Majowa edycja akcji "W 80 blogów" dookoła świata zapowiada się naprawdę wesoło - tym razem wspólny temat, wokół którego na różnych blogach kulturowych i językowych pojawią się dzisiaj, o tej samej godzinie, nowe wpisy brzmi "Z czego śmieją się mieszkańcy...". Spodziewajcie się więc rekomendacji komedii, sitcomów, zestawów memów czy kompilacji żartów z różnych stron świata. Lista linków jak zwykle czekać będzie na Was pod moim wpisem.
W przypadku Szwecji i tego, co bliskie mojemu sercu, wybór tematu był prosty: GÖTEBORGSHUMOR, czyli göteborski humor. Nie potrafię wprawdzie wyjaśnić historii tego fenomenu, przyjęło się jednak, że to göteborczycy mają najbardziej specyficzne poczucie humoru w całej Szwecji. Wiele opowiadanych przez mieszkańców Göteborga kawałów to zabawne historyjki, których bohaterem jest Glenn (to podobno najpowszechniejsze imię w tym mieście) i które często śmieszą tylko wtedy, jeśli ma się pojęcie o göteborskim dialekcie. Okazuje się też, że mieszkańcy Göteborga są mistrzami żartów słownych (ordvitsar) - a więc takich, które akurat i mnie śmieszą najbardziej. Do czytania dzisiejszego wpisu najlepiej przygotować sobie szklankę wody do popijania suchych kawałów i perkusję do robienia klasycznego już ba-dum-tss. I spokojnie - wiem, że nie wszyscy czytelnicy znają szwedzki, więc wszystkie żarty będę tłumaczyć. Albo przynajmniej podpowiadać, z czego tu się można pośmiać.
No to zaczynamy. Moje spotkania z göteborskim humorem zaczęły się od znajdowania zabawnych grafik i tekstów na stronach pokroju szwedzkiego Kwejka:
en haj = rekin
Lejonkungen = Król Lew
simbassäng = basen, ale można to też odczytać jako Simbas säng = łóżko Simby
Vad kallar man en nyanställd på McDonald's?
- En nyburgare.
- En nyburgare.
Jak nazywa się nowego pracownika McDonald's?
Podobne w wymowie: en nybörjare = początkujący i en ny burgare = nowy burger
Hur tröstar man en vegan?
- Soja, soja, ingefära.
- Soja, soja, ingefära.
Jak pocieszyć weganina?
Såja, såja, ingen fara = Już, już, nic się nie stało.
Soja, soja, ingefära = Soja, soja, imbir.
Vad kallas det om det gör så ont att man svimmar när man tatuerar sig?
-Bläck out
-Bläck out
Jak nazywa się sytuacja podczas robienia tatuażu, kiedy mdleje się z bólu?
Blackout = omdlenie
bläck = tusz
Vilken ryss hade namnsdag för ett dygn sedan?
- Igor.
- Igor.
Jaki Rosjanin miał wczoraj imieniny?
Podobne w wymowie imię Igor i igår = wczoraj
Vad gör en arbetslös skådespelare?
- Spelar ingen roll.
- Spelar ingen roll.
Co robi bezrobotny aktor? - Nie gra roli.
Hör du om tjuven som stal almanackan? -
Ja, han fick 12 månader.
Ja, han fick 12 månader.
Słyszałeś o złodzieju, który ukradł kalendarz? - Tak, dostał 12 miesięcy.
Kiedy dotarłam już do Göteborga (i kiedy mój szwedzki był już na takim poziomie, że zaczęłam wyłapywać te wszystkie lokalne żarciki) - wtedy dopiero zaczęło się śmieszkowanie! Śmieszyło mnie wiele rzeczy, które napotykałam w codziennych sytuacjach:
Autobus wyświetlający napis: Buss och kram (dosł. autobus i uścisk),
nawiązanie do zwrotu Puss och kram (dosł. buziak i uścisk)
W deszczowy tydzień pojawiła się parafraza tekstu piosenki Håkana Hellströma Känn ingen sorg för mig Göteborg, tu zamiast Göteborg mamy podobnie brzmiące Blöteborg od blöt = mokry
Nymålat rör!! (alltså rör ej!) = Świeżo malowana rura (to znaczy, nie dotykaj).
Tu żart polega na tym, że rör znaczy zarówno "rura" jak i "dotknij", więc karteczkę można byłoby też odczytać jako: Świeżo malowane, dotknij!! (to znaczy, nie dotykaj)
Kiedy wybrałam się na "focze safari" (więcej o tej wycieczce przeczytacie we wpisie o Lysekil - KLIK!) i wreszcie udało nam się wypatrzyć pierwszą grupę fok wygrzewającą się na skałach, przewodniczka zaproponowała, żebyśmy wyjęli aparaty i zrobili sobie nie tyle selfie co sälfie (foka to po szwedzku säl).
