Macie plany, jak spędzicie wakacje? Wybieracie się może za granicę? Zastanawiacie się, co trzeba wiedzieć przed wyjazdem do danego kraju? Wiecie, w jakie miejsca się wybrać, co zjeść, czego spróbować, jakie pamiątki przywieźć? Odpowiedzi na niektóre z tych pytań spróbuję udzielić razem z blogerkami, piszącymi o językach obcych i kulturze różnych krajów (linki do ich wpisów znajdziecie na końcu tego posta) w ramach cyklu W 80 blogów dookoła świata.
za: Niemiecka Sofa |
Wybranie tylko kilku atrakcji wydało mi się przez chwilę zadaniem nie do wykonania. No bo gusta i zainteresowania są różne, jedni podróżują sami, inni z dziećmi, jedni wolą wypoczynek czynny, inni bierny, jedni za granicą jedzą lokalne potrawy, inni rzadko decydują się na coś innego niż pizza i tak dalej... Poza tym Szwecja jest naprawdę dużym krajem i zakątków, które warto odwiedzić jest mnóstwo (i dużo też takich, gdzie sama jeszcze nie byłam). Ostatecznie zdecydowałam się opowiedzieć o tym,...
Łosie. Naprawdę.
Te zwierzęta od dawna są dla mnie jednym z symboli Szwecji. I nie tylko dla mnie. Ich wizerunek jest obowiązkowym elementem w wielu sklepach z pamiątkami, w postaci breloczków, maskotek, pojawia się na pocztówkach, akcesoriach do domu (ściereczki kuchenne, noże do sera, kubki i podkładki pod kubki, tace...). Sylwetkę łosia spotyka się też często podróżując przez Szwecję - na ostrzegawczych znakach drogowych:
Choć nie życzyłabym nikomu nagłego i bliskiego spotkania z łosiem na drodze, to polecam Wam bliskie spotkania z łosiami w warunkach bardziej kontrolowanych - na tak zwanych "farmach łosi" lub "łosiowych safari". Na pewno będzie to świetna przygoda dla dzieci, ale też raczej ciekawe doświadczenie dla dorosłych. Tym bardziej, że w takich miejscach nie kończy się tylko na samym oglądaniu, ale można też pogłaskać te zwierzęta i dowiedzieć się całkiem wielu ciekawostek o ich życiu.
Ja miałam okazję odwiedzić "farmę łosi" Moose Garden w Orrviken.
Kontakt z tymi zwierzętami zrobił na mnie niezapomniane wrażenie. Po pierwsze - z bliska naprawdę wydają się poważne i na tyle duże, by śmiało nosić miano "królów lasu". Po drugie: mieliśmy też okazję karmić bardzo przyjazne i bardzo młodziutkie łoszaki. A poza tym Orrviken położone jest w naprawdę pięknej okolicy, z widokiem na jezioro Storsjön. Bilety wstępu kosztują do 120 koron (w zależności od wieku). Można także wynająć domek letniskowy i spędzić czas blisko natury (od 650 koron za noc).
A o tym, co łosie mają wspólnego z nauką do sesji, możecie przeczytać tutaj.
Choć jak dla mnie cała Szwecja jest wymarzonym miejscem na letni odpoczynek, to szczególnie wakacyjnie kojarzą mi się szkiery.
Szkiery (szw. skär) to skaliste wysepki, charakterystyczne między innymi dla wybrzeży Szwecji. Wyspy szkierowe tworzą na przykład archipelag sztokholmski (szw. Stockholms skärgård), jeden z największych na Bałtyku, bo składający się aż z kilkudziesięciu tysięcy (!) wysp i wysepek. Szwedom szkiery kojarzą się z sielanką, z prostym lecz bardzo przyjemnym stylem życia. Takie też wrażenie zrobiły na mnie.
Więcej zdjęć oraz więcej moich wrażeń z Vaxholm na szkierach znajdziecie w tym poście.
Na pewno warto skusić się na ryby. Położenie Szwecji nad Bałtykiem, ponad sto tysięcy jezior w tym kraju, a także czystość wód sprawiły, że ryby na szwedzkim stole są bardzo popularne od wielu stuleci.
Specjalnością są na przykład: gravlax czyli łosoś po szwedzku, inlagda sillar czyli śledzie w różnego rodzaju zaprawie, czy stekt sill czyli śledź smażony (polecam szczególnie).
