Ten post nie przypadnie pewnie do gustu osobom, które są na przedwakacyjnej diecie i odmawiają sobie słodkich przyjemności przed wakacjami, ale mam nadzieję, że wzbudzi pozytywne emocje wśród wszystkich łasuchów. Dziś będzie o szwedzkich słodyczach!
http://25.media.tumblr.com/tumblr_lynt8maqrh1r8dcv7o1_500.jpg |
Żelki na wagę, które można dowolnie "mixować" to nic innego tylko bardzo popularna w Szwecji forma sprzedaży słodyczy: lösgodis czyli "słodycze luzem", które można samodzielnie sobie wybierać i nakładać. Forma ta robi ogromną karierę od lat 80., robi też niesamowite wrażenie, kiedy w marketach widzi się długie rzędy półek ze słodyczami różnego rodzaju i w różnych kolorach, które aż proszą się o to, żeby wypełnić nimi całą papierową torebkę! Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę grafik hasło lösgodis, a już można podskoczyć z radości na widok tych barw!
http://trulyswedish.files.wordpress.com/2010/11/img-20101121-00020.jpg |
Na początek trochę liczb i historii. Kiedyś kupowanie słodyczy wyglądało inaczej. Trzeba było normalnie podejść do lady, gdzie za szkłem znajdowały się słodkości, wybrać, na co miało się ochotę, a sprzedawca lub sprzedawczyni sami nakładali łakocie do torebki. W 1985 roku zezwolono w Szwecji na tzw. självplock czyli samodzielne wybieranie słodyczy. Oczywiście w typowy dla Szwedów sposób należało zadbać o względy higieniczne: produkty musiały się znajdować w oddzielnych pojemnikach, pod szklaną pokrywą, którą należało podnieść, by nabrać łakocie specjalną łopatką. Co ciekawe, mówi się, że na pomysł takiej formy sprzedaży wpadła grupa fińskich studentów, którzy przewidzieli, że okaże się ona wielkim sukcesem.
I rzeczywiście, od lat osiemdziesiątych sprzedaż słodyczy w Szwecji podwoiła się. Cukierki sprzedawane w gotowych opakowaniach sprzedają się gorzej, ale te, które można kupić luzem, których asortyment wydaje się też większy, w dalszym ciągu są hitem. Rocznie sprzedaje się mianowicie około 100 milionów (!) torebeczek z samodzielnie wybranymi cukierkami, przy czym każda taka torebeczka waży średnio 350 gram. Przeciętny Szwed zjada rocznie 15 kilogramów słodkości.
Na czym polega fenomen słodyczy luzem i jak to się stało, że Szwedzi, jedzą tak dużo słodkiego? Mówi się, że w kraju, gdzie przez dużą część roku jest dość ciemno, "odruchowo" sięga się po słodycze, ponieważ cukier podnosi nam poziom energii. Po drugie, ceny słodyczy naprawdę są bardzo przystępne. Kuszący jest też właśnie ten łatwy dostęp do półek, możliwość wyboru spośród naprawdę wielu rodzajów:
http://cdn1.cdnme.se/cdn/8-2/92377/images/2008/godis-copy_19312309.jpg |
Są malinowe łódeczki, fasolki o różnych smakach, żelki-maliny, pralinki miętowe, kuleczki... Bardzo popularna jest też lukrecja, która dla mnie od dzieciństwa ma już na stałe nazwę: "te-ohydne-czarne-cukierki" i której fenomenu nigdy nie zrozumiem. Hitem są też piankowe samochody, czy żelkowe jajka.
http://www.smp.se/multimedia/dynamic/00197/V70_1_jpg_197689l.jpg |
http://cdn.shopify.com/s/files/1/0101/6552/products/191-4-10364stektagg_small.jpeg?200 |
Rozsądni Szwedzi apelują jednak:
"100 gram słodyczy zawiera mniej więcej tyle samo energii, co porcja spaghetti z mięsem mielonym w sosie, lecz nie ma w sobie żadnych witamin czy minerałów".
Zwiększona konsumpcja cukrów w postaci słodyczy i napojów gazowanych, a co za tym idzie - problemy ze zdrowiem, doprowadziła do powstania pomysłu na wprowadzenie podatku na te właśnie produkty (o ile dobrze się orientuję, taki podatek akcyzowy mają Norwegowie).
Podobne debaty toczyły się już w latach 50. i 60. - stąd hasło Lördagsgodis (sobotnie słodycze), które pojawia się na plakacie IKEI. Zdrowo wychowując dzieci, należało częstować je słodyczami tylko jeden dzień w tygodniu. W dzisiejszych czasach, kiedy dzieci mają spore kieszonkowe, trudno to jednak sobie wyobrazić...
