01 lipca 2016

Mons Kallentoft i kryminalne zagadki Linköpingu

Jeśli czytam kryminały, to najczęściej latem. Trochę dlatego, że jesienne i zimowe wieczory są już wystarczająco mroczne i przygnębiające, więc więcej ponurości mi już nie potrzeba. Trochę też dlatego, że latem ciągnie mnie do mniej zobowiązujących lektur. Takich, których akcja wciągnie mnie podczas podróży pociągiem tak, że zapomnę o tym, że siedzę w zatłoczonym przedziale. Albo takich, które można zabrać ze sobą, żeby nie nudzić się na plaży. Chociaż w przypadku kryminałów z tą plażą to nie zawsze taki dobry pomysł - tak wiele powieści osadzonych w szwedzkich realiach zaczyna się od zwłok znalezionych na plaży właśnie, że czasem aż strach potem bezmyślnie grzebać w piasku ;) Jeśli i Wy macie podobne preferencje, to pewnie przyda się Wam kilka recenzji na lato. No to zaczynamy!




Choć zazwyczaj irytują mnie kryminały-spaghetti, rozciągające się na wielotomowe serie, to po kolejne książki Monsa Kallentofta sięgam bez zawahania. Może poniekąd z sentymentu. Pamiętam moją pierwszą wizytę w szwedzkiej księgarni, Kallentoft był wtedy na topie, jedna z jego powieści znajdowała się wśród bestsellerów. To jej okładkę, niby piękną, ale przerażającą jednocześnie, widziałam dosłownie wszędzie. To była pierwsza książka, która wtedy zwróciła moją uwagę, a później chyba pierwszy szwedzki kryminał (w każdym razie na pewno jeden z pierwszych), który przeczytałam w całości po szwedzku. Muszę zresztą przyznać, że po szwedzku czyta się Kallentofta jakoś zdecydowanie lepiej niż w polskim przekładzie.

Książki Kallentofta od razu zaintrygowały mnie ciekawym rozwiązaniem: główna bohaterka cyklu, komisarz Malin Fors z Linköpingu ma bowiem niesamowity dar, którym jest jej niezwykła, wręcz nadnaturalna intuicja. Ponadto, narratorami w różnych częściach powieści są... zmarłe ofiary, patrzące już gdzieś z góry i na prowadzących śledztwo policjantów, i na mordercę. Z początku naprawdę przyprawia to o dreszcze, przy kolejnej części wplatanie głosów duchów w narrację może trochę irytować, ale tak czy siak, ten zabieg daje czytelnikowi możliwość spojrzenia na zło z innej, nieoczekiwanej perspektywy.

okładki kryminałów Kallentofta - piękne i bardzo niepokojące

Główna bohaterka to postać ciekawa sama w sobie: zdecydowana, odważna, twardo stąpająca po ziemi kobieta, pracująca w zmaskulinizowanym policyjnym świecie. Czasem można jej zazdrościć pewności siebie, wytrwałości w dążeniu do celu, ale jak się okazuje później w kolejnych częściach: Malin Fors to nie tylko siła. To też seria słabości, które powoli będą ciągnąć ją na dno. Czasem więc przy lekturze można nieźle zdenerwować się na bohaterkę (czy raczej na autora) za to, jakie życiowe decyzje podejmuje. Nie raz pytałam się w myślach, co Kallentoft może wiedzieć o kobietach, skoro stworzył Malin Fors taką, jaka jest. Ale w gruncie rzeczy komisarz Fors jest postacią bardzo spójną, "niepolukrowaną", a choć czasem są powody, by jej naprawdę nie lubić, to właśnie ona, jej losy i pogmatwany życiorys jest tym, co tak przyciąga. Zresztą, Kallentoft stara się o to, by każdy z policjantów z Linköping z otoczenia pani komisarz był dla czytelnika "kimś" - więcej niż tylko nazwiskiem, przewijającym przez kilkaset stron. Cały zespół jest więc niezłą mieszanką charakterów i historii. 