Odważniejsi może zdecydują się na degustację surströmminga czyli kiszonego śledzia, któremu poświęciłam już osobny post.
Loppis nie jest właściwie żadną atrakcją turystyczną, ale jeśli natkniecie się na coś takiego, zwiedzając Szwecję, to radzę nie omijać, a skorzystać. Loppis to potoczne określenie na loppmarknad czyli pchli targ. W Szwecji pchle targi to prawdziwy fenomen, a "loppisowa gorączka" wybucha na całego właśnie latem. Loppis to połączenie poszukiwania skarbów, przygody i zakupów. I prawdopodobnie to właśnie przyciąga. Kuszące są oczywiście ceny. Szwedzi z wielką troską myślą też o środowisku, a pchle targi idealnie wpisują się w ekologiczne myślenie. No bo po co wyrzucać rzeczy i zaśmiecać świat, skoro można je po prostu wystawić na loppis i jeszcze na tym zarobić?
Więcej informacji o różnych rodzajach loppis, a także kilka praktycznych porad, jak zrobić udane zakupy, znajdziecie w moim poście o szwedzkich pchlich targach.
1. ...co warto zobaczyć
Łosie. Naprawdę.
Te zwierzęta od dawna są dla mnie jednym z symboli Szwecji. I nie tylko dla mnie. Ich wizerunek jest obowiązkowym elementem w wielu sklepach z pamiątkami, w postaci breloczków, maskotek, pojawia się na pocztówkach, akcesoriach do domu (ściereczki kuchenne, noże do sera, kubki i podkładki pod kubki, tace...). Sylwetkę łosia spotyka się też często podróżując przez Szwecję - na ostrzegawczych znakach drogowych:
Choć nie życzyłabym nikomu nagłego i bliskiego spotkania z łosiem na drodze, to polecam Wam bliskie spotkania z łosiami w warunkach bardziej kontrolowanych - na tak zwanych "farmach łosi" lub "łosiowych safari". Na pewno będzie to świetna przygoda dla dzieci, ale też raczej ciekawe doświadczenie dla dorosłych. Tym bardziej, że w takich miejscach nie kończy się tylko na samym oglądaniu, ale można też pogłaskać te zwierzęta i dowiedzieć się całkiem wielu ciekawostek o ich życiu.
Ja miałam okazję odwiedzić "farmę łosi" Moose Garden w Orrviken.
Kontakt z tymi zwierzętami zrobił na mnie niezapomniane wrażenie. Po pierwsze - z bliska naprawdę wydają się poważne i na tyle duże, by śmiało nosić miano "królów lasu". Po drugie: mieliśmy też okazję karmić bardzo przyjazne i bardzo młodziutkie łoszaki. A poza tym Orrviken położone jest w naprawdę pięknej okolicy, z widokiem na jezioro Storsjön. Bilety wstępu kosztują do 120 koron (w zależności od wieku). Można także wynająć domek letniskowy i spędzić czas blisko natury (od 650 koron za noc).
źródło |
źródło |
A o tym, co łosie mają wspólnego z nauką do sesji, możecie przeczytać tutaj.
2. ...gdzie warto spędzić czas
Choć jak dla mnie cała Szwecja jest wymarzonym miejscem na letni odpoczynek, to szczególnie wakacyjnie kojarzą mi się szkiery.
Szkiery (szw. skär) to skaliste wysepki, charakterystyczne między innymi dla wybrzeży Szwecji. Wyspy szkierowe tworzą na przykład archipelag sztokholmski (szw. Stockholms skärgård), jeden z największych na Bałtyku, bo składający się aż z kilkudziesięciu tysięcy (!) wysp i wysepek. Szwedom szkiery kojarzą się z sielanką, z prostym lecz bardzo przyjemnym stylem życia. Takie też wrażenie zrobiły na mnie.
Więcej zdjęć oraz więcej moich wrażeń z Vaxholm na szkierach znajdziecie w tym poście.
3. ...czego warto spróbować
Na pewno warto skusić się na ryby. Położenie Szwecji nad Bałtykiem, ponad sto tysięcy jezior w tym kraju, a także czystość wód sprawiły, że ryby na szwedzkim stole są bardzo popularne od wielu stuleci.
