejsce jednostki w niewielkiej społeczności miasta Jante. I to właśnie do tego powraca w Uciekinierze przecinającym swój ślad, noszącym zresztą podtytuł: Opowieść o dzieciństwie mordercy - w książce, która przyniosła mu największy rozgłos.
Uciekinier przecina swój ślad to z jednej strony portret Jante jako społeczności, zbiorowości, o prowincjonalnej mentalności, kształtowanej między innymi przez religię i abstynencję, gdzie nie ma miejsca na anonimowość. To także portret pojedynczych postaci, ludzi niewdzięcznych, ciągle obserwujących i oceniających siebie nawzajem. Jak opisuje je główny bohater-narrator:
Uciekinier przecina swój ślad to z jednej strony portret Jante jako społeczności, zbiorowości, o prowincjonalnej mentalności, kształtowanej między innymi przez religię i abstynencję, gdzie nie ma miejsca na anonimowość. To także portret pojedynczych postaci, ludzi niewdzięcznych, ciągle obserwujących i oceniających siebie nawzajem. Jak opisuje je główny bohater-narrator:
Jante to miasto dla skromnych, ciężko pracujących ludzi. Jest pięknie położone, chociaż dość nisko, więc jesienią niektóre jego części bywają zalewane. Otoczenie miejscami jest naprawdę bardzo piękne - uśmiechnięty, zmienny krajobraz. [...] Ale dla mnie to najbardziej szare miejsce na świecie. Dla mnie to miasto jest czymś zupełnie innym, a mianowicie moim prywatnym stosunkiem do wielu postaci. Gdybym wychował się w Arendal albo w Jönköping, moje uczucia wobec tych miast byłyby przypuszczalnie takie same.
Uciekiniera... czytało mi się niełatwo. Miesza się tu realizm z majakami, perspektywa dziecka z perspektywą dorosłego. Bez wątpienia jednak najciekawsze było dotarcie do najsłynniejszego, cytowanego po wielokroć "dekalogu" Jante:
Kilkadziesiąt stron później uzupełnione zostaje o jeszcze jedno:
11. Myślisz, że nic o tobie nie wiemy?
A z tego miejsca rusza Filip Springer:
Prawo Jante, zakotwiczenie w skandynawskiej tożsamości, rzeczywiście fascynuje. Wspominałam zresztą o tym w I cóż, że o Szwecji:
Długo byłam przekonana, że obecnie Jantelagen to wyświechtane, puste hasło, że takimi kategoriami się już nie myśli, bo mamy przecież łowców talentów, wyścig szczurów. Miałam wrażenie, że o prawie Jante czyta się dziś tylko w podręcznikach do nauki języka szwedzkiego. Myślałam, że zapytanie Szweda, jak Jantelagen ma się do stereotypowego szwedzkiego umiarkowania i pokory, byłoby jak pytanie Polaków o to, jak postać Pana Twardowskiego ma się do stereotypowej polskiej zaradności i sprytu (do czego ostatnio nawiązują zresztą krótkometrażowe filmy w reżyserii Tomasza Bagińskiego). A tu proszę. Oglądam jeden z pierwszych odcinków nowego sezonu szwedzkiego Idola: prowadzący rozmawia z dwudziestotrzyletnią uczestniczką. Kiedy pada pytanie, dlaczego dziewczyna zgłosiła się do programu i czy sądzi, że może wygrać, zaczyna się krygowanie. Bo w Szwecji mamy przecież Jantelagen i właściwie nie wypada mówić, że wierzy się w swoje szanse na wygraną, ale z drugiej strony chciałaby rzucić zasadom Jante wyzwanie. Kilka dni później wybrałam się na plenerowy koncert w centrum Göteborga. Kiedy przychodzi moment dziękowania publiczności, wykonawców znów krępuje prawo Jante. Niby rozpiera ich duma z tego, co robią, i radość z tłumu zgromadzonych pod sceną słuchaczy. Ale żeby tylko nikt nie zaczął podejrzewać, że jako zespół myślą sobie, że są kimś, że są lepsi od innych, że publiczności na nich zależy!
