04 lutego 2015

Szwecjoblog w konkursie Blog Roku 2014

No to, moi Drodzy, zaczęło się, machina ruszyła, otwarto system głosowania w konkursie Blog Roku, w związku z czym mam do Was jako Czytelników wielką prośbę:


Dlaczego warto oddać głos na Szwecjoblog?

❄ żeby dochód z Twojego smsa mógł zostać przekazany na Fundację Dzieci Niczyje, która pomaga dzieciom, doświadczającym przemocy,

❄ żeby udowadniać, że pasją może być nie tylko fotografia, bieganie czy rękodzieło, ale też język obcy i kultura innego kraju, które warto promować w Polsce,

❄ żeby pomagać przekonywać, że Szwecja to nie tylko ABBA, kryminały i śnieg,

❄ żeby w blogosferze było więcej łosi, Wikingów i koników z Dalarny :)











Kilka kwestii technicznych:
☛ głosowanie trwa od 03.02.2015 od godziny 15.00 do 10.02.2015 do godziny 12.00, głosy otrzymane po zamknięciu głosowania, nie będą brane pod uwagę w obliczaniu jego wyniku.
☛ udział w głosowaniu SMS możliwy jest za pośrednictwem telefonu komórkowego w sieci operatora telefonii komórkowej działającego bezpośrednio w Polsce
☛ z jednego numeru telefonu można oddać po jednym głosie na dany blog (po oddaniu głosu na dany blog z danego numeru telefonu, możliwe jest oddanie z wykorzystaniem tego numeru telefonu głosu na inne blogi)

pełny regulamin głosowania tutaj: http://www.blogroku.pl/2014/zasady/regulamin-sms.html



Telefony w dłonie i wyślijcie SMS o treści H11324 na numer 7122 (1zł + VAT), możecie też kliknąć wydarzenie na Facebooku i zaprosić do głosowania swoich znajomych.



Ogromnie, naprawdę ogromnie dziękuję Wam za wsparcie i mnóstwo pozytywnej energii, jaka do mnie od Was dociera.


 

28 stycznia 2015

"Córki marionetek" Marii Ernestam

Tajemnicza. Taka właśnie jest ta książka. Począwszy od tytułu i fantastycznej, budzącej niepokój okładkę, przez mroczne wydarzenie, od którego rozpoczyna się cała historia, po niezwykły nastrój, panujący w świecie przedstawionym w powieści i sam sekret z przeszłości, który próbują rozwiązać bohaterowie. 

Dziś premiera Córek Marionetek Marii Ernestam.




Od samego początku dałam się wciągnąć w klimat niewielkiego szwedzkiego miasteczka na wybrzeżu. Biorąc pod uwagę charaktery i zachowanie ludzi, którzy tu mieszkają, mogłoby właściwie być każdym, przeciętnym nadmorskim miasteczkiem. Ludzie spacerują tu wzdłuż wybrzeża, pracują, pomagają sobie nawzajem, przeżywają miłość i miłosne zawody czy wreszcie plotkują. Ale to miasteczko jest jednak inne. To tutaj jedenastoletnia Mariana dokonuje straszliwego odkrycia: do jednego z drewnianych koni na karuzeli przywiązano jej ojca. Martwego. Sprawcy nie odnaleziono.

Po trzydziestu latach Mariana razem z siostrami wiodą całkiem spokojne życie. Ich artystyczne talenty sprawiają, że miasteczko wydaje się czytelnikowi nieco bajkowe i odrealnione: Mariana prowadzi sklep ze starymi zabawkami i zabytkowymi lalkami, czyta też baśnie dzieciom z pobliskiej szkoły. Elena ma cukiernię, w której tworzy prawdziwe słodkie dzieła sztuki, a Karolina przepięknie maluje i często na prośbę mieszkańców w cudowny sposób ozdabia trumny, w których żegnani są ich bliscy. Raz w roku siostry razem ze swoimi rodzinami oraz matką uruchamiają zabytkową karuzelę z drewnianymi końmi ku uciesze ludzi.

Pewnego dnia do miasteczka przyjeżdża Amerykanin Amnon Goldstein, który z początku bardzo szybko zyskuje zaufanie i sympatię mieszkańców. Z drugiej strony jego zainteresowanie dawnymi wydarzeniami z miasteczka wywołuje lawinę niespodziewanych wydarzeń, pojawiają się nowe zagadki i wychodzą na jaw mroczne tajemnice, o których nikt już nie chciał pamiętać.

Wszystko to autorka opisuje sugestywnym językiem, który w Szwecji doczekał się już własnego określenia - "ernestamski". Maria Ernestam rzeczywiście pisze w wyjątkowy sposób: nieco poetycko, jednocześnie czasami umieszczając czytelnika w samym środku wewnętrznych monologów głównej bohaterki.


źródło: FB Czwarta Strona


Bardzo podobały mi się też pogłębione psychologiczne portrety postaci. Ernestam poprzez swoich bohaterów próbuje poniekąd odpowiedzieć, skąd się biorą zło i nienawiść albo raczej o to, w jaki sposób napędzają się ich mechanizmy. Ta część opowieści, wśród nieco magicznej otoczki bajek, karuzeli i marionetek, jest wzruszająca i boleśnie wiarygodna.


