Kiedy podróżuję, bardzo ważne jest dla mnie spróbowanie lokalnych potraw (pisałam o tym jako jednej z pięciu lekcji otwartości podczas podróżowania). Dlatego było dla mnie oczywiste, że w porze lunchu w Kalmarze nie wybierzemy się do McDonald'sa czy Subway'a (do których drogę wskazała grupie przewodniczka). Trafiliśmy do restauracji Skafferiet (po polsku "Spiżarnia"), która w swojej lunchowej ofercie oprócz wersji standardowej na dany dzień tygodnia, wersji makaronowej czy wersji rybnej miała też wersję lokalną - kroppkakor.
Kroppkakor (forma pojedyncza: kroppkaka) to kluski z ziemniaków, mąki i jaj, nadziewane mięsem wieprzowym z cebulą i doprawiane mielonym zielem angielskim, co nadaje im charakterystyczny smak. To danie typowe dla regionu Blekinge, wybrzeży Smålandii, a także wysp Olandii i Gotlandii, ale w różnych rejonach ich odmiany różnią się między sobą proporcjami użytych surowych i gotowanych ziemniaków. Klasycznym dodatkiem do kroppkakor są dżem z borówki, roztopione masło i śmietana.
Takie pyzy miały charakter typowego olandzkiego dania już w XVIII wieku, choć wtedy przepis nieco się różnił - kluski były mączne, nie ziemniaczane. Obecna wersja jest przykładem potrawy, która przede wszystkim miała sycić i wykorzystywać najbardziej podstawowe, najłatwiej dostępne składniki.
Tak jak różne potrawy mają swój dzień w kalendarzu, tak i pyza ma swoje święto w maju - kroppkakedan, szczególnie obchodzone na Olandii, w Borgholmie, który tego dnia przyjmuje nazwę pyzowego miasta (kroppkakestan). Organizowane są wtedy m.in. konkursy jedzenia kroppkakor na czas. Podobno światowy rekordzista w latach 70. pochłonął 17 klusek w 8 minut! Mam nadzieję, że były wtedy mniej pokaźnych rozmiarów, bo ja tymi trzema ze zdjęcia objadłam się na cały dzień!
Najprostszy przepis na takie szwedzkie pyzy znalazłam w Notatniku Kuchennym, zajrzyjcie tam koniecznie, jeśli macie ochotę przyrządzić sobie kroppkakor na obiad. Możecie też obejrzeć film instruktażowy z napisami po angielsku:
Tak jak różne potrawy mają swój dzień w kalendarzu, tak i pyza ma swoje święto w maju - kroppkakedan, szczególnie obchodzone na Olandii, w Borgholmie, który tego dnia przyjmuje nazwę pyzowego miasta (kroppkakestan). Organizowane są wtedy m.in. konkursy jedzenia kroppkakor na czas. Podobno światowy rekordzista w latach 70. pochłonął 17 klusek w 8 minut! Mam nadzieję, że były wtedy mniej pokaźnych rozmiarów, bo ja tymi trzema ze zdjęcia objadłam się na cały dzień!
Najprostszy przepis na takie szwedzkie pyzy znalazłam w Notatniku Kuchennym, zajrzyjcie tam koniecznie, jeśli macie ochotę przyrządzić sobie kroppkakor na obiad. Możecie też obejrzeć film instruktażowy z napisami po angielsku:
patrząc na ilość świąt związanych z kulinariami, nie da się uniknąć wrażenia, że Szwedzi bardzo lubią jeść. ja za to uwielbiam pyzy więc ich północną odmianę chętnie spróbuję przyrządzić :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że pyzy w takiej wersji przypadłyby mi do gustu. Lubię takiego rodzaju dania. Fajnie, że starasz się próbować lokalnych potraw.
OdpowiedzUsuńjestem w szoku, że to szwedzka pozycja, bo właśnie takie pyzy robi moja Babcia! cieszą się uwielbieniem całej rodziny, i zawsze, kiedy chce nam zrobić niespodziankę na obiad, wie, że właśnie to danie skradnie nasze serca :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam pyzy. Kojarzą mi się z babcią i dzieciństwem.
OdpowiedzUsuńOstatni raz kiedy jadłam pyzy to chyba w przedszkolu, zawsze raz w tygodniu. Nie powiem bo bardzo mi smakowały. A w domu nikt tego nie przyrządzał, bo to od cholery roboty, podobno. Ale skoro sama już potrafię gotować, to może któregoś dnia spróbuję je zrobić :)
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu posta już nam cieknie ślinka:) Na szczęście standardy kulinarne nie znają granic - może i lepiej. Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuń