Lund to jedno z tych miast, które na każdym robi dobre wrażenie. Wystarczy jeden spacer cichymi uliczkami, żeby się w nim zakochać, a później tęsknić po powrocie. Kiedy wybrałam się na pierwszą przechadzkę po mieście, zrobiłam od razu setki zdjęć pojedynczych ulic, domków, drzwi, okien... Mój absolutny numer jeden, jeśli chodzi o to, co robić i co zobaczyć w mieście: spacerować bez końca i podziwiać te kolory!
Bardzo podobały mi się też budynki o konstrukcji szachulcowej, których tu w Skanii jest dużo (najwięcej w Ystad, bardzo stare znajdują się też w Helsingborgu). Mniej podobało mi się jednak, kiedy mieściły się w nich "kebabiarnie".
Numer dwa - katedra. Przede wszystkim podczas spaceru po mieście po prostu nie da się przegapić tej monumentalnej budowli z dwiema wieżami. Przybrudzony piaskowiec sprawiał dość smętne wrażenie, szczególnie w ciemniejsze, deszczowe dni. Kiedy natomiast świeciło słońce, można było tu spotkać wielu Szwedów siedzących na drewnianych ławeczkach, opartych o ściany katedry i głęboko zaczytanych w przyniesione przez siebie książki.
Kościół pochodzi z XII wieku i jest jedyną budowlą romańską w Szwecji. Do piętnastego stulecia odbywały się tu koronacje królów Danii (Skania przez długi czas należała bowiem do Duńczyków). Zaczarowało mnie wnętrze katedry. Duże wrażenie w środku robi cisza. Na placu przed wejściem jest dość gwarno, ustawiają się zorganizowane grupy wycieczek, rozmawiają turyści, obok przejeżdżają samochody i autobusy. W środku jednak każdy milknie, a dźwięków miasta nie słychać. Po przejściu nawami kościoła warto zwrócić uwagę na znajdujący się tu zegar astronomiczny, który ożywa dwa razy w ciągu dnia (o 12.00 i o 15.00, w niedzielę tylko o 13.00, by nie zakłócać mszy). Kiedy rozbrzmiewa kurant, otwierają się drzwiczki, z których "wychodzą" postaci astrologów i ich służących, kłaniają się przed figurą Maryi i Jezusa, by schować się w drzwiczkach po drugiej stronie. Nad zegarem wojują dwaj rycerze, uderzając mieczami do rytmu wybijanych godzin. Wnętrze katedry a także krypty możecie wirtualnie zwiedzić na stronie illustrata.com.
Numer dwa - katedra. Przede wszystkim podczas spaceru po mieście po prostu nie da się przegapić tej monumentalnej budowli z dwiema wieżami. Przybrudzony piaskowiec sprawiał dość smętne wrażenie, szczególnie w ciemniejsze, deszczowe dni. Kiedy natomiast świeciło słońce, można było tu spotkać wielu Szwedów siedzących na drewnianych ławeczkach, opartych o ściany katedry i głęboko zaczytanych w przyniesione przez siebie książki.
Kościół pochodzi z XII wieku i jest jedyną budowlą romańską w Szwecji. Do piętnastego stulecia odbywały się tu koronacje królów Danii (Skania przez długi czas należała bowiem do Duńczyków). Zaczarowało mnie wnętrze katedry. Duże wrażenie w środku robi cisza. Na placu przed wejściem jest dość gwarno, ustawiają się zorganizowane grupy wycieczek, rozmawiają turyści, obok przejeżdżają samochody i autobusy. W środku jednak każdy milknie, a dźwięków miasta nie słychać. Po przejściu nawami kościoła warto zwrócić uwagę na znajdujący się tu zegar astronomiczny, który ożywa dwa razy w ciągu dnia (o 12.00 i o 15.00, w niedzielę tylko o 13.00, by nie zakłócać mszy). Kiedy rozbrzmiewa kurant, otwierają się drzwiczki, z których "wychodzą" postaci astrologów i ich służących, kłaniają się przed figurą Maryi i Jezusa, by schować się w drzwiczkach po drugiej stronie. Nad zegarem wojują dwaj rycerze, uderzając mieczami do rytmu wybijanych godzin. Wnętrze katedry a także krypty możecie wirtualnie zwiedzić na stronie illustrata.com.
Numer trzy - uniwersytet. Piękny główny budynek uczelni znajduje się niedaleko katedry. Warto też w ogóle spędzić trochę czasu w parku obok, przypatrzeć się innym budynkom, rzeźbom czy kamieniom runicznym (tu mnie zaczęły się świecić oczy), zebranym tutaj z różnych miejsc południowej Szwecji. Lundeński uniwersytet to druga najstarsza uczelnia w Szwecji (założony w 1666 roku). Obecnie plasuje się w setce najlepszych uniwersytetów na świecie. Studenci stanowią pokaźną grupę wśród mieszkańców Lund. Ja mieszkałam w tym mieście przez trzy letnie miesiące, podobno najgorszy okres, by tak naprawdę poczuć jego specyficzny klimat. Na wakacje robi się tu po prostu pusto i leniwie. Lund zaczyna tętnić życiem i rozbrzmiewać wieloma językami świata razem z początkiem roku akademickiego i powrotem studenckiej braci.
