06 czerwca 2018

Moja europejska rodzina - Karin Bojs

Czy słyszeliście, że wszyscy pochodzimy od kobiety nazywanej Ewą, pochodzącej z Afryki? Że to raczej psy i koty udomowiły człowieka, nie na odwrót? I że to raczej nie pierwotni myśliwi stopniowo nauczyli się rolnictwa, ale dawni mieszkańcy Europy zawdzięczają ten ważny element rozwoju m.in. dawnym mieszkańcom dzisiejszej Syrii? I czy wiecie, że dziś osoby prywatne mogą przesłać materiał do testów DNA, dzięki którym mogą dowiedzieć się o swoich przodkach sprzed wielu tysięcy lat?

O tych sprawach możecie przeczytać w książce Karin Bojs Moja europejska rodzina. Pierwsze 54 000 lat. Genealogia może kojarzyć się z nudnym przesiadywaniem w archiwach, ale Bojs pokazuje, że dzięki wykorzystaniu osiągnięć nowoczesnej nauki może przywodzić raczej na myśl seriale pokroju CSI. Moja europejska rodzina to nie tylko historia rodziny autorki, ale w dużej mierze i nasza historia.



Karin Bojs rozpoczyna swoją książkę bardzo osobistymi wspomnieniami pogrzebu swojej matki – to wydarzenie jest pretekstem do rozpoczęcia opowieści na temat genealogii jej rodziny, a także dość nietypowych poszukiwań genealogicznych, prowadzonych dzięki badaniom DNA. Dzięki nim Bojs może opowiedzieć także „genealogię” Europejczyków w ogóle. Autorka opisuje kolejne etapy rozwoju człowieka, historię ludzi w Europie, swoje podróże do najważniejszych miejsc związanych z ich historią, opowiada o znalezionych przez archeologów materiałach i o tym, jak można je interpretować. Prezentuje też najnowsze osiągnięcia archeologii i biologii, często konfrontując ze sobą stanowiska różnych badaczy. W książce płynnie przeplatają się ze sobą osobiste wątki i wspomnienia autorki z próbami rekonstrukcji prehistorycznych wydarzeń czy scen z życia prehistorycznych ludzi; relacje z podróży po świecie i spotkań z naukowcami z fragmentami, w których prezentowane są dyskusje i spory archeologów, paleontologów, biologów czy historyków. Bojs prezentuje nie tyle suche fakty z historii, ale dotyka kwestii, które wydają się nam bliskie: sztuki, sfery uczuć, postrzegania kobiecości i męskości, odżywania się, pojawienia się bliskich nam dziś zwierząt w życiu człowieka, czy wreszcie odpowiada na pytania związane z naszym pochodzeniem. 

Książkę zamyka sekcja "Pytania i odpowiedzi", w której wyjaśnione zostają pojęcia związane z badaniami DNA. Spis bibliografii nie jest tylko listą materiałów, z których korzystała autorka, znajdują się też tam porady związane z odwiedzaniem miejsc, muzeów, terenów wykopalisk – gratka dla wszystkich tych, którzy chcieliby podążyć śladami Bojs. Autorka podsuwa nawet informacje hotelach, w których można zatrzymać się podczas takich wycieczek, poleca lokale, gdzie można zjeść albo wskazuje miejsca, gdzie można wypożyczyć rowery. Przyznajcie sami, to zachęca do podjęcia wyzwania!

Książka była dla mnie szczególnie ważna i ciekawa, ponieważ w wielu momentach odnosiła się do miejsc, które sama odwiedziłam, jak chociażby muzeum i grobowce w Falköping czy muzeum i ryty naskalne w Vitlycke w okolicach Tanum




Bojs wielokrotnie dotyka tematów, które oczywiście znane były mi ze szkolnych podręczników do historii, ale kojarzyłam je raczej z samym zapamiętywaniem dat czy nazwami kolejnych etapów rozwoju człowieka. Tutaj, w Mojej europejskiej rodzinie, historia w pewnym sensie otrzymuje ludzką twarz, np. we fragmentach, kiedy autorka, pisze, że zamyka oczy i wyobraża sobie, jak to mogło wyglądać kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Bardzo podobało mi się też, że autorka wspomina o ciemniejszej stronie rozwoju genetyki – że wiązał się z tym problem higieny i biologii rasowej, także w Szwecji – to temat, który dla wielu Szwedów wciąż wydaje się stanowić tabu.

