Zwiedzanie Olandii stanowiło drugą część całodniowej wycieczki ze Stena Line, po pierwszej części dnia spędzonej w Kalmarze (relacja i zdjęcia do zobaczenia tutaj). Olandia to druga co do wielkości wyspa Szwecji (o powierzchni 1347 km²). Jest podłużna i wąska (długość ok. 130 km, szerokość - w najszerszym miejscu - ok. 20 km); według legendy wyspa miała powstać, kiedy do Bałtyku wpadło ciało wielkiego motyla, któremu odpadły skrzydła.
Olandię zamieszkuje przez cały rok ponad 25 000 osób, ale latem przewija się tu jeszcze kilka razy więcej turystów. Olandia przyciąga Szwedów jako jedno z najbardziej słonecznych miejsc Szwecji, kuszą też malownicze krajobrazy, a od pewnego czasu na Olandię licznie przybywają też miłośnicy kryminałów Johana Theorina (ja na razie przeczytałam tylko Zmierzch, bardzo spodobał mi się klimat tej powieści, zabieram się więc za kolejne!).
Na wyspę dostaliśmy się Mostem Olandzkim, najdłuższym mostem w Szwecji. |
Lasy, czerwone drewniane domki z białymi elementami oraz powiewające flagi - taka typowa, sielankowa, pocztówkowa Szwecja. |
Po drodze wypatrzyłam też midsommarstång. |
Pierwszym punktem programu na Olandii był Borgholm z ruinami zamku. Pierwsze konstrukcje twierdzy stanęły w tym miejscu prawdopodobnie już w XII wieku. Zamek przebudowywano wielokrotnie, a ostatnią przebudowę zlecono w 1654, kiedy zaprojektowano pałac w barokowym stylu. Potem jednak, przez cały wiek po zakończeniu przebudowy, zamek stopniowo popadał w ruinę, a jego ostateczne zniszczenie spowodował pożar z 1806 roku. Borgholm określany jest jako "najpiękniejsze ruiny w Skandynawii". Na terenie zniszczonego zamku dziś znajduje się muzeum z bardzo ciekawie zorganizowanymi ekspozycjami. W ruinach odbywają się też koncerty - to tutaj zespół Roxette nakręcił teledysk między innymi do Listen to Your Heart.
Zbliżamy się do zamku, ruiny już widać w oddali. |
Dojazd do zamku Borgholm utrudniały... krowy ;) |
Ruiny zamku i zbierające się nad nim deszczowe chmury stworzyły razem niesamowity klimat. |
Podpisywanie się na ścianach to nie tylko chuligańskie wybryki dzisiejszej młodzieży, robiono to od wieków! |
Bez kota na wycieczce nie mogło się obyć, na zamku też się znalazł! |
Typowym widokiem na Olandii są wiatraki. Pierwsze dostrzegliśmy niemal jak tylko zjechaliśmy z mostu na ląd. Na wietrznej wyspie kiedyś było ich prawie 2000 (sic!), do dziś zostało około 350, obecnie tylko w roli zabytków i atrakcji turystycznych. My zatrzymaliśmy się w miejscowości Lerkaka, gdzie stoi najlepiej zachowany rząd pięciu wiatraków typu koźlak, czyli tych, którym obracały się nie tylko skrzydła, ale wokół własnej osi mogła obracać się cała konstrukcja wiatraka. Zapamiętałam słowa przewodniczki o tym, że dawne opowieści o wiedźmowych domach na kurzej nodze miały odstraszać dzieci od podchodzenia w pobliże wiatraków "na nóżce" i ich niebezpiecznych skrzydeł.
Po drugiej stronie drogi w Lerkaka znajduje się też kamień runiczny. Takim kamieniom poświęcę osobny post - poczekajcie do przyszłego tygodnia!
By trochę bliżej poznać historię wikingów, wyruszyliśmy dalej do Gråborg, największe na wyspie grodzisko, zbudowane w VI wieku, rozbudowane w epoce średniowiecza. Niedaleko znajdują się też pozostałości świątyni św. Kanuta z XI wieku, która popadła w ruinę w okresie reformacji.
Na koniec jeszcze kilka zdjęć z Mostu Olandzkiego. Rozpoznajecie Kalmar? Widać wieże zamku oraz starą wieżę ciśnień, o których pisałam w środę.
Na Olandię bardzo chciałabym jeszcze wrócić, ale pewnie tym razem wolelibyśmy mieć więcej niezależności i pewnie wybralibyśmy zwiedzanie na własną rękę. A jest jeszcze co zobaczyć! Urokliwe niewielkie miasteczka, latarnie morskie, kamienna formacja w Gettlinge, ogromna przestrzeń alvaretu no i las trolli!
Źródła:
wszystkie zdjęcia z własnego archiwum