Możemy się wiele nauczyć, przyglądając się własnej historii i przeglądając się w niej jak w lustrze. Przy tworzeniu własnego portretu dobrze jest jednak zmienić perspektywę. I to wcale nie musi być bardzo długi dystans, wystarczy spojrzeć przez Bałtyk. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się z polskiej premiery szwedzkiej książki Hermana Lindqvista i z polskiego brzmienia jej tytułu (w oryginale dosłownie: Szwecja - Polska. 1000 lat wojen i miłości).
To publikacja ciekawa z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że w Polsce tak chętnie pisze, czyta i uczy się o Szwecji, podczas gdy fascynacje mieszkańców kraju po drugiej stronie Bałtyku są jednak inne (na tę asymetrię w blurbie na okładce zwraca uwagę Katarzyna Tubylewicz). Przez Bałtyk czytałam nie tylko jako opowieść o tysiącu lat polskiej, szwedzkiej i polsko-szwedzkiej historii. Była to dla mnie w dużej mierze opowieść, z której wyczytać można, jak kształtuje się nasz obraz własny: jak Szwedzi widzą siebie i jak postrzegają Polskę, ale też co Polacy myślą o sobie samych. Interesujące jest też to, jak generalnie przyglądanie się historii i patrzenie w przyszłość budzą inne skojarzenia i inne emocje w Szwecji i w Polsce. Rozmawiałam o tym między innymi z Niklasem Orreniusem (autorem Strzałów w Kopenhadze) i Wiktorią Michałkiewicz (autorką Kraju nie dla wszystkich), tę samą myśl znalazłam też u Hermana Lindqvista:
Sposób postrzegania historii przez Polaków i Szwedów zasadniczo się różni. Na kartach tej książki można było przeczytać, jak Szwecja i Polska przez tysiąc lat historii czasami się ze sobą zderzały, czasami szły obok siebie, a czasami żyły w zupełnie innych światach. (...) Szwedzi wspominają historię rzadko albo wcale. (...) Natomiast w Polsce historia jest niezwykle żywa i wszechobecna. Niemal co miesiąc świętuje się lub obchodzi rocznicę jakiegoś wydarzenia historycznego. (...) Pamięć kilku naszych szwedzkich tak zwanych królów-bohaterów jest świętowana głównie przez cukierników i dziwaków interesujących się historią. Nasze liny do przeszłości zostały odcięte dawno temu.
Ciekawą postacią jest też sam autor: to szwedzki pisarz i dziennikarz, który przez ponad dwadzieścia lat był zagranicznym korespondentem prasowym. Dzięki temu miał okazję odwiedzić ponad sto państw i mieszkać w jedenastu różnych stolicach. Ma w dorobku sześćdziesiąt siedem tytułów, które sprzedały się w łącznym nakładzie ponad czterech milionów egzemplarzy. Był także prywatnym nauczycielem historii dla następczyni szwedzkiego tronu, księżniczki Wiktorii. Od 2014 roku mieszka z żoną Polką w Warszawie. Książka Przez Bałtyk powstała we współpracy z Lilianą Komorowską-Lindqvist: czytała polskie źródła oraz jak to ujęła w jednym z wywiadów: Herman zrobił ciasto, a ona dorzucała rodzynki.
Podczas lektury nie raz pewnie odkryjemy, czego nie wiemy o sobie nawzajem, ale może i o sobie samych. A co być może najważniejsze, w tej opowieści czytelnie wybrzmiewa myśl, że choć na historię składają się pojedyncze wydarzenia, to tworzą ją przede wszystkim ludzie. A do tego - w przeciwieństwie do tych, których pewnie większość z nas zapamiętała ze szkolnych lekcji historii - bardzo ludzcy! I tak dowiemy się na przykład, że Sygryda Storråda była trochę jak jakaś królewska Pippi Långstrump, król Zygmunt Waza publicznie okazywał żonie oznaki czułości i bawił się z dziećmi na podłodze, co w tamtych czasach raczej było niespotykane.
Herman Lindqvist pisze o Polsce i Szwecji z wielką pasją i sercem do tych dwóch krajów, zajmująco opisuje momenty, gdy ich dzieje się splatały, oraz te, gdy oddalały się od siebie na huśtawce losów. Ale w książce znajdziecie nie tylko opisy epokowych wydarzeń. Nie zabraknie też ciekawostek, także tych językowych, którymi można będzie błysnąć w towarzystwie. No bo czy wiedzieliście, że w okresie II RP w Polsce mieszkało więcej szwedzkich obywateli niż Polaków w Szwecji? Albo że w szwedzkim hymnie nie śpiewa się o Szwecji, a za to w polskim występuje nawiązanie do wojny ze Szwedami (jeśli czytaliście I cóż, że o Szwecji to to akurat pewnie wiecie)? A wpadliście na to, że "szwendanie się" rzekomo może pochodzić od słowa "Szwecja"? Pamiętaliście, że "szwedka" to potocznie kurtka albo kula inwalidzka? No i czy zastanawialiście się kiedyś nad tym że "szwedzkim stołem" można nazwać nawet bufet potraw z woka i sushi albo jak fascynujące dla obcokrajowca może być to, że "w języku polskim uprzejmość można wyrazić zdrobnieniami nawet wobec dorosłych": u fryzjera każą "oprzeć główkę" a w pociągu o "bilecik".
Moim zdaniem to lektura obowiązkowa: i to zdecydowanie nie tylko dla zainteresowanych historią czy studentów skandynawistyki, ale i dla wszystkich, którzy chcieliby spróbować spojrzeć na polską historię oczami Szweda.
Herman Lindqvist (we współpracy z Lilianą Komorowską Lindqvist) Przez Bałtyk. 1000 lat polsko-szwedzkich wojen i miłości (Sverige-Polen. 1000 år av krig och kärlek)
przeł. Emilia Fabisiak, Wydawnictwo Poznańskie 2022
PS Na Facebooku Szwecjobloga ogłosiłam konkurs, w którym do wygrania są zestawy Przez Bałtyk Hermana Lindqvista i I cóż, że o Szwecji mojego autorstwa. Na zgłoszenia czekam do 02.02.2022 do 23.59. Szczegóły w poście:
jak zwykle.Coś przegapiłem...Trudno,kupię i tak.O!Albo żonę poproszę...Pozdrawiam Leszek
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że gdyby nie Twój wpis droga autorko, to zapewne nie udałoby mi się trafić na tę niezwykle ciekawą pozycję. Także naprawdę dziękuję za nią, bo okazała się zajmującą lekturą, dzięki której spędziłam przyjemnie niejeden wieczór. Jedyne czego żałuję, to tego, że spóźniłam się na konkurs, w którym chętnie wzięłabym udział, jednak to drobnostka ;). Mam nadzieję, że będziesz publikowała kolejne swoje wrażenia na temat różnych książek, bo jednak to niezwykle cenne informacje zarówno dla mnie jak i zapewne dla wielu innych osób. Powodzenia w dalszej pracy!
OdpowiedzUsuń