Wydaje mi się, że tezy dotyczące roli migracji, ciągłego mieszania się ludzi, wymiany umiejętności czy wreszcie nawet wymiany DNA są niezwykle ważne w dzisiejszych czasach, w dzisiejszych debatach. Badania genealogiczne prowadzone w taki sposób, sięgające po tak odległych przodków, to dla mnie temat zupełnie nowy i bardzo fascynujący. Mam nadzieję, że wciągnie i Was, bo bardzo ucieszyłam się, że pojawia się polskie wydanie. 

W polskim wydaniu bardzo zdziwiło mnie, że tłumaczenie przygotowano nie w oparciu o oryginalny, szwedzki tekst, ale na podstawie przekładu na język angielski –  takie decyzje wydawcy zawsze sprawiają, że do polskiego wydania podchodzę z nieufnością. Nie do końca przekonało mnie też chyba kilka stron przypisów od redaktora naukowego. Informują one np. o zabytkach kultur, opisywanych przez Bojs, znajdujących się na terenie Polski, prezentują stanowiska jeszcze innych badaczy w sporach, o których pisze autorka, czy nawet zawierają polemikę ze stanowiskiem autorki. Przez te dodatki książka trochę przestaje czytać się "jak najlepsza powieść", jak zapewnia wydawca na okładce, ale mam bardziej wrażenie, że dostaję jednak do ręki podręcznik albo zrecenzowaną rozprawę naukową. Poza tym, miałam wrażenie, jakby wydawca na każdym kroku chciał mi przypomnieć, że choć czytam książkę po polsku, to została napisana przez autorkę ze Szwecji (thank you, Captain Obvious!).

Moja europejska rodzina została w 2015 roku wyróżniona prestiżową szwedzką nagrodą literacką - Nagrodą Augusta (Augustpriset) w kategorii literatura faktu. Jeśli znacie język szwedzki i interesujecie się historią Szwecji, polecam Wam gorąco książkę Svenskar och deras fäder. De senaste 11 000 åren (dosł. Szwedzi i ich ojcowie. Ostatnich 11 000 lat), którą Karin Bojs napisała razem z Peterem Sjölundem. 




Karin Bojs Moja europejska rodzina. Pierwsze 54 000 lat 
(Min europeiska familj. De senaste 54 000 åren)
Wydawnictwo Insignis
2018
tłum. (z jęz. angielskiego) Urszula Gardner
konsultacja naukowa dr Małgorzata Bonar

3 komentarze:

  1. Dzień dobry. Czy mogłaby Pani napisać coś szerzej na temat odczucia, że polski przekład nieustannie przypomina o szwedzkiej narodowości autorki? Bo nie wydaje mi się to prawdą. To autorka sama w wielu miejscach podkreśla, że w swych poszukiwaniach koncentruje się na historii głównie Szwedów. Dodam też, że dodatek od polskiego wydawcy jest tylko jeden: "Przypisy redaktora naukowego" - co chyba powinno być poczytane za plus w wypadku pozycji popularnonaukowej. Nikt nie ma obowiązku tych przypisów czytać, ale bardziej dociekliwy czytelnik otrzymuje możliwość skonfrontowania dziennikarskiej wizji autorki z bardziej naukowym podejściem antropologa. Pozdrawiam. Urszula Gardner (tłumaczka).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz!
      Odnoszę się nie tyle do przekładu (stąd we wpisie nie kieruję uwagi do Tłumaczki), ale właśnie tego dodatku od wydawcy w postaci dodatkowego komentarza. O tym, że książka dotyczy Szwecji, dowiadujemy się od samej autorki, jak słusznie Pani podkreśla. Nie wydaje mi się potrzebne w części z przypisami podkreślanie, że to co napisała autorka, jest zdaniem autorki.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Redaktor naukowy polskiego wydania odniósł się w swoich przypisach do informacji zamieszczonych w książce przez autorkę. Byłam tego gorącą orędowniczką. Oryginał ukazał się w roku 2015 - do dziś poczyniono wiele nowych odkryć, które zmieniły postrzeganie kwestii przedstawionych przez Karin Bojs. Oczywiście każdy czytelnik ma prawo do subiektywnej opinii, jednakże chciałabym Panią zapewnić, że i tłumacz, i wydawca zadbali o rzetelność polskiego przekładu (czego jednym z przejawów są wspomniane przypisy). Cieszę się, że książka się Pani podobała i że nie ma Pani zastrzeżeń do jej przekładu. Pani opinia jest dla mnie tym cenniejsza, że wyraziła ją Pani po konfrontacji ze szwedzkim oryginałem. Pozdrawiam serdecznie, UG.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...