Czytelniczka Ewelina skomentowała moje zachwyty nad Smögen jednym zdaniem: "Piękne miejsce, ale prawda jest taka, że nie masz zaliczonego wyjazdu do Bohuslän jeśli nie byłaś w Fjällbace".
Do Fjällbacki pojechałam jednak nie tylko dlatego, żeby odrobić "zadanie domowe". O miasteczku ciężko było nie słyszeć w związku z oszałamiającą popularnością kryminałów Camilli Läckberg, których akcja rozgrywa się właśnie w tych okolicach i ściąga do Fjällbacki całe rzesze turystów (zdecydowanie mniejsze grono fascynuje fakt, że z miasteczkiem związana jest też Ingrid Bergman - może to nie to pokolenie turystów).
Ja potraktowałam wycieczkę do Fjällbacki przede wszystkim jako okazję do odwiedzenia dawnej rybackiej osady. Miasteczka na wybrzeżu są właściwie do siebie dość podobne. Marina, w której gęsto od masztów, dość wąskie ulice, kolorowe domki z obowiązkowymi "wystawkami" w oknach oraz wille, przy których powiewają szwedzkie flagi.
Ten sielankowy klimat sprawia, że Fjällbacka, licząca sobie jakieś tysiąc mieszkańców, zdecydowanie bardziej nadawałaby się na miejsce akcji cyklu baśni o rybaku i złotej rybce (albo złotej krewetce) niż wielotomowej serii o morderstwach i kryminalnych zagadkach z przeszłości i teraźniejszości. Chociaż to właśnie może na tym polega magnetyzm książek Läckberg.
Fjällbackę spośród innych podobnych miasteczek wybrzeża wyróżnia górujące nad wszystkim wzgórze Vetteberget, domy wyglądają jakby były do niego przyklejone. Wzgórze to też nie lada atrakcja turystyczna, bo znajduje się tu Wąwóz Królewski, Kungsklyftan. Kręcono tu sceny do "Ronji, córki zbójnika", a wąwóz opisała też Läckberg w "Kaznodziei".
Dzień zaczął się całkiem obiecująco. Obudził się wcześnie, gdy wszyscy jeszcze spali. Ubrał się cichutko i niezauważony przez nikogo wymknął się z domu, zabierając ze sobą hełm rycerski i drewniany miecz. Wymachiwał nim radośnie, przebiegając stumetrowy odcinek od domu do Wąwozu Królewskiego. Na chwilę przystanął i z pewną obawą spojrzał w głąb skalnej szczeliny. Miała tylko dwa metry szerokości. Jej ściany wznosiły się na wysokość około dziesięciu metrów ku niebu, na którym słońce właśnie rozpoczęło wędrówkę. Nad środkowym odcinkiem zwisały trzy wielkie bloki skalne. Wrażenie było niesamowite. Dla sześciolatka Wąwóz Królewski miał wręcz magiczną siłę przyciągania. Nie osłabiała jej wcale świadomość, że to miejsce zakazane.
(Camilla Läckberg Kaznodzieja, tłum. Inga Sawicka)
Już dawno przestałam być sześciolatką, ale i dla mnie to miejsce ma jakąś baśniową siłę przyciągania. Dodatkowy nastrój budują ostrzeżenia przed wejściem, informujące o stromych podejściach, stopniach i spadających odłamkach. Na całe szczęście nie spadły skalne bloki, tkwiące między ścianami wąwozu! ;)
Po przejściu wąwozem można po drewnianych schodach wdrapać się na szczyt wzgórza - naprawdę warto, bo rozciąga się stąd fantastyczny widok na samą Fjällbackę, sąsiednie miasta i wyspy szkierowe. Wielu turystów, którzy wdrapali się tu przede mną lub po mnie, rozsiadało się na skałach, organizując sobie fikę w terenie, z kawą z termosu i przekąskami. Wcale im się nie dziwię, z takimi widokami wszystko przecież smakuje inaczej.
Ze szczytu z powrotem można wrócić tą samą drogą, w dół po schodach i znów pod skalnymi blokami Królewskiego Wąwozu, ale mnie trochę nie uśmiechało się ponownie ślizganie się po mokrych od deszczu kamieniach, więc zdecydowałam się podążyć dalej dłuższą trasą, szlakiem Vettebergsleden, będącym częścią Kuststigen. Szlak oznaczony jest pomalowanymi na niebiesko słupkami lub kropkami na skałach i drzewach. Przejście tą trasą to kolejne niesamowite widoki.
No ale wróćmy jeszcze do kryminałów Camilli Läckberg. Ja akurat ich nie lubię, choć oczywiście, żeby wyrobić sobie zdanie, przeczytałam wszystkie. Wątki obyczajowe w książkach Läckberg ciągną się dla mnie jak makaron, najczęściej po prostu od razu przerzucałam strony pełne życiowych rozterek Eriki, Anny i Patricka, a szef policji z Tanumshede, Mellberg, jest dla mnie postacią tak przerysowaną, że aż zupełnie niewiarygodną. Poza tym Erika jest chyba najbardziej denerwującą bohaterką, jaką znam, a już na pewno wśród kryminałów. Za każdym razem, kiedy przez swoje wścibstwo i upór wpada w tarapaty, mam cichą nadzieję, że może jednak zmądrzeje albo nie dotrwa do kolejnego tomu. Niestety, po dziewięciu częściach nic się nie zmienia.
Wiem, że miasteczko organizuje wycieczki po Fjällbace Camilli Läckberg pod nazwą Murder Mystery Tour (piątki i soboty o 17.00, po angielsku, cena: 150 SEK, więcej szczegółów tutaj). Nie zdecydowałam się jednak na takie zwiedzanie.
Nie byłabym sobą, gdybym nie skierowała się do części miasta tak mocno związanej z kryminałami jak... cmentarz. Udało mi się tu odszukać miejsca, które gdzieś kojarzyły mi się z książek, takie jak miejsce upamiętniające niemieckich marynarzy czy nagrobek ojca Camilli Läckberg, który autorka opisała w jednej ze swoich powieści. Duże wrażenie zrobił na mnie prosty, biały krzyż, poświęcony "nieznajomemu z morza", gdzie obok kwiatów leżały pokryte mchem muszle.
Na cmentarzu we Fjällbace znajduje się niezwykły grób. Pochodzi z czasów pierwszej wojny światowej. Spoczywa w nim dziesięciu niemieckich żołnierzy, siedmiu znanych z nazwiska i trzech nieznanych.
(Camilla Läckberg Niemiecki bękart, tłum. Inga Sawicka)
Nie mogły wybrać piękniejszego dnia. Na cmentarzu panował spokój. Ciszę zakłócał jedynie szum przejeżdżających nieopodal samochodów. Słońce odbijało się w nagrobkach. Mijały zadbane, ozdobione świeżymi kwiatami groby… Anna się zawahała. Erika wskazała na mały nagrobek.
– Leży koło Jensa. – Wskazała na okrągły głaz z pięknego granitu, na którym wyryto imię i nazwisko: Jens Läckberg. Był dobrym znajomym ich ojca, zapamiętały go jako sympatycznego brzuchacza, pogodnego, towarzyskiego i skłonnego do żartów.
(Camilla Läckberg Latarnik, tłum. Inga Sawicka)
Jestem pewna, że prawdziwi fani książek z pewnością znaleźliby jeszcze więcej miejsc, ulic, domów, lokali, które dałoby się podpisać kilkoma zdaniami cytatu.