Numer cztery - ogród botaniczny i park miejski. Dwa najprzyjemniejsze i najbardziej zielone miejsca, by po prostu usiąść na ławce i poczytać książkę (patrz: ja) lub zrobić sobie rodzinny piknik (patrz: rodziny). W ogrodzie botanicznym można też zwiedzać palmiarnię (wstęp wolny) i podziwiać różne egzotyczne rośliny.
Numer pięć - skansen Kulturen. Ponad czterdzieści zabytkowych budynków i ciekawe czasowe wystawy. Ja akurat nie zwiedzałam, ale udało mi się podpatrzeć to miejsce z ulicy. Wyglądało zachęcająco. Zresztą samo podpatrywanie małego miasta w mieście było też całkiem sympatyczne.
Numer pięć - skansen Kulturen. Ponad czterdzieści zabytkowych budynków i ciekawe czasowe wystawy. Ja akurat nie zwiedzałam, ale udało mi się podpatrzeć to miejsce z ulicy. Wyglądało zachęcająco. Zresztą samo podpatrywanie małego miasta w mieście było też całkiem sympatyczne.
Co jeszcze będzie mi się kojarzyć z Lund? Wszystkie takie niby zwyczajne codzienne sytuacje, które dawały powody do uśmiechu. Kiedy połasił się rudy kot sąsiadów, który przypominał mi o własnym czworonożnym rudzielcu, czekającym w domu. Kiedy ludzie, których spotykałam kolejny raz w porannym autobusie zaczęli mnie rozpoznawać i pozdrawiać. Kiedy wyszłam rano z mieszkania, a na asfalcie tuż pod budynkiem zobaczyłam napisane kredą słowo kärlek (miłość).
Źródła:
wszystkie zdjęcia z mojego archiwum
Kolory i słońce :) takiego słońca nigdzie nie ma, tylko w Szwecji ;)
OdpowiedzUsuńKARLEK od teraz moje ulubione szwedzki słowo :)
OdpowiedzUsuńKAR-serce LEK-lek ;) Karlek/Miłość-lek na serce :D
Dobrze :) wiem, że ideologia grubymi nićmi szyta, ale zapamiętam dzięki temu na zawsze :)
Dla mnie najbardziej urzekające te kilometry małych uliczek w całej palecie barw, można się orientować po kolorach żeby się nie zgubić :)
xoxo
Podoba mi się Twój tok rozumowania :D
UsuńOj wierz mi, ja gubię się zawsze i wszędzie, a już w tych uliczkach potrafiłam przepaść zupełnie ;)
niesamowicie piękne obrazy .. nie mogłem oderwać wzroku od #3 z niebieskimi drzwiami ..jest przepiękne
OdpowiedzUsuńLund śiczny i melduję, że liczba rowerów (2) jest nadal mniejsza niż liczba ludzi (7) :^))
ale już na poważnie .. dla mnie Lund już zawsze kojarzy się z 'Tam gdzie rosną poziomki'
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tam,_gdzie_rosn%C4%85_poziomki
Profesor Borg właśnie jechał ze Sztokholmu do Lund aby odebrać doktorat honoris causa :^))
jeden z najpiękniejszcyh filmów kiedykolwiek nakręconych
Dzięki, że mi przypomniałeś - tego filmu Bergmana jeszcze nie widziałam, a już dawno wiedziałam, że muszę. Przed świętami pewnie odświeżę sobie jeszcze film "Fanny i Aleksander".
Usuńbardzo polecam Ci 'Tam gdzie rosną poziomki' .. film daje do myślenia i jest bardzo piękny i wzrusza też .. a 'Fanny i Aleksander' też dobrze wspominam
Usuńpozdrawiam bardzo ciepło
Cudowne te domki kolorowe i uliczki! :) Jak jeździsz do Lund?
OdpowiedzUsuńDo Lund najwygodniej chyba samolotem, na lotnisko Malmö-Sturup, później bardzo łatwo dostać się stamtąd autobusem lotniskowym do samego Lund (to jakieś 25 km). Wiem, że do Malmö latają samoloty tanich linii WizzAir z Katowic, Warszawy i Gdańska, a RyainAir z Wrocławia.
UsuńMasz, pięknie tam ;) Aż mam ochotę znów gdzieś wyruszyć mimo końca wakacji
OdpowiedzUsuńFeeria barw ( w tym moje ulubione pomarańcze, ochry) i jak tu nie lubić takiego miejsca bo przyjemnie jest nawet w pochmurne dni. Zabudowa szachulcowa, to coś charakterystycznego i u mnie na północy Polski. Nazywamy to "krainą w kratę". Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOd samego patrzenia na zdjęcia można się zakochać! :) a taka ilość kolorów nastraja mnie pozytywnie.
