To nie pomyłka. Haga to nie tylko miasto w Holandii, ale też dzielnica Göteborga. Jej nazwa nie ma jednak nic wspólnego z holenderską Den Haag, pochodzi od szwedzkiego słowa hagar (raczej jego dialektalnej formy haga), oznaczającego łąki - kiedyś porastały one tereny dzisiejszej Hagi.
Historia dzielnicy sięga roku 1648, kiedy królowa Krystyna zadecydowała o powstaniu pierwszego göteborskiego przedmieścia. Zaczęto tu budować z początku drewniane domy, a kilka wieków później tak zwane landshövdingehus - "domy wojewody", typowe dla zabudowy Göteborga, które swoją nazwę zawdzięczają ówczesnym regulacjom prawnym, dotyczącym wznoszenia domów. Otóż, w XIX w. zgodnie z prawem domy z drewna mogły mieć maksymalnie dwie kondygnacje - taka zabudowa miała zapobiegać pożarom. Oczywiście, zaczęto próbować obejść ten przepis i stawiać domy, których pierwsza kondygnacja była ceglana, a dwie kolejne drewniane. Takie rozwiązanie wspierał ówczesny wojewoda.
Dzielnicę poddano gruntownej przebudowie i renowacji w latach 80., ale w większości zachowano jej stary styl, który odróżnia tę okolicę od innych miejsc w Göteborgu.
Nam ta okolica niezwykle przypadła do gustu. Urzekł nas jej klimat, taki trochę jakby z innej bajki. Często specjalnie tak planowaliśmy trasy naszych spacerów, by w drodze tam lub z powrotem przejść przez ulice Hagi, za punkt orientacyjny mając siedemnastowieczną redutę Skansen Kronan.
W broszurach dzielnica reklamowana jest angielskim hasłem "Cosy shopping & fika since 1648" i nazywana jest "małym miasteczkiem w mieście". I rzeczywiście, coś w tym jest. Haga to naprawdę niemal tylko kawiarnie i sklepiki z antykami, pamiątkami, zabawkami, ręcznie produkowanymi mydłami i tym podobnymi towarami. Życie tutaj toczy się trochę innym rytmem. Widać to szczególnie późnym wieczorem - gdy sklepy i większość kawiarni się zamyka, Haga jakby się wyludniała. Zdecydowanie ożywa jednak, gdy organizowane są tu uliczne pchle targi - loppis, które też mają swoją specyficzną atmosferę, bo sprzedający lubią sobie też po prostu pogadać.
Jeśli będziecie w Göteborgu i przyjdzie Wam ochota na spacer uroczymi uliczkami, chcielibyście wyskoczyć na fikę w ciekawym miejscu albo kupić oryginalne pamiątki - Haga jest dla Was. Co więcej - tylko tam widzieliśmy tak wielkie bułeczki cynamonowe.
Źródła:
zdjęcia z własnego archiwum
Klimatyczna, ciekawa dzielnica. Fajna wycieczka :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje posty, zawsze są ogromną dawką cennej wiedzy i pięknych zdjęć!
OdpowiedzUsuńa Hagę można znaleźć też i w Sztokholmie i w Karlstadzie - zawsze zastanawiałam się czy to na cześć "miasta" Hagi, a dzięki Tobie już wiem!
Dzięki za miłe słowa! A ja nie wiedziałam, że Haga jest też w Sztokholmie ;)
UsuńA ja zakochałam się ostatnio w innej część Goteborga, zupełnie nieturystycznej. Wkrótce u mnie - zapraszam ! ;-)
OdpowiedzUsuńps.Haa rzeczywiście ma swój niepowtarzalny klimat jednak ja ukochałam Vasagatan ;-) znasz?
Znam, znam! ;) Już zaciekawiłaś tą nieturystyczną częścią, zajrzę chętnie!
Usuńim więcej wpisów na temat Göteborga u Ciebie widzę, tym bardziej żałuję, że w czerwcu nie było czasu, aby bliżej się temu miastu przyjrzeć... buuu...
OdpowiedzUsuńgenialny klimat, już widzę, że bardzo by mi się tam podobało :)
OdpowiedzUsuńSwietny post jak zwykle. mam do Ciebie prosbe, jakbys mogla oczywiscie. Interesuje sie rodzinamy krolewskim, Szwedzka najbardziej wiem na ich temat sporo, ale chcialabym sir dowiedziec jak sa postrzegani przez samych Szwedow. jaki maja stosunek do niej, czy just lubiana czy musza placic na nich tylko podatki itp itd. ciekawi mnie Twoja opinnia i mieszkancow Szwecji ;)
OdpowiedzUsuńTo dobre pytanie i ciekawa kwestia! Postaram się przygotować na ten temat osobny post. Mogłabyś skontaktować się ze mną mailowo, szwecjoblog@gmail.com?
UsuńSklepy z antykami, pchli targ, czy wszystko to co uwielbiam. Do takich miejsc chce się wracać i nigdy się nie znudzą...
OdpowiedzUsuńa ja łapię to szwedzkie, wakacyjne słońce na zdjęciach:))
OdpowiedzUsuńCzy informacja turystyczną jest czynna w weekend i czy mają przewodniki? Pojde kupic duze kanelbullar ;)
OdpowiedzUsuńInformacja turystyczna (Turistbyrån, przy Kungsportsplatsen) teraz, poza sezonem, jest otwarta w dni powszednie 9.30-17.00, w soboty 10.00 - 14.00. Nie pamiętam, czy mają obszerniejsze książkowe przewodniki, ale na pewno znajdziesz dużo ciekawych broszur! :)
Usuń"Pojde kupic duze kanelbullar" hahaha po jakiemu to cos? Przynajmniej by bylo DUZO ;-))) albo kanelbulle w cudzyslowie
UsuńAutorowi/Autorce chodziło chyba o ich wielkość a nie ilość :)
UsuńChętnie porwałabym taką bułeczkę cynamonową i wyruszała w dzielnicę :))
OdpowiedzUsuńW teren, tak ale buleczki nie radze. Nie ma gorszego swinstwa niz te drozdzowki, chyba ze sie zrobi je samemu w domu z produktow jadalnych ;-))
UsuńSzwecja jest wspaniałym krajem dla osób, które uwielbiają turystykę - wiele pięknych budynków i innych form architektury, których u nas na pewno nie spotkamy. Skandynawskie budownictwo tak bardzo się wyróżnia :)
OdpowiedzUsuńkolorowo, i apetycznie wyglądają te wielkie buły cynamonowe :)
OdpowiedzUsuńpiękne, urokliwe uliczki, zawsze wzdycham do takich. ostatnio moja koleżanka była służbowo w Szwecji i dostałam właśnie takiego czerwonego konika ze zdjęcia - tylko w formie magnesu :)
OdpowiedzUsuńStrasznie długo mnie u Ciebie nie było, ile mam zaległości do nadrobienia!
OdpowiedzUsuńOczarowało mnie pierwsze zdjęcie :) Urocza dzielnica, bardzo klimatyczna. A koniki coraz bardziej mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy post ? ;)
OdpowiedzUsuńPo weekendzie, postaram się :)
Usuńkiedy będzie nowa notka?
OdpowiedzUsuńNo to mam już trzy ważne powody, aby jechać do Göteborga - Saluhallen, Haga i ogromne cynamonowe bułeczki - uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńDzień dobry :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam zwiedzać obce kraje z okienka monitora, czytać o zwyczajach i obyczajach... dlatego chętnie będę tutaj zaglądać. Pozdrawiam i cieszę się, że odkryłam ten blog :)