Po tym, jakie miejsca wybierałam jako nasze cele do zwiedzania numer jeden podczas wakacji w Szwecji w 2008 roku, myślałam, że mój tato już nigdy nie zdecyduje się spędzić wakacji ze mną oraz że raz na zawsze znienawidzi wszystkie kamienie. Wszystkie. Nawet te dekoracyjne w przydomowych ogródkach.
Zaczęło się od tego, jak podekscytowana byłam, kiedy "odkryliśmy" ryty naskalne we Flyhov. Spędziliśmy tam dość sporo czasu, mimo że tak naprawdę byliśmy w trasie, której celem był zamek Läckö. Musiałam zatrzymać się nad każdym rysunkiem, dotknąć zagłębień, poczuć niemalże na skórze ich historię. Jeszcze w Polsce w przewodniku znalazłam informację, że w okolicy, w której będziemy, znajduje się imponujący i wyjątkowo znany kamień runiczny - nie mogłam sobie go podarować podczas zwiedzania! Tym bardziej, że jakiś czas wcześniej oglądałam w telewizji program dokumentalny właśnie o zabytkach runicznych. Według książkowego przewodnika kamień miał znajdować się w Rök pod Motalą, dokąd tak czy siak chcieliśmy się wybrać w ramach wycieczek wzdłuż Kanału Gotyjskiego.
Gdzie on jest?
Pierwszy problem polegał na tym, że Rök nie mogliśmy się dostać w sposób, jak opisał przewodnik... Próbowaliśmy tam trafić na różne sposoby, w pewnym momencie nawet ja się poddałam i chcąc usprawnić całą wyprawę, stwierdziłam, że z bólem serca mogę podarować sobie atrakcję, na którą jednak dość długo czekałam. Całe szczęście, mój tato był jest bardzo uparty, więc nasze poszukiwania trwały dalej. Nawigacja w telefonie pokierowała nas ostatecznie po niewielkich, szutrowych drogach. Co jakiś czas pojawiały się znaki drogowe z dużym M - to tzw. mötesplats, miejsce, gdzie droga jest nieco szersza i samochody mogą się mijać. Wkrótce znaleźliśmy też oznakowanie, które kierowało do Rökstenen i Rökkyrkan (kamienia i kościoła w Rök). Gdy dojechaliśmy na wyznaczony parking dla turystów, pierwszy widok, jaki nam się ukazał był taki:
Po tylu kombinacjach dojechaliśmy tylko w szczere pole! Dookoła tylko cisza, żadnego człowieka, tylko szum zbóż i świergot ptaków.
Potem zobaczyliśmy też samotny kościółek, a tuż obok kościółka - równie samotne zadaszenie, pod którym stał ON:
Kamień o wysokości około 4m (ponad metr znajduje się pod ziemią), szerokości około 1,5m i grubości do prawie 0,5m. Z programu, który widziałam w telewizji, pamiętałam, że jest to najdłuższa znaleziona inskrypcja runiczna (cały kamień, ze wszystkich stron wypełniony jest gęsto runami, bez ornamentyki). Niektórzy uważają też, że stanowi narodziny szwedzkiej literatury, że jest najstarszym zachowanym tekstem literackim.
Obcowanie z takim dziełem na wyciągnięcie ręki, możliwość dotknięcia starych znaków (inskrypcję wyryto w IX w.) - jak dla mnie było to coś wielkiego. Bardzo interesowałam się wtedy dawną historią Skandynawii, znałam prawie na pamięć niektóre nordyckie mity, godzinami czytałam książki o Wikingach. Kto by mógł pomyśleć, że pięć lat później przyjdzie mi robić skrzętnie notatki na zajęciach z runologii!
Kiedy my odwiedziliśmy parafię Rök, było tam cicho u pusto. Znalazłam w sieci bloga http://rokstenen.blogspot.se, gdzie autorka Åse Theorell opisuje, jak od 2010 rozwija się jej pomysł na uatrakcyjnieniem tego miejsca dla turystów. Dziś przy kamieniu znajduje się centrum wycieczkowe, organizowane są różne aktywności (geocaching, spotkania z "Wikingami", oprowadzanie po okolicy). Pojawiły się też wystawy na wolnym powietrzu, budka z informacją turystyczną i kiosk z przekąskami... Niewątpliwie kolejnym turystom łatwiej będzie tu pewnie teraz trafić, ale nie wiem, czy nie zniknęła przez to magia tego miejsca, która wynikała nie tylko z ducha historii, ale też wszechogarniającego spokoju.
Co to są runy?
Runy dzisiaj kojarzą się sporemu gronu raczej z elfami czy krasnoludami ze świata Tolkiena czy gier RPG. Przypisuje im się znaczenie magiczne, symbole z runami można nosić jak amulety, a z run wypisanych na kamykach lub drewienkach można wróżyć prawie tak jak z kart tarota.
Runy to jednak nic innego jak znaki alfabetu, stworzonego najprawdopodobniej na początku naszej ery przez ludy germańskie. Alfabet, który od pierwszych liter nazywany jest też fuþarkiem, składał się początkowo z 24 znaków, podzielonych na trzy tzw. rody.
źródło grafiki |
Inskypcja z Rök
Inskrypcja na kamieniu z Rök jest wyjątkowo trudna do odczytania. Po pierwsze trudno było znaleźć kolejność i kierunki odczytu, po drugie - zapis jest częściowo zaszyfrowany i to na różne sposoby. Tekst zawiera wiele odniesień do dawnej nordyckiej mitologii, a także konkretne odniesienia do postaci i wydarzeń historycznych. Część inskrypcji jest też napisana wierszem, zgodnie z metrem eposu Edda. Co do interpretacji tekstu w dalszym ciągu trwają debaty naukowców, według najnowszej - tekst jest przykładem średniowiecznej zagadki.