Co zrobić, jeśli nie wybieracie się do Szwecji, a w okolicy nie macie sklepu IKEA? Zajrzyjcie koniecznie na Godis På Nätet - wysyłają szwedzkie słodycze kurierem na cały świat, a poza tym mają PRZEOGROMNY wybór, który po prostu zwala z nóg, warto wejść, by po prostu nacieszyć oczy! Robiąc zakupy, zwróćcie w Szwecji cena za wiele towarów (w tym słodyczy) podawana jest w przeliczeniu na hekto - 100 gram, ale za to ceny owoców i warzyw to najczęściej ceny za kilogram.
Źródła:
Hmmm... ciekawe, u nas jedynie jak to powiedziałaś luzem pakowane słodycze można kupić w Tesco, właśnie pod nazwą Kinder King (czy jakoś tak).
OdpowiedzUsuńFajny mieli też ten pomysł z sobotniki słodyczami, może i wypróbuję ten sposób na wakacje na jedzenie wypieków? Chociarz boję się ile tego dnia potrafiłabym zjeść :D.
15kg słodyczy?! Naprawdę dużo, z drugiej jednak strony chciałabym sprawdzić ile przeciętny polak je rocznie. heh, ale masz pewnie rację że jedzą również z powodu pogody i klimatu.
Pozdrawiam! be-a-huminka.blogspot.com
Zapraszam też na nowego bloga -
swide-swide.blogspot.com
ps. jakbyś zauwarzyła jakieś literówki, proszę o wyrozumiałość, ponieważ komp mi się wali xD.
Pisząc post, zastanawiałam się, czy może mamy to w jakiś hipermarketach w Polsce i wtedy nie będzie to aż tak fascynujące. W lokalnych osiedlowych tego nie znalazłam. Jeśli jest to CANDYKING, to "wyjściowo" jest to właśnie szwedzkie przedsiębiorstwo Karamellkungen! :D
UsuńNiby nie trzęsę aż tak uszami na widok słodyczy, ale taka ilość i te kolory wywołują prawdziwy zawrót głowy :) I kształty - urzekły mnie jajka! Ale jest też duży minus, ja na pewno nie mogłabym się zdecydować i pół godziny bym stała przy tych pojemnikach :D
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam na początku! Ale gwarantuję - kilka torebek z mieszankami i szybko znalazłabyś coś dla siebie! :)
Usuńwydaje mi się, że spaghetti z mięsem mielonym w sosie również nie ma w sobie za dużo witamin czy minerałów, za to jest tłuste i przesycone cholesterolem. Gdyby Szwedzi faktycznie byli rozsądni, werbowaliby w swojej anty-słodyczowej kampanii rybką w szpinaku. Bo rybka i szpinak są niesamowicie zdrowe ;)
OdpowiedzUsuńZ rybką i szpinakiem masz oczywiście rację; mięso z tego co pamiętam, ma jakieś witaminy. Z tym porównaniem chodziło chyba przede wszystkim o uzmysłowienie, że garstka słodyczy to tyle samo kalorii co porcja obiadowa! :)
UsuńSzwedzi jedzą masę ryby i bez dodatkowych kampanii a jak zrobisz spaghetti z wołowiny i razowego makaronu oraz pomidorów to ani nie będzie tłuste ani przesycone cholesterolem ;)
Usuńa co do Godisów to ja je głównie jem oczami :) bo już nie raz nakupowałam a potem plułam cukierkami bo okazywały się gorzej niż niejadalne :)
zapomniałam jeszcze dopisać że ja się głównie rzucam na pepparkakor bo to mi się chyba najbardziej szwedzko kojarzy a jeszcze do tego Glögg... ach, nie mogę się doczekać grudnia :)
Usuń@Cats and Trolls, a piekłaś już kiedyś sama? *.*
Usuńnie, jeszcze nie, ale te które są tu lokalnie pieczone są przepyszne :) konkretnie chodzi o te: http://goteborgspepparkaksbageri.se/produkter/
Usuńoszalalam prawie, ten post jest pięknie słodki i pachnący. Irlandia również słynie ze słodyczy, ale nie aż tak
OdpowiedzUsuńchociaż ja może myslę inaczej :)
Pisząc wczoraj i przeglądając katalog kwaśnych żelkowych słodyczy aż czułam na języku ten smak!