Można było zażartować nawet z kampanii reklamowej Universeum - Welcome to Gothenburg. Home of sloths. Bo wiecie, jakie miejsce w Göteborgu nadawałoby się najlepiej jak dom dla leniwców (sloths)? Slothskogen - w mieście znajduje się bowiem park o nazwie Slottskogen (brzmi podobnie jak wymyślone słowo slothskogen, a samo słowo skog znaczy las)
They live in Slothskogen!!!! #göteborgshumor #göteborg #humor #sloth#sloths #slothskogen#slottskogen #universeum pic.twitter.com/gHHXJ1b4Rp— Bengt Persson (@bengtsterdesign) 26 lipca 2015
Co jeszcze? Göteborczycy z humorem traktują też swoje miasto. Wiele budynków, obiektów czy dzielnic nosi zabawne nazwy, oficjalnie lub tylko potocznie. Najbardziej znanym tego przykładem jest Feskekôrka, czyli "rybny kościół", który tak naprawdę jest halą targową, gdzie sprzedaje się głównie ryby i owocne morza. Ale z zewnątrz rzeczywiście może przypominać świątynię.
Szczególny stosunek, taką trochę love-hate relationship, mieszkańcy mają natomiast do innego rozpoznawalnego budynku. Lilla bommen ze względu na nietypowy wygląd zdecydowanie częściej nazywany jest "szminką", Läppstiftet, "klockiem Lego", Legobiten, albo "domkiem z Lego", Legohuset. Co ciekawe, kiedy budynek został uznany za najbrzydszy w całej Szwecji, nieco zakompleksieni Göteborczycy podobno mieli jednak powód do radości — bo wreszcie wyraźnie w czymś prześcignęli inne miasta.
Fontannę znajdującą się między pasami drogi przy Götaplatsen (na żadnym zdjęciu jej nie uwieczniłam) mieszkańcy z racji jej umiejscowienia nazywają Biltvätten - myjnią samochodową, Bussbidén - bidetem dla autobusów, Blötaplatsen - tu mamy "mokre" zagranie na nazwie placu - albo Poseid-ån - od innej, znajdującej się w pobliżu fontanny z Posejdonem i słowa en å - rzeka.
Podobają mi się też dwa zabawne określenia związane z religią. W dzielnicy Heden znajduje się katolicki kościół pod wezwaniem Chrystusa Króla (Kristus Konungens katolska kyrka). Żartobliwie nazywany jest Hedendomen, co może znaczyć "katedrę w Heden" - tak samo jak Lundadomen to katedra w Lund, Nidarosdomen to katedra Nidaros w Trondheim czy Kölnerdomen to katedra w Kolonii. Żart nie polega tylko na nazywaniu zwyczajnego kościoła mianem katedry, ale na tym, że słowo hedendom znaczy... pogaństwo.
Drugie określenie odnosi się do wysokiego, nowoczesnego budynku hotelu Gothia Towers, przylegającego do budynku targów Svenska Mässan. Hotel nazywany jest Högmässan, co właściwie dałoby się przetłumaczyć jako "wysokie targi", ale poza tym högmässan oznacza uroczystą, ważną mszę.
Mam nadzieję, że uśmiechnęliście się pod nosem nie raz!
Źródła:
A tu przeczytacie, z czego śmieją się mieszkańcy:
Chin:
Biały Mały Tajfun - Z czego śmieją się Chińczycy?
Francji:
Français mon amour - Z czego śmieją się Francuzi?
Francuskie notatki Niki - Najukochańsza ofiara francuskich dowcipów
Gruzji:
Gruzja okiem nieobiektywnym: Z czego śmieją się Gruzini?
Hiszpanii:
Hiszpański dla Polaków - Z czego śmieją się Hiszpanie?
Japonii:
japonia-info.pl - Co śmieszy Japończyków
Kirgistanu:
Kirgiski.pl - Baśnie Niebiańskiej Beszbarmakii
Niemiec:
Niemiecki w domu - Z czego śmieją się Niemcy
Turcji:
Turcja okiem nieobiektywnym - Z czego śmieją się Turcy?
Włoch:
Studia, parla, ama - Z czego śmieją się Włosi?
Włoski Online - Z czego śmieją się Włosi?
Różnych krajów:
Daj Słowo - Z czego śmieją się na świecie? Z Polaków
Wcale nie suche, podobają mi się😀
OdpowiedzUsuń:D Bläck out!
OdpowiedzUsuńByłam w tym kościele rybnym i bardzo mi się podobał wybór wszelakiego rybstwa. Czy jego nazwa jest w jakimś miejscowym dialekcie?
OdpowiedzUsuńTak, zgadza się! W standardowym szwedzkim byłby to "Fiskekyrkan" :)
UsuńZabawne nazwy budynków to bardzo dobry pomysł. Od razu jest weselej. Nie wiedziałam, że tak jest w Szwecji. Muszę kiedyś w końcu pojechać :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy kiedyś będę miała okazję zrobić sobie "sälfie" :D
OdpowiedzUsuńSoja, soja, ingefära! :D
OdpowiedzUsuńHaj fajv jest najlepszy!!!
OdpowiedzUsuńW ogóle, mam wrażenie, że humor to taki magiczny kluczyk do odkrycia ducha danego kraju. No i w samej nauce języka najfajniejszy jest chyba ten moment właśnie, kiedy rozumie się żarty i gry słów. Mają w sobie coś nieuchwytnego i magicznego. :)
Trendsetterzy humoru ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis.