Jak to możliwe, że dzień, który powinien kojarzyć się z przedświąteczną przytulnością, światłem w ciemności, okazją do spotkań nad szafranowymi ciasteczkami i grzanym winem, może jednak budzić kontrowersje i powodować zażarte dyskusje? O samym Dniu Świętej Łucji możecie poczytać w archiwalnym wpisie TUTAJ, a dziś wskażę Wam trzy najbardziej niewygodne kwestie związane z obchodami tego dnia i przypomnę fragmenty mojej książki I cóż, że o Szwecji.
W Szwecji Łucja w odniesieniu do współcześnie przebranej postaci z wiankiem ze świecami na głowie zapisywana jest już małą literą, lucia, tak jak w polskim słowniku ortograficznym człowieka przebranego w związku z obyczajem obdarowywania prezentami możemy nazwać już po prostu mikołajem - ponieważ jednak mikołaj w polskiej tradycji jest bardziej rozpoznawalny niż Łucja, pozwolę sobie trzymać się w tekście wielkiej litery.
Łucja a konkurs piękności?
Zwyczaj wybierania lokalnej Łucji zapoczątkowała sztokholmska gazeta "Stockholms Dagblad" w 1928 roku, pomysł podchwyciły potem gazety w innych miastach. Zwyciężczyni przewodniczy procesji w mieście, odwiedza szkoły i szpitale. Dziś jednak coraz więcej gazet przestaje organizować konkursy lub zupełnie zmienia kryteria wyboru Łucji. Coraz więcej dziewczyn bojkotuje też te konkursy.
Problematyczna jest już kwestia wybierania Łucji w szkołach, miastach i w skali całego kraju. Szwedów, tak często podkreślających wartość równości, tradycja głosowania na najlepszą kandydatkę zaczęła uwierać. W szkołach, by uniknąć organizowania konkursów piękności i popularności, które mogą stać się źródłem wykluczenia, coraz częściej wybiera się Łucję poprzez losowanie. W mediach zaczęto podkreślać, że wybory krajowej Łucji nie mają tak naprawdę charakteru konkursu piękności, a dużo ważniejsze jest to, jak kandydatki wypadną podczas wywiadów oraz czy potrafią śpiewać. Że już dawno przestał to być konkurs tylko dla niebieskookich blondynek o jasnej karnacji. Że wybory to sięgająca lat 20. tradycja. I że dziś głosowanie ma przecież zupełnie inny charakter, bo oddanie głosu to przekazanie pieniędzy na cele dobroczynne. W mieście Gävle w 2015 roku postanowiono nawet, że każda z kandydatek będzie reprezentowała inną fundację charytatywną.
W Malmö tegoroczna Łucja pochodzi z Polski. Wyboru dokonano spośród kandydatów, którzy dają dobry przykład mieszkańcom i wykazują duże zaangażowanie na rzecz miasta - niezależnie od wyglądu czy talentu wokalnego czy płci.
Sztokholmskie Łucje z lat 1948-1953 (od prawej do lewej), źródło |
Łucja a płeć?
No właśnie, niezależnie od płci! Czy w Szwecji, w kraju, w którym tak często mówi się o równouprawnieniu, Łucja musi być kobietą? Czy musi identyfikować się jako kobieta? Szczególnie, jeśli to taka Łucja, którą można zapisać małą literą, a więc niekoniecznie nawiązująca do samej świętej (jeśli przeczytaliście mój archiwalny post, wiecie już zresztą, że szwedzkie obchody Dnia Świętej Łucji z męczennicą z Syrakuz nie mają aż tak wiele wspólnego.
Z kraju spływają doniesienia o chłopcach, którzy wystąpili w białej szacie i świetlistej koronie w szpitalach czy domach opieki i wzbudzili mieszane uczucia wśród pacjentów. Albo o chłopcach, którzy zostali wybrani na Łucję w szkolnym głosowaniu, ale dyrekcja i nauczyciele ostatecznie nie pozwolili im na wystąpienie w tej roli. Albo o tych, którym co prawda pozwolono, ale sprzeciw zgłosili rodzice. O decyzjach wobec poszczególnych uczniów debatowano w całym kraju, odnosząc się do tradycji („oryginalna” Łucja była kobietą, więc to kobiety mają wcielać się w jej rolę), równouprawnienia (bo przecież często zdarza się, że dziewczynki z długimi włosami w przedstawieniach wcielają się w rolę Jezusa i nikt wtedy nie protestuje) i respektowania głosów dzieci (chłopcy-Łucje zostali przecież demokratycznie wybrani przez innych uczniów).
