Nadszedł dzień, bez którego od kilku lat nie potrafię wyobrazić sobie poświątecznej rzeczywistości. Poznaliśmy słowa, które znalazły się na "liście nowych słów" (nyordslistan) przygotowywanej przez Radę Języka Szwedzkiego i czasopismo Språktidningen! To lista ciekawa z językowego punktu widzenia, ale też doskonale podsumowująca otaczającą nas rzeczywistość: ukazuje słowa, które były istotne i zrobiły "karierę" w mijającym właśnie roku, często pojawiając się w mediach. Można więc powiedzieć, że odzwierciedlają to, co działo się na świecie w tym czasie. To nie Rada ustala odgórnie, jakie słowa znajdą się na liście, ale trafiają na nią słowa, które wyłapano właśnie dzięki śledzeniu tego, co w języku się dzieje.
Wpisy o listach z poprzednich lat przeczytacie Szwecjoblogu, na przykład o roku 2017, roku 2016 i roku 2015. Pełną bieżącą listę znajdziecie na stronie Rady Języka Szwedzkiego. Ja natomiast jak zawsze przedstawię przykłady, które uznałam za najciekawsze.
Tegoroczną listę otwiera słowo aquafaba. To woda po roślinach strączkowych, najczęściej ciecierzycy, która świetnie sprawdza się jako zamiennik białka jajka w przepisach na wegańskie dania. Nazwa powstała z dwóch łacińskich słów, oznaczających wodę (aqua) i fasolę/bób (faba). Aquafabą zachwycił się w ostatnim czasie cały kulinarny świat, nic dziwnego, że słowo zrobiło karierę także w Szwecji.
Jak co roku na liście znalazły się słowa związane z kwestiami ochrony środowiska i zmian klimatu. W Szwecji dużo mówiło się o uczuciu flygskam, wstydzie związanym z lataniem - wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jakim obciążeniem dla środowiska jest podróżowanie samolotem i czują się niekomfortowo, kiedy muszą zdecydować się na taką podróż. Innym zjawiskiem jest też obarczanie innych poczuciem takiego wstydu. Kolejnym słowem jest nollavfall, zerowe odpady, które u nas przyjęły się pod angielskim pojęciem zero waste. Ograniczenie produkowanych przez nas śmieci to na przykład rezygnacja z plastikowych reklamówek, plastikowych słomek, przerzucanie się na pasty do zębów w proszku i szampony w kostce, które nie potrzebują dodatkowych opakowań. Z życiem w stylu eko wiąże się też bokashi, czyli japońska "sztuka" kompostowania odpadów dzięki mikroorganizmom efektywnym.
Co roku na listę trafiają także słowa związane z komputerami i technologiami cyfrowymi. Bardzo spodobało mi się pojęcie cyberhygien czyli cyberhigieny: rutyn, mających zapewniać cyfrowe bezpieczeństwo. W Szwecji, w kraju, gdzie bardzo dużo transakcji przeprowadza się bezgotówkowo, coraz częściej mówiło się o wprowadzeniu do obiegu oficjalnej e-waluty, jaką miałaby być e-korona (e-krona).
Bardzo ciekawe wydają mi się słowa, które opisują społeczeństwo i zachowania ludzi. Moją uwagę przykuło słowo förpappring, które dosłownie można przetłumaczyć jako "zapapierowanie". To taka struktura organizacji, gdzie ciągle wymagane są dokumenty, co ma służyć mierzeniu, liczeniu i kontrolowaniu wszystkiego. My słowa "papierologia" używamy już od dawna 😉 Innym ciekawym słowem jest czasownik menscertifiera, to znaczy zapewniać w miejscach pracy wzgląd na miesiączkujące kobiety - a więc na przykład planować wystarczająco długie przerwy, by starczyło czasu na zmianę podpaski, tamponu czy kubeczka menstruacyjnego albo zapewniać środki higieniczne w toaletach. Podoba mi się brzmienie słów någonstansare i varsomhelstare. To dosłownie tacy "tutajnicy" i "gdziekolwiekiści", a więc osoby ceniące zakorzenienie, przywiązane do jednego miejsca oraz ci, którzy mogą żyć wszędzie i tego przywiązania nie czują. Z języka angielskiego zaczerpnięto słowo incel, pochodzące od involutary celibate, czyli mimowolny celibat. Incele to osoby (głównie mężczyźni), które czują się nieatrakcyjne i (jak twierdzą) są zmuszone pozostawać w celibacie, ze względu na to, że społeczeństwo promuje wysokie wymagania stawiane partnerom. Nowym pojęciem jest też mikrootrohet, mikroniewierność, zdrada, która nie dotyczy seksualnego skoku w bok, ale zachowań mniejszego kalibru. Zdecydowanie przyjemniejszym słowem jest natomiast stöddjur - "zwierzę wsparcia". W polskich artykułach na ten temat często wykorzystywane jest anglojęzyczne pojęcie emotional support animal (ESA). ESA mogą na przykład towarzyszyć pasażerowi na pokładzie samolotu i pomagać mu poradzić sobie z lękiem przed lataniem.
Na tegorocznej liście nie mogło zabraknąć też nazwy tańca, będącego hitem internetu: flossa (potraficie zatańczyć floss dance?), a także VAR (Video Assistant Referee), czyli systemu wideoweryfikacji, o którym dużo słyszało się przy okazji tegorocznego mundialu. Słowa te były też kandydatami do angielskiego słowa roku 2018 słownika Collinsa (tam ostatecznie zwyciężyło single-use, jednorazowego użytku)
Co jeszcze? Mnie jak zawsze urzekają słowa proste, codzienne, może błahe, ale jak się okazuje, bardzo potrzebne w słowniku. W tym roku takim słowem jest lårskav, czyli otarcia na udach. Słowem skoskav, oznaczające otarcia od butów, odciski na stopach, posługiwano się w szwedzkim od dawna, a otarcia i odparzenia na udach okazały się być pewnym tabu, choć latem pewnie dla wielu osób są równie uciążliwe jak odciski. W tym roku zaczęto w mediach poświęcać im więcej uwagi, na przykład prezentując sposoby, jak sobie z nimi poradzić.