Usuńtak, ślinka leci :P
UsuńWidziałam takie coś w Realu w Szczecinie :) Fajna sprawa, ale człowiek oczopląsu dostaje :)
OdpowiedzUsuńJa takie rzeczy kojarzę też z festynów i jarmarków, raczej ze względu na ilość i rozmaitość w jednym miejscu niż samoobsługę :)
UsuńSzkoda że wszystko to pewnie na żelatynie... Jeśli nie, to biegnę do Ikei jeszcze dziś
OdpowiedzUsuńPewnie tak... Ale IKEA ma też inne szwedzkie przysmaki w sklepiku, może na coś się skusisz.
UsuńWydaje mi się, że w Krakowie pojawiły się dokładnie takie straganiki, jak na trzecim zdjęciu. Ja niestety muszę je omijać, bo jak tylko zacznę, to naprawdę nie znam umiaru.. ;P na pewno nie zgodziłabym się na "sobotnie słodycze" - piszę jedząc kit kata.. ;)) przynajmniej wiem, co warto przywieźć, jeżeli uda mi się wyjechać ;) a Ty kochana, ile kilogramów zjadłaś? bo rozumiem, że to tylko w kilogramach się je, nawet jeżeli zaczyna się od skromnej porcyjki.. ;))
OdpowiedzUsuńOj, akurat dla mnie czas wyjazdów do Szwecji to raczej okres zaciskania pasa i ograniczania wydatków - szwedzkie ceny nie wyglądają najlepiej w oczach podróżujących Polaków, więc odbiło się to także na ilości zjadanych słodyczy - i korzystnie dla figury!
UsuńO jakimś fajnym miejscu napiszę pewnie następnym razem, póki co ciągle wertuję zdjęcia i nie mogę się zdecydować :)
Aha ! i cieszę się, że w końcu jesteś z nowym wpisem ! :) a polecisz jakieś fajne krajobrazy też ? :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam żelki, mogę je jeść godzinami dniem i nocą :)
OdpowiedzUsuńKiedyś próbowałem się uczyć tak że za każdą nauczoną się regułkę z marketingu zjem żelkę, ale szybciej zjadłem całe wiadro niż się tego marketingu nauczyłem :P
No proszę, na taki pomysł motywowania się sama nie wpadłam, ale pewnie skończyłoby się jak w Twoim przypadku ;)
UsuńJa tam niby jestem na diecie,ale lubię sobie popatrzeć. :) Takie półki są w Polsce coraz bardziej popularne, w Tesco je widuje czasem, choć jedynie w tych większych i najczęściej w galeriach handlowych :) Widziałam je już kilka razy, choć nigdy nie skorzystałam, bo niestety, gdy mam zbyt duży wybór, to nie mogę się na nic zdecydować, hah xD
OdpowiedzUsuńA ciekawe ile Polacy jedzą rocznie slodyczy :D
"Statystyczny Szwed zjada rocznie 17 kg cukru, co w porównaniu z polskim spożyciem ok. 40 kg na głowę rocznie nie jest może dużo, ale przekłada się na wiele problemów społecznych." (fragment polskiego tekstu, który linkuję w źródłach).
UsuńAle bym jadła!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie stoiska i sklepy, bo jestem żelkożercą i wcale się tego nie wstydzę:)
OdpowiedzUsuńGdy widzę słodycze to kwiczę ;)
OdpowiedzUsuńwidziałam podobne stoiska w tesco i real :) Choć nie tak okazałe :P
OdpowiedzUsuńW Norwegii tez sa takie stoiska w prawie wszystkich sklepach i na szczescie ja juz przechodze obok nich obojetnie. W pierwszym roku pobytu non stop chcialam kupic wiaderko badz worek slodyczy, ale chyba sie opamietalam. Masz racje, Skandynawowie jedza duzo slodyczy, ale nie ma co sie oszukiwac ich czekolady i lody sa mega przepyszne, baaardzo mleczne.
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%!
UsuńIle pychotek :) Aż buzia otwiera się do kolorowego monitora :) Faktycznie żelki kojarzą mi się ze Szwecją ... koleżanka kiedyś przywiozła mi takie łakocie... najlepiej zapamiętałam miniaturowe żelowe hamburgery :)
OdpowiedzUsuńTo jest własnie to co najlepiej kojarzy mi się że Szwecją :)) Kupiliśmy całą torebkę za pierwsze zarobione korony na polu. Nie polecam czarnych czaszek,które smakowały jak "zapach z pod pach" - gorzkie słone, kwaśne ;(
OdpowiedzUsuńP.S. Jak dodać Twojego bloga do obserwowanych ?
Pozdrawiam :)
pyszne są takie żelki. u nas można takie kupić w tesco na przykład. :)
OdpowiedzUsuń