OdpowiedzUsuńUniwersytet? CUDO! Styl szachulcowy? - moja mała miłość :)
Mogłabym zatonąć między takimi uliczkami, i znając życie nie miałabym dosyć.. :D
Z przyjemnością zamieszkałabym w takim kolorowym domku w niewielkim szwedzkim miasteczku. Lund prezentuje się idealnie :) Przypomniało mi się inne miasteczko - Karlskrona, która również bardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
te kolory są niesamowite, intensywne, czemu my się ich tak boimy ;)?
OdpowiedzUsuńBardzo ładne zdjęcia i Lund niesamowicie urokliwe. W Szwecji byłam do tej pory 2 razy, w tym roku w Sztokholmie i parę lat temu w Karlskronie - i za każdym razem bardzo podobała mi się ichnia architektura :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia! masz szczęście, że mogłaś na własne oczy zobaczyć takie miejsca :) czasem kiedy mam tyyyyle na głowie, marzę, żeby wziąć mojego psiura pod pachę i móc swobodnie odetchnąć wśród takich uroczych domków, gdzie nikt nie będzie zawracał mi... ;) mam nadzieję, że i mi uda się zobaczyć przynajmniej Sztokholm, bo słyszałam, że jest piękny! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam katedry, wszystkie mnie zachwycają i każdą kolejną uważam za najpiękniejszą :)
OdpowiedzUsuńpamiętam niektóre zdjęcia, już chyba pokazywałaś, Szwecja jest obłędnie kolorowa i to jest niezwykłe
OdpowiedzUsuńpiekne miejsce
Ale kolorowo tam, chciałabym mieszkać w takim miejscu, od razu człowiek nabiera pozytywnej energii:)
OdpowiedzUsuńO, "kärlek" to "miłość"? Wygląda świetnie, brzmi zapewne również dobrze (nie znam, niestety, języka, więc nie wiem, jak to się wymawia). Podziwiam nie tylko optymistyczne kolory, ale i stan, w jakim się znajdują budynki, nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym tam mieszkać! Jak by to ujął poeta: serce mi się wyrywa na północ. ;)
OdpowiedzUsuńOj, chyba znam to uczucie!
UsuńDla Ciebie i wszystkich innych ciekawych, jak czyta się "miłość" po szwedzku: http://sv.forvo.com/word/k%C3%A4rlek/#sv - Conny czyta tak, że mam dreszcze :)
Wielkie dzięki! :) Chyba porzucę wszystko inne i zacznę się uczyć tego języka.
UsuńPiękna katedra, klimatyczne uliczki i jeszcze ten napis kredą. :)) Zdziwiło mnie, że ten kościół jest jedyną budowlą romańską w Szwecji O.O
OdpowiedzUsuńKolory budynków są obłędne! Chętnie bym w takim czerwonym zamieszkała ;)Szkoda, że w Polsce rzadko spotyka się taką tęczę, a jak już jest to jest krytykowana. Głównie w Łodzi, gdzie zdarza się, że fasada kamienicy jest pomalowana na 5 rożnych kolorów, a to już za dużo.
OdpowiedzUsuńKolory nastajają pozytywnie, no i to słońce! Żyjąc tam chyba na okrągło ma się dobry nastrój. Ja bym miała! :)
OdpowiedzUsuńWięc to stąd pochodzi większość tych cudnych kolorowych zdjęć :) Przepiękne miasto! Jestem zachwycona i mogę sobie wyobrazić siebie mieszkającą w takim domku. Można się zakochać w tej Szwecji :)
OdpowiedzUsuńA wymowa miłości była dla mnie dużym zaskoczeniem! Przez chwilę myślałam, że to nie to słowo ;)
Mam podobne odczucia :) Jedynie budynek Uniwiersytetu nie zrobił na nas większego wrażenia, ale być może było to spowodowane deszczem, który akurat nas złapał. Do ogrodu botanicznego niestety nie dotarliśmy. Trochę żałuję, jednak czasu już nie starczyło. Podobnie z Kulturen, które pierwotnie było w naszej rozpisce ;/ Trochę za długo włóczyliśmy się po tych kolorowych uliczkach :D Katedra natomiast na żywo robi dużo większe wrażenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam twoje piękne i kolorowe zdjęcia :) Niemniej jednak zazdroszczę, że widziałaś to wszystko an żywo :)
OdpowiedzUsuńPrzepiekne kolorki. Uwielbiam szwedzka architekture :)
OdpowiedzUsuńLund faktycznie można pokochać, świetnie się tam odnalazłam. I tak jak piszesz dalej, Goteborg zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu niż zatłoczony Sztokholm :) Bardzo podoba mi się Twój blog, chętnie obejrzę filmy, które tutaj polecasz :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTe kolory są urzekające. Ja właśnie takie szwendanie się i podziwianie preferuję, jak mało co. Oby więcej było takich kolorowych miejsc.Może żyłoby się radośniej.
OdpowiedzUsuńZaczarowało mnie to miasteczko :) Jeśli kiedyś pojadę do Szwecji, muszę je odwiedzić :)
OdpowiedzUsuń