A demokratycznie podejmowane decyzje to w Szwecji też przecież ważne pojęcie.
A gdyby tak Lucią był Zlatan?
Łucja a zakazy?
W zeszłym roku twarzą łucjowej kampanii reklamowej sieci domów handlowych Åhléns został ciemnoskóry chłopiec. Spadł na niego ogrom hejtu - negatywne komentarze były przede wszystkim rasistowskimi komentarzami. Rodzina była zmuszona zwrócić się do sklepów z prośbą o zakończenie kampanii. W odpowiedzi na zaistniałą sytuację powstał hasztag #jagärlucia (dosł. #jajestemłucją), a internet obiegły tysiące zdjęć osób, pozujących w białych szatach, z wiankami i świecami na głowach, pokazujące, jak różne oblicza ma dziś Łucja. Na swoich profilach na Instagramie takie zdjęcia wrzucili m.in. minister kultury Alice Bah Kuhnke, a także dziennikarze Tilde de Paula i Peter Jihde.
Coraz częściej też robi się głośno o szkołach i przedszkolach, gdzie odchodzi się od łucjowych tradycji czy wręcz sie ich zakazuje
Wszystko za sprawą szkoły w Laxå, gdzie kilka lat temu na czas obchodów zakazano dzieciom jedzenia pierniczków, przebierania się za pierniczkowe ludziki czy nawet śpiewania świątecznej piosenki o pierniczkach, które pochodzą z pierniczkowego kraju i są całe brązowe. Dlaczego? „Żeby nikomu nie zrobiło się przykro”.
W tamtej historii podejrzewano, że chodzi o kwestie różnic kulturowych, a okazało się, że zakaz miał przysłużyć się zdrowiu dzieci - tak samo jak zakazane w polskich szkołach drożdżówki 😉
W tym roku głośno było natomiast od przedszkolu w Motali, które rzekomo miało zakazać obchodów Łucji w ogóle. W mediach znów zawrzało, znów larum podnieśli ci, którzy chcieli bronić szwedzkich tradycji przed multikulturowością (przypominam raz jeszcze wpis o samym święcie, który pokazuje, że to tradycja sama w sobie multi-kulti). Tymczasem okazało się, że obchody Dnia Świętej Łucji jak najbardziej były w planach, ale na innych warunkach, bez klasycznego pochodu i śpiewania na scenie. A więc - zdaniem przedszkola - bardziej sprzyjających dzieciom (dla wielu z nich występowanie przed wieloma rodzicami jest jednak onieśmielające) i rodzicom (ze względu na różną sytuację ekonomiczną, niektórzy rodzice mają tendencję do kupowania drogich strojów, na które nie wszystkich stać). Ponieważ placówkę obsypano mailami, wydano oficjalne oświadczenie.
źródło: Emelie Asplund/imagebank.sweden.se |
Co o tym wszystkim sądzić? Na pewno do prasowych doniesień podchodzić z rezerwą: wiadomo, kontrowersyjne niusy są bardzo poczytne, ale niestety często też są wyjęte z kontekstu albo po prostu rozdmuchane. Wiadomo, tradycje mają ogromną wagę emocjonalną. Ale trzeba też pogodzić się z tym, że tradycje i zwyczaje ewoluują. Taka choinka, bez której nie wyobrażamy sobie świąt, z początku była drzewkiem zawieszanym pod sufitem. Dziś od coraz większej liczby osób słyszę też, że rezygnują z karpia na wigilijnym stole. Nie mówiąc o tym, że mikołaj (ten zapisywaną małą literą) mniej kojarzy się ze św. Mikołajem z Miry. Zresztą, czas oczekiwania na święta zdecydowanie lepiej poświęcić na budzenie pozytywnej magii świąt, prawda?
Więcej o szwedzkich świątecznych zwyczajach przeczytacie w I cóż, że o Szwecji w rozdziale pt. "Małe żabki, dziewczyna ze światłem we włosach i Kaczor Donald".
zdjęcie: new_in_sweden |
Bardzo interesujący tekst.
OdpowiedzUsuń