Dodam jeszcze, że sama przeczytałam książkę dwa razy. Naprawdę. Za pierwszym razem od deski do deski, niemal przygryzając wargi, nie mogąc się doczekać odpowiedzi na powracające wciąż pytania, które nurtują bohaterów. Za drugim razem wróciłam do powieści, znając zakończenie - byłam pod wielkim wrażeniem, jak wiele wydarzeń i wiele słów, na które może nie każdy czytelnik zwróci od razu uwagę, odgrywa jednak wielką rolę jako elementy większej układanki. Każdy puzzel na swoim miejscu. Majstersztyk.

Nie zapomnijcie też przeczytać posłowia. Nie ukrywam, że to właśnie słowa autorki o tym, jakie prawdziwe wydarzenia zainspirowały ją do napisania Córek marionetek, skłoniły mnie do ponownej lektury. Okazuje się, że kwestie takie jak tolerancja czy wartość człowieka nigdy nie przestają być aktualne. Tak samo to, że nierozumienie odmienności może prowadzić do lokalnych niesnasek i napięć, ale też to prawdziwych tragedii czy nawet pociągać za sobą wydarzenia o konsekwencjach dla całego świata. Przeczytajcie posłowie także dla tego, że odkryje przed Wami taką Szwecję, o której zbyt często się nie mówi.


Maria Ernestam, Córki marionetek
tłum. Magdalena Anna Kostrzewska
Czwarta Strona
rok wyd. 2015

wydanie szwedzkie:
Marionetternas döttrar
Bokförlaget Forum
rok wyd. 2012 


Follow on Bloglovin

20 stycznia 2015

Urodziny po szwedzku

To właśnie dziś, dziś mijają dokładnie dwa lata, odkąd założyłam ten blog i opublikowałam tu swój pierwszy post o Szwecji. Z okazji urodzin Szwecjobloga postanowiłam przygotować post o... urodzinach w Szwecji.

źródło



Z początku miałam wrażenie, że pisząc o obchodzeniu urodzin (szw. födelsedag), nie odkryję przed Wami niczego nowego. Pod wieloma względami świętowanie wygląda tak jak i u nas, po drugiej stronie Bałtyku. Szwedzka rodzina najczęściej zaczyna obchody już rano, budząc jubilata i przynosząc mu do łóżka tort (födelsedagstårta). Ale poza tym standard: świeczki (najczęściej w ilości odpowiadającej wiekowi jubilata), które należy zdmuchnąć za jednym "zamachem" i śpiewanie piosenek z życzeniami dożycia stu lat:

(piosenkę można śpiewać w wariantach Ja, må hon/han/du leva - śpiewając o kimś "niech żyje - ona/on" lub śpiewając, zwracać się do jubilata)

Jak szwedzkie "Sto lat" może brzmieć w uszach obcokrajowca, możecie posłuchać w bardzo zabawnym skeczu Ala Pitchera:



Spokojne odśpiewanie piosenki tak naprawdę kończy się czterokrotnym okrzykiem "Hurra!" (fyrfaldigt hurrande). Znalazłam nawet kiedyś w internecie tekst w rodzaju "Po czym poznać, że za długo jesteś w Szwecji?", wśród objawów podawano między innymi konsekwentne wykrzykiwanie dodatkowego, czwartego "Hurra!". Ale dlaczego mają być to akurat cztery okrzyki? Wiąże się to prawdopodobnie z sygnałami, jakimi komunikowano się na okrętach w XVII wieku. Dwoma strzałami sygnalizowano, że płyną swoi, Szwedzi, a ilość wystrzałów podwajano, sygnalizując, że płynie król. A w dniu urodzin każdy jest przecież królem swojego dnia :)

Interesująca wydaje mi się też historia, od kiedy właściwie w Szwecji świętuje się urodziny. Okazuje się, że nie jest to żaden prastary zwyczaj (choć dziś pewnie mamy tendencję do myślenia, że tak było od zawsze). Obchodzenie urodzin, w mniej więcej takiej formie, w jakiej robią to Szwedzi dziś, zaczęło się dopiero jakieś 150-200 lat temu. W średniowieczu zjawisko było nieznane - bo średniowieczni mieszkańcy Szwecji nie potrafili określić, kiedy dokładnie się urodzili. Potem z religijnych względów znacznie powszechniejsze było świętowanie imienin (bo znaczyło obchodzenie rocznicy chrztu). Późniejsze tradycje urodzinowe kultywowane w Szwecji są właściwie "pożyczką"z Niemiec. A zwyczaj dawania prezentów jubilatowi pojawił się dopiero w XIX wieku. We współczesnej Szwecji raczej wszyscy celebrują urodziny (choć niektórzy skromniej i nie zwracając na siebie zbyt dużej uwagi, nie chcąc przypominać wszystkim dookoła, ile mają lat).

I jeszcze jedna ciekawostka: w dni, kiedy przypadają urodziny członków rodziny królewskiej, w miejscach publicznych wywieszane są flagi.



A poza tym, zupełnie na marginesie, przypominam post rozpoczynający moją przygodę z blogowaniem:



Źródła:


Follow on Bloglovin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...