Później słyszę jeszcze odcinek mojego ulubionego szwedzkiego podcastu Konsten att vara Clary Henry i Gustafa Jernberga poświęcony właśnie radzeniu sobie z Jantelagen: prowadzący przeciwstawiają zasady rodem z Jante odnoszeniu sukcesów, pewności siebie i głoszeniu "niepopularnych opinii", o których ostatnio tak często słyszę u szwedzkich influencerów. O konflikcie między Jante a sławą i sukcesami opowiadał też Alexander Skarsgård goszcząc u Stephena Colberta.
W tych przykładach przestrzeganie prawa Jante kojarzy mi się z rozwijaniem syndromu oszusta: braku wiary we własne osiągnięcia, uważania ich za dzieło przypadku i lęku przed ujawnieniem niekompetencji. Jednocześnie wydaje mi się to - paradoksalnie - w nieco innym odczytaniu iść w parze z tak bardzo przecież skandynawską wiarą w równe traktowanie i tolerancję.
Czy Aksel Sandemose rzeczywiście wymyślił prawo Jante, czy tylko po prostu opisał panujące w tym czasie wartości, ukształtowane przez purytanizm i ruchy trzeźwościowe? Elisabeth Åsbrink o obecności Jante w Szwecji tak pisze w książce Made in Sweden. 60 słów, które stworzyły naród (Wielka Litera):
Najważniejszą konsekwencją, jaką przyniósł purytanizm, był zakaz wywyższania się. Indywidualizm był w porządku – o ile tylko nie oznaczał zbytniej pewności siebie. Aż do 1934 roku było to szwedzką wartością, która nie doczekała się własnego określenia. Ale kiedy duńsko-norweski pisarz Aksel Sandemose wydał powieść Uciekinier w labiryncie, nagle stało się jasne, jakim pojęciem powinno się opatrzyć zasadę, którą wszyscy znali, stosowali, ale nikt jej nie nazwał: „Nie myśl, że jesteś kimś”. Prawo Jante. Zakaz zbytniej pewności siebie. Tu koło się zamyka. Ruchy społeczne wciąż zostawiają swój ślad. Sandemose zaczerpnął dziesięć przykazań Prawa Jante z duńskiego ruchu trzeźwościowego, w który zaangażowany był jego ojciec. Znalazł je w jego dzienniku, różniły się tylko tym, że każde zdanie kończyło się tymi samymi dwoma słowami: Nie myśl, że jesteś kimś, k i e d y p i j e s z.
Prawo Jante ukształtowało w pewnym sensie skandynawską tożsamość dlatego, że można się było w nim odnaleźć, że w istnienie Jante, nie tyle tego geograficznego, ale raczej mentalnego, dało się uwierzyć. Stwierdzić, że społeczność rzeczywiście tak działa i... ma działać.
Jante dziś to inne Jante niż to sprzed osiemdziesięciu lat. Wyznaczają je nie ruchy religijne i trzeźwościowe, ale ruchy migracyjne (nawiązuje do tego jeden z rozmówców u Springera) i kult jednostki, kult celebrytów podsycany przez media.
PS Dla tych, którzy polubili pisanie Springera o architekturze i publicznej przestrzeni mam dobrą wiadomość. W moim odczuciu Dwunaste... to książka niejako złożona z kilku książek (taką myśl nasuwa zresztą forma przedstawienia spisu treści) - są tu reporterskie rozmowy o Jante, jest tu pogoń za fikcyjnym Olem (połączenie fiction z non-fiction od razu budzi skojarzenia z Sandemosem i Jante - fikcyjnym, choć podobno mającym przełożenie jeden do jednego na mieszkańców Nykøbing Mors), ale są tu też... mosty. Nie bez powodu poświęca się im uwagę w książce o Północy z ucieczką w tytule:
Poza tym, odkąd istnieją mosty łączące wyspę ze stałym lądem, nie ma już sensu uciekać. Mosty niweczą każdą próbę. Sprawiły, że każda ucieczka jest tylko złudzeniem, niczym więcej.
Aksel Sandemose, Uciekinier przecina swój ślad. Opowieść o dzieciństwie mordercy
(En flyktning krysser sitt spor. Fortelling om en morders barndom)
przeł. Iwona Zimnicka
Wydawnictwo Czarne
2019
Filip Springer, Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz
Wydawnictwo Czarne
2019