Tajemnicza. Taka właśnie jest ta książka. Począwszy od tytułu i fantastycznej, budzącej niepokój okładkę, przez mroczne wydarzenie, od którego rozpoczyna się cała historia, po niezwykły nastrój, panujący w świecie przedstawionym w powieści i sam sekret z przeszłości, który próbują rozwiązać bohaterowie.
Dziś premiera Córek Marionetek Marii Ernestam.
Od samego początku dałam się wciągnąć w klimat niewielkiego szwedzkiego miasteczka na wybrzeżu. Biorąc pod uwagę charaktery i zachowanie ludzi, którzy tu mieszkają, mogłoby właściwie być każdym, przeciętnym nadmorskim miasteczkiem. Ludzie spacerują tu wzdłuż wybrzeża, pracują, pomagają sobie nawzajem, przeżywają miłość i miłosne zawody czy wreszcie plotkują. Ale to miasteczko jest jednak inne. To tutaj jedenastoletnia Mariana dokonuje straszliwego odkrycia: do jednego z drewnianych koni na karuzeli przywiązano jej ojca. Martwego. Sprawcy nie odnaleziono.
Po trzydziestu latach Mariana razem z siostrami wiodą całkiem spokojne życie. Ich artystyczne talenty sprawiają, że miasteczko wydaje się czytelnikowi nieco bajkowe i odrealnione: Mariana prowadzi sklep ze starymi zabawkami i zabytkowymi lalkami, czyta też baśnie dzieciom z pobliskiej szkoły. Elena ma cukiernię, w której tworzy prawdziwe słodkie dzieła sztuki, a Karolina przepięknie maluje i często na prośbę mieszkańców w cudowny sposób ozdabia trumny, w których żegnani są ich bliscy. Raz w roku siostry razem ze swoimi rodzinami oraz matką uruchamiają zabytkową karuzelę z drewnianymi końmi ku uciesze ludzi.
Pewnego dnia do miasteczka przyjeżdża Amerykanin Amnon Goldstein, który z początku bardzo szybko zyskuje zaufanie i sympatię mieszkańców. Z drugiej strony jego zainteresowanie dawnymi wydarzeniami z miasteczka wywołuje lawinę niespodziewanych wydarzeń, pojawiają się nowe zagadki i wychodzą na jaw mroczne tajemnice, o których nikt już nie chciał pamiętać.
Wszystko to autorka opisuje sugestywnym językiem, który w Szwecji doczekał się już własnego określenia - "ernestamski". Maria Ernestam rzeczywiście pisze w wyjątkowy sposób: nieco poetycko, jednocześnie czasami umieszczając czytelnika w samym środku wewnętrznych monologów głównej bohaterki.
źródło: FB Czwarta Strona |
Bardzo podobały mi się też pogłębione psychologiczne portrety postaci. Ernestam poprzez swoich bohaterów próbuje poniekąd odpowiedzieć, skąd się biorą zło i nienawiść albo raczej o to, w jaki sposób napędzają się ich mechanizmy. Ta część opowieści, wśród nieco magicznej otoczki bajek, karuzeli i marionetek, jest wzruszająca i boleśnie wiarygodna.
Dodam jeszcze, że sama przeczytałam książkę dwa razy. Naprawdę. Za pierwszym razem od deski do deski, niemal przygryzając wargi, nie mogąc się doczekać odpowiedzi na powracające wciąż pytania, które nurtują bohaterów. Za drugim razem wróciłam do powieści, znając zakończenie - byłam pod wielkim wrażeniem, jak wiele wydarzeń i wiele słów, na które może nie każdy czytelnik zwróci od razu uwagę, odgrywa jednak wielką rolę jako elementy większej układanki. Każdy puzzel na swoim miejscu. Majstersztyk.
Nie zapomnijcie też przeczytać posłowia. Nie ukrywam, że to właśnie słowa autorki o tym, jakie prawdziwe wydarzenia zainspirowały ją do napisania Córek marionetek, skłoniły mnie do ponownej lektury. Okazuje się, że kwestie takie jak tolerancja czy wartość człowieka nigdy nie przestają być aktualne. Tak samo to, że nierozumienie odmienności może prowadzić do lokalnych niesnasek i napięć, ale też to prawdziwych tragedii czy nawet pociągać za sobą wydarzenia o konsekwencjach dla całego świata. Przeczytajcie posłowie także dla tego, że odkryje przed Wami taką Szwecję, o której zbyt często się nie mówi.
Maria Ernestam, Córki marionetek
tłum. Magdalena Anna Kostrzewska
Czwarta Strona
rok wyd. 2015
wydanie szwedzkie:
Marionetternas döttrar
Bokförlaget Forum rok wyd. 2012
wydanie szwedzkie:
Marionetternas döttrar
Bokförlaget Forum rok wyd. 2012