Specjalnością są na przykład: gravlax czyli łosoś po szwedzku, inlagda sillar czyli śledzie w różnego rodzaju zaprawie, czy stekt sill czyli śledź smażony (polecam szczególnie).
źródło |
źródło |
Odważniejsi może zdecydują się na degustację surströmminga czyli kiszonego śledzia, któremu poświęciłam już osobny post.
4. ...o co warto "zahaczyć"
Loppis nie jest właściwie żadną atrakcją turystyczną, ale jeśli natkniecie się na coś takiego, zwiedzając Szwecję, to radzę nie omijać, a skorzystać. Loppis to potoczne określenie na loppmarknad czyli pchli targ. W Szwecji pchle targi to prawdziwy fenomen, a "loppisowa gorączka" wybucha na całego właśnie latem. Loppis to połączenie poszukiwania skarbów, przygody i zakupów. I prawdopodobnie to właśnie przyciąga. Kuszące są oczywiście ceny. Szwedzi z wielką troską myślą też o środowisku, a pchle targi idealnie wpisują się w ekologiczne myślenie. No bo po co wyrzucać rzeczy i zaśmiecać świat, skoro można je po prostu wystawić na loppis i jeszcze na tym zarobić?
źródło: Josefine Edenvik |
Więcej informacji o różnych rodzajach loppis, a także kilka praktycznych porad, jak zrobić udane zakupy, znajdziecie w moim poście o szwedzkich pchlich targach.
5. ...co warto przywieźć jako pamiątkę
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Szwecji i jedną z najczęściej kupowanych pamiątek w Szwecji jest drewniany, ręcznie strugany konik z regionu Dalarna, dalahäst. Wizerunek konika często zdobi też kubki, fartuszki, koszulki i pocztówki (podobnie jak łosie). Koniki występują w różnych kształtach i rozmiarach.
źródło |
Nie potrafię wyjaśnić, na czym polega fenomen konika, ale przyznam, że i mnie oczarował. Od kilku lat próbuję "upolować" jakiegoś za rozsądne pieniądze, ale niestety, póki co ceny rękodzieła mnie jeszcze przerastały. Mam za to szklany wisiorek z konikiem.
Co ciekawe, w miejscowości Avesta w Dalarnie znajduje się największy na świecie dalahäst - ma 13 metrów wysokości, ale mimo swoich gabarytów wydaje mi się równie uroczy.
Co ciekawe, w miejscowości Avesta w Dalarnie znajduje się największy na świecie dalahäst - ma 13 metrów wysokości, ale mimo swoich gabarytów wydaje mi się równie uroczy.
źródło |
źródło |
Obiecuję, że wkrótce pojawi się osobny post, poświęcony konikom!
A poniżej inne wakacyjne posty o:
Szwecji:
Talar du svenska? - Wakacje w Sztokholmie: 5 słów, które musisz znać
Niemczech:
Niemiecka Sofa - Wakacje w Niemczech
Blog o języku niemieckim - Wakacje w Niemczech i Szwajcarii
Szwajcarii:
Szwajcarskie Blabliblu - Jak na wakacje to do Szwajcarii
Wielkiej Brytanii:
Blog o języku niemieckim - Wakacje w Niemczech i Szwajcarii
Szwajcarii:
Szwajcarskie Blabliblu - Jak na wakacje to do Szwajcarii
Wielkiej Brytanii:
English-Nook - Wakacje w Wielkiej Brytanii
Blog językowy Szkoły Języków Obcych Shamrock - Czego nie można przegapić w Wielkiej Brytanii, jadąc na wakacje
Learn English Śpiewająco - Wakacje w Wielkiej Brytanii - co warto wiedzieć?
Holandii:
Blog językowy Szkoły Języków Obcych Shamrock - Czego nie można przegapić w Wielkiej Brytanii, jadąc na wakacje
Learn English Śpiewająco - Wakacje w Wielkiej Brytanii - co warto wiedzieć?
Holandii:
Włoszech:
Wloskielove: Włochy w praktyce - Włoskie wakacje
Studia, parla, ama - Co warto wiedzieć o spędzaniu wakacji we Włoszech
Hiszpanii:
Studia, parla, ama - Co warto wiedzieć o spędzaniu wakacji we Włoszech
Hiszpanii:
Hiszpański na luzie - Co warto wiedzieć, jadąc do Hiszpanii na wakacje
Francji:
Francais-mon-amour - Francuskie wakacje
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim - Wakacje we Francji - rady praktyczne
Rosji:
Francji:
Francais-mon-amour - Francuskie wakacje
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim - Wakacje we Francji - rady praktyczne
Rosji:
Wietnamie:
Wkrótce kolejne wpisy z tą samą zasadą: jeden temat, wiele krajów!