Przypatrzeć się kamieniowi ze wszystkich stron możecie korzystając z tej strony http://www.illustrata.com/pages/vadstena/roksten.html, która oferuje swojego rodzaju wirtualne wycieczki po najciekawszych zabytkach Szwecji (POLECAM!). Możecie tam też czytać runy rząd po rzędzie i zapoznać się z ich tłumaczeniem na język angielski. No to dobrej zabawy! W tle koniecznie włączcie sobie muzyczną interpretację zapisu inskrypcji w języku staronordyjskim. Dreszcze gwarantowane!
Źródła:
wszystkie zdjęcia pochodzą z własnego archiwum
W. Maciejewski (red.) Runy
O runy :D
OdpowiedzUsuńPołknęłam cały tekst w mgnieniu oka, bo dla mnie to wszystko to całkowite nowum, jak zresztą większość rzeczy o Szwecji, którą na dobrą sprawę poznaję teraz dzięki Twojemu blogowi :)))
A swoją drogę rzeczywiście szkoda, że trochę skomercjalizowali to miejsce, takie schowany przy kościółku miał swój urok :)
xoxo
W pierwszych chwilach pomyślałam, że bardzo chciałabym dotknąć tego kamienia. Jest siła, jest moc, jest czas... i spokój, o którym piszesz.
OdpowiedzUsuńJakim cudownym uczuciem jest to kiedy już stawiamy na czymś kreskę, kiedy wiemy, że nic z tego, że już się nie uda, nie trafiliśmy.. aż tu nagle spełniają się nasze oczekiwania:):):) Radość nie do wyrażenia:)
Twój ojciec z tym swoim uparciem szalenie przypomina mi moją mamę :). Ale to już inna historia...
OdpowiedzUsuńNawigacja potrafi nawalić, ale Was raczej uratowała :). Zdjęcie kamienia mnie zachwyciło - jest piękne! ub raczej ON. O runach wiem niewiele. Jednakże moja mama zna znaczenie każdej z nich :).
Pozdrawiam! be-a-huminka.blogpsot.com - wpadnij!
Niezła ta czcionka ;-)Ciekawe jakiego rodzaju zagadki mogli w tamtych czasach tworzyć. Niezależnie od tajemnicy jaką posiada ten kamień, to robi duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńSuper wyglądają te runy. No i świadomość,że pochodzą z IXw. - wow. Mnie runy kojarzą się z Harrym Potterem - jednym z przedmiotów wybranych przez Hermionę były właśnie runy. :)
OdpowiedzUsuńKamień wyglada jak dzielo sztuki, przez kolor i układ runów wyglada trochę jak układ krwionosny!
OdpowiedzUsuńRuny znam głównie z Harryego Pottera, kiedys uczyłam się je nawet pisac. Kiedys kojarzyły mi sie z Celtamia, ale głownie tymi z terenow dzisiejszej Szkocji ;)
Widzę, że nie tylko ja z moją rodzinka mamy taki upór w szukaniu. Pamiętam jak szukalismy słowiańskiego miejsca mocy w jakims lesie - udało się.
Powiem Ci koleżanko, że tymi zdjęciami od dobrych paru postów dosłownie wgniatasz mnie w kanapę :) naprawdę nie wiem, ile spędziłam czasu pożerającich szczegóły - cudo :)
OdpowiedzUsuńLubię takie miejsca. Dlatego w Irlandii ciągam się z Paddym po zbiorach megalitycznych i wdycham
OdpowiedzUsuńNiezwykle opisujesz :) bardzo lubię
boskie zdjęcia!
OdpowiedzUsuńsłyszałaś o .. tym: http://www.tvn24.pl/polityk-pokazal-penisa-na-zdjeciu-musicie-byc-bardziej-wyluzowani,342338,s.html ? :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że miałaś okazję zobaczyć kamień, gdy jeszcze nie było tam tylu turystów.
OdpowiedzUsuńTekst i sam temat są fascynujące. Ile magii i tajemnicy w jednym kamieniu. Kiedyś marzyłam o archeologii i takie tematy do dziś mnie kręcą :) Zazdroszczę zajęć z runologii!
też taka jestem - gdziekolwiek nie jadę chcę wszystko zwiedzić i obejrzeć. Plażowanie? Odpoczywanie w hotelu? Nuda, ja pakuję manatki i zwiedzam co się da :D
OdpowiedzUsuńFajnieeee, też chciałabym to zobaczyć. Rany to niemalże jak obcować z samą cywilizacją tamtych czasów. Zupełnie jakbym wikinga spotkała haha :D
kocham wikingów *__*
Aż zapachniało Szwecją. Trawami, zbożami, historią. Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńŚwietnie wiedzieć, że interesujesz się Szwecją nie tylko teoretycznie, ale przede wszystkim praktycznie, a swoimi doświadczeniami dzielisz się z innymi :)
OdpowiedzUsuńJa też mam sentyment do tego kraju. Gdy myślę o Szwecji wracają nie tylko wspomnienia, ale i rzeczywistość ;)
OdpowiedzUsuńAch te runy, zawsze mnie ciekawią. Ale ta tajemnica będzie dla mnie niewiadomą na zawsze, bo jestem w zupełnie innej dziedzinie szkolona.
OdpowiedzUsuń