Jest coś jeszcze. Kryminały Kallentofta to nie tylko źli mordercy, tajemnicze ofiary i dzielni policjanci. To nie tylko rozwiązywanie zagadki "po nitce do kłębka". W kolejnych tomach autor zwraca uwagę na różne problemy i zjawiska, przez które w Szwecji czasem coś zgrzyta. A to kwestia imigrantów, a to społeczne i klasowe nierówności, a to szemrane adopcje z Wietnamu albo skandale w domach spokojnej starości.

Seria o Malin Fors to w zasadzie kilka podserii -  pierwsza, gdzie ważna jest metaforyka związana z porami roku (Ofiara w środku zimy, Śmierć letnią porą, Jesienna sonata, Zło budzi się wiosną, Piąta pora roku), druga - inspirowana żywiołami (Wodne anioły, Duchy wiatru, Ziemna burza i niewydana jeszcze w Polsce część Łowcy ognia) i wreszcie trzecia, związana ze zmysłami, którą rozpocznie Djävulsdoften (dosł. Diabelski zapach) premierą w Szwecji w październiku tego roku. Taki pomysł na szukanie punktów wyjścia do budowania fabuły wydaje mi się bardzo intrygujący.

Książki Kallentofta sprzedają się w milionach egzemplarzy w łącznie dwudziestu dziewięciu krajach. W Polsce ostatnio ukazała się część Ziemna burza - i nie zawodzi czytelników. Ma w sobie siłę oszczędnego, surowego wręcz języka autora. Dalej dotyka aktualnych palących kwestii: w tym tomie Kallentoft pisze m.in. o rasizmie i Szwedzkich Demokratach. Tym razem powieść porywa też tym, że jak w żadnej innej poprzedniej części policjanci muszą się naprawdę spieszyć, by zdążyć przed mordercą, który bezczelnie bawi się z nimi w brutalną grę.



Mons Kallentoft odwiedził Polskę w tym roku maju, między innymi w związku z Międzynarodowymi Targami Książki w Warszawie. Miałam okazję na króciutką pogawędkę podczas podpisywania książek - było przesympatycznie!

tu czekam w kolejce po autograf i żeby zamienić kilka słów z autorem
zdjęcie z materiałów Domu Wydawniczego Rebis


a tu autograf :)

A Wy, znacie książki tego autora?


Mons Kallentoft, seria o komisarz Malin Fors (2007 - 2016):
tłum. Bratumiła Pawłowska-Pettersson, Inga Sawicka, Anna Krochmal, Robert Kędzierski (różne tomy)
Dom Wydawniczy Rebis

5 komentarzy:

  1. Ja mam jedna z jego ksiazek ale jak zaczelam czytac to jakos nie moglam sie przez poczatek przebic. Za to utknelam w ksiazkach Kallentofta w duecie z Luttemanem tzw. Herkulesserien. Zack i Leon to dwie pierwsze czesci w tym roku wyszla Bambi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zack już za mną, planuję też recenzję. Jak dla mnie Herkulesserien jest jeszcze bardziej surowa, bardziej brutalna.

      Usuń
  2. Kiedyś nie mogłam przekonać się do kryminałów ale z wiekiem mi się zmieniło i teraz to moje ulubione książki. Tego autora nie czytałam ale mnie zaciekawiłaś i będę szukać jej książek :) Ja zakochałam się w Miłoszewskim, tylko jego seria dobiegła końca i poszukuje nowości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam wrażenie, że seria Kallentofta to jedna z najbardziej skrajnych, jeśli chodzi o opinie. jednych zachwyca, innych zniesmacza, mnie osobiście strasznie podobają się wstawki w których wypowiada się ofiara.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wszystkie książki Monsa Kallentofta - seria z Malin Fors wymiata :) Właśnie czytam "Zapach diabła". Seria Herkules, z Zackiem tez wciagająca :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...