Zdecydowanie dla mnie hitem byłby nr. 1, łosie! Twoje zdjęcia naprawdę zachęcają do wyprawy na północ, ale to na pewno nie w tym roku :)
OdpowiedzUsuńpkt 4 i 5 moje ulubione. Pamiętam loopisy :) jako dziecko co rok odwiedzałam rodzinę z Sodra Sandby koło Malme ostatni raz byłam tam 8 lat temu , szkoda zawsze ciężko się wybrać a wspomnienia ogromne i sentyment do Szewcji ogromny .
OdpowiedzUsuńByłam w Szwecji dwa razy: raz przypłynęłam promem do Karlskrony i w zeszłym roku udało mi się wreszcie skoczyć na weekend do Sztokholmu. Razem z Freundem nieźle się zdeptaliśmy na tych sztokholmskich szkierach, bo my z zasady głównie chodzimy w ramach zwiedzania. Ogólne wrażenia ze Szwecji - pięknie, tylko niestety dosyć drogo. Jedyna tania rzecz to bilety lotnicze z Polski ;). Niemniej kiedyś w głowie pojawił mi się szalony pomysł objechania dookoła całego Bałtyku samochodem i mam nadzieję, że to marzenie uda się zrealizować i zobaczyć m.in więcej Szwecji :).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o proponowane przez Ciebie atrakcje, to koniecznie chciałabym pojechać na farmę łosi. Uwielbiam miejsca, gdzie można się bliżej zaznajomić ze zwierzakami, które normalnie są poza naszym zasięgiem. Wciągam tę farmę na moją bucket list :)!
Jeśli mogę podpowiedzieć, to na Kaszubach, we wsi Ostrzyce znajduje się farma łosi, założona przez Szwedów (bardzo sympatycznych zresztą). Może kiedyś przy okazji uda się zajrzeć ;)
UsuńKarolina, jadę koniecznie (jeszcze nie wiem, kiedy). Uwielbiam Kaszuby, mój ulubiony region na wakacje w Polsce, a kilka lat temu byłam nawet dokładnie w okolicy Ostrzyc. O tej Łosiowej Dolinie słyszałam, wspominałam w linkowanym starym poście o łosiach, Szwedzi-założyciele z "mojego" Orrviken. Nie byłam pewna, czy to jeszcze istnieje, bo ich strona sprawiała wrażenie dość nieaktualnej, ale teraz dzięki poszukiwaniu w Google wygląda na to, że wszystko jest ;) Dzięki za przypomnienie, uściski!
UsuńKarolina dzięki za wskazówkę, ale chwilowo Kaszuby, a w zasadzie cała Polska jest poza moim zasięgiem, ale czytelnikom Szwecjobloga ta informacja na pewno się przyda :)
Usuńprzyznaję, że sama znalazłam się pod ogromnym urokiem łosi. nie było mi jeszcze dane znaleźć się na ich farmie, ale mam już za sobą pierwsze doświadczanie z reniferami :)
OdpowiedzUsuńTa lista pokrywa się z moją, którą zrobiłem jadąc do Szwecji, niestety nie udało mi się zrealizować pierwszego punktu. Przejechaliśmy 2,5 tys km, a ja nigdzie nie zobaczyłem łosia ;/ Nie liczę tego w Skansenie z Sztokholmie ;p Znaków pełno, a zwierzaków brak ;p Na loopis trafiliśmy kilka razy. Byliśmy na takich stałych, gdzie w szopce obok domu jest wręcz urządzony sklep ze starociami :) Masa rzeczy :)
OdpowiedzUsuńKonik był jednym z naszych celów zakupowych. Można je spotkać na każdym kroku, w różnych odsłonach. My zdecydowaliśmy się na najbardziej klasyczny-czerwony. Niestety ceny są dosyć wysokie...
Ha:) A my wyruszamy na Północ w najbliższą sobotę i spora część trasy będzie właśnie przez Szwecję:) Dziękuję za ten post i dobre rady:) Co do koników to w zdumienie wprawiły mnie te w kolorze różowym... hmmmm.. :):) Pozdrowienia serdeczne:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej spodobały mi się łosie i koniki ;)
OdpowiedzUsuńBył jakiś czas temu w internecie artykuł Wajraka za co można kochać łosie - to tylko potwierdziło moje przekonanie, że to najbardziej pocieszne dzikie zwierzaki. A na szkiery i ja bym się chętnie wybrała.
OdpowiedzUsuńBaaardzo Ci dziękuję, Natalio za ten wpis :)
OdpowiedzUsuńGdy byłam w Szwecji udało mi się zaliczyć tylko pierwszy punkt z Twojej listy. I to na dodatek nie z tak bliska jak bym chciała, ale też warunki nie były kontrolowane- dostrzegliśmy je jadąc samochodem- stały jakieś 50 metrów od drogi :) Udało się tylko fotkę pstryknąć i pobiegły dalej :)
OdpowiedzUsuńJuż kocham te łosie :) Od dziś powiedzenie komuś "Ty łosiu!" będzie dla mnie komplementem! ;)
OdpowiedzUsuńte drewniane koniki mają swój urok :)
OdpowiedzUsuńprzyznam się, że nigdy nie widziałam żadego łosia na żywo
bardzo interesujący wpis :)
A nie mają Szwedzi jakiegoś kanału, gdzie można oglądać łosie na żywo przez internet? :D Oglądałabym jak polskie żubry :D:D Jeśli kiedyś pojadę do Szwecji ,to z pewnością przywiozę ze sobą łosia :P Co tam koniki, łosie w moim przypadku wygrywają. :)
OdpowiedzUsuńA gdzie są polskie żubry na żywo na necie, Ola? Ja Szwecję pasjami uwielbiam, im większe zadupie, tym bardziej uwielbiam! A raz nawet łoś nam zajrzał do namiotu. Zdjęcia nie zrobiłam, bo byłam zbyt zajęta próbami panicznej ucieczki :D A, nie, to chyba było w Finlandii!
OdpowiedzUsuńŁosie online z Orrviken właśnie są tutaj: http://moosegarden.com/camera.html :D
UsuńSzkiery! To słówko znam z książek Camilli Lackberg (jestem bardzo dumna z siebie;))
OdpowiedzUsuńRozczuliły mnie te łośki, to takie słodkie zwierzęta. No i konik - faktycznie, ma coś w sobie :)
alessandra
Pooglądam łosie ze Szwecji, a żubry z Polski :D
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod wszystkimi punktami! Na farmie łosi nigdy nie byłam ale bliskie spotkania zdarzyły się wielokrotnie. I tak jak napisałaś, bliskie spotkania na drodze do przyjemnych niestety nie należą... Łośki są bardzo fajne ale trochę głupie bo ładują się pod koła samochodów :( A poza tym, szkiery, rybki, loppisy i konik z Dalarny - kwintesencja szwedzkości!
OdpowiedzUsuńTo teraz wiem, skąd są te koniki! Widziałam kiedyś u znajomej i chciałam takiego znaleźć, ale mi sie nie udało. ;-)
OdpowiedzUsuńodwlekam Skandynawię, a co zajrzę do Ciebie, mam ochotę przenieść się tam choćby zaraz ;)
OdpowiedzUsuńTrafiłaś z tym postem, bo już powoli rozglądam się i planuję jakieś wakacje :))
OdpowiedzUsuńA pamiętam jak do Ciebie trafiłam i zapoznałam się z kiszonym śledziem a teraz można nie tyle go spróbować na urlopie, co jeszcze pobyć z łosiem i uciec na odpoczynek do takiego czerwonego domku! Pięknie! :)
Baaardzo chętnie bym odwiedziła tą farmę łosi! Urocze zwierzaki. Ze Sztokholmu przywiozłam figrurę dwóch łosi... kopulujących ;)
OdpowiedzUsuńO konikach nie wiedziałam!
Śledzie uwielbiam każde chociaż surströmminga nie próbowałam, ale kiedyś to wreszcie zrobię ;))
Koniki cudne :) sama bym jednego chciała :D żeby oko cieszył :) Zaskoczyły mnie łosie, nie wiedziałam, ze gdzieś na świecie trzymają je na safari, albo, że można je karmić jak osiołki czy inne bardziej łagodnie wyglądające zwierzaki :)
OdpowiedzUsuń