Tegoroczną listę otwiera słowo aquafaba. To woda po roślinach strączkowych, najczęściej ciecierzycy, która świetnie sprawdza się jako zamiennik białka jajka w przepisach na wegańskie dania. Nazwa powstała z dwóch łacińskich słów, oznaczających wodę (aqua) i fasolę/bób (faba). Aquafabą zachwycił się w ostatnim czasie cały kulinarny świat, nic dziwnego, że słowo zrobiło karierę także w Szwecji.
Jak co roku na liście znalazły się słowa związane z kwestiami ochrony środowiska i zmian klimatu. W Szwecji dużo mówiło się o uczuciu flygskam, wstydzie związanym z lataniem - wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jakim obciążeniem dla środowiska jest podróżowanie samolotem i czują się niekomfortowo, kiedy muszą zdecydować się na taką podróż. Innym zjawiskiem jest też obarczanie innych poczuciem takiego wstydu. Kolejnym słowem jest nollavfall, zerowe odpady, które u nas przyjęły się pod angielskim pojęciem zero waste. Ograniczenie produkowanych przez nas śmieci to na przykład rezygnacja z plastikowych reklamówek, plastikowych słomek, przerzucanie się na pasty do zębów w proszku i szampony w kostce, które nie potrzebują dodatkowych opakowań. Z życiem w stylu eko wiąże się też bokashi, czyli japońska "sztuka" kompostowania odpadów dzięki mikroorganizmom efektywnym.
Co roku na listę trafiają także słowa związane z komputerami i technologiami cyfrowymi. Bardzo spodobało mi się pojęcie cyberhygien czyli cyberhigieny: rutyn, mających zapewniać cyfrowe bezpieczeństwo. W Szwecji, w kraju, gdzie bardzo dużo transakcji przeprowadza się bezgotówkowo, coraz częściej mówiło się o wprowadzeniu do obiegu oficjalnej e-waluty, jaką miałaby być e-korona (e-krona).
Bardzo ciekawe wydają mi się słowa, które opisują społeczeństwo i zachowania ludzi. Moją uwagę przykuło słowo förpappring, które dosłownie można przetłumaczyć jako "zapapierowanie". To taka struktura organizacji, gdzie ciągle wymagane są dokumenty, co ma służyć mierzeniu, liczeniu i kontrolowaniu wszystkiego. My słowa "papierologia" używamy już od dawna 😉 Innym ciekawym słowem jest czasownik menscertifiera, to znaczy zapewniać w miejscach pracy wzgląd na miesiączkujące kobiety - a więc na przykład planować wystarczająco długie przerwy, by starczyło czasu na zmianę podpaski, tamponu czy kubeczka menstruacyjnego albo zapewniać środki higieniczne w toaletach. Podoba mi się brzmienie słów någonstansare i varsomhelstare. To dosłownie tacy "tutajnicy" i "gdziekolwiekiści", a więc osoby ceniące zakorzenienie, przywiązane do jednego miejsca oraz ci, którzy mogą żyć wszędzie i tego przywiązania nie czują. Z języka angielskiego zaczerpnięto słowo incel, pochodzące od involutary celibate, czyli mimowolny celibat. Incele to osoby (głównie mężczyźni), które czują się nieatrakcyjne i (jak twierdzą) są zmuszone pozostawać w celibacie, ze względu na to, że społeczeństwo promuje wysokie wymagania stawiane partnerom. Nowym pojęciem jest też mikrootrohet, mikroniewierność, zdrada, która nie dotyczy seksualnego skoku w bok, ale zachowań mniejszego kalibru. Zdecydowanie przyjemniejszym słowem jest natomiast stöddjur - "zwierzę wsparcia". W polskich artykułach na ten temat często wykorzystywane jest anglojęzyczne pojęcie emotional support animal (ESA). ESA mogą na przykład towarzyszyć pasażerowi na pokładzie samolotu i pomagać mu poradzić sobie z lękiem przed lataniem.
Na tegorocznej liście nie mogło zabraknąć też nazwy tańca, będącego hitem internetu: flossa (potraficie zatańczyć floss dance?), a także VAR (Video Assistant Referee), czyli systemu wideoweryfikacji, o którym dużo słyszało się przy okazji tegorocznego mundialu. Słowa te były też kandydatami do angielskiego słowa roku 2018 słownika Collinsa (tam ostatecznie zwyciężyło single-use, jednorazowego użytku)
Co jeszcze? Mnie jak zawsze urzekają słowa proste, codzienne, może błahe, ale jak się okazuje, bardzo potrzebne w słowniku. W tym roku takim słowem jest lårskav, czyli otarcia na udach. Słowem skoskav, oznaczające otarcia od butów, odciski na stopach, posługiwano się w szwedzkim od dawna, a otarcia i odparzenia na udach okazały się być pewnym tabu, choć latem pewnie dla wielu osób są równie uciążliwe jak odciski. W tym roku zaczęto w mediach poświęcać im więcej uwagi, na przykład prezentując sposoby, jak sobie z nimi poradzić.
Które z nowych słów chętnie zaimportowalibyście do polszczyzny?
Aquafaba u nas też od pewnego czasu robi karierę - i słownikową, i przede wszystkim - kulinarną :-)
OdpowiedzUsuń