27 czerwca 2014

"Återträffen" – nagrodzony Złotym Żukiem zjazd absolwentów

Szkolne lata to bez wątpienia czas, do którego często sięgamy pamięcią. Zjazdy absolwentów cieszą się dużą popularnością jako okazja do spotkania się po latach, powspominania dawnych czasów, odnowienia kontaktów. Nie dla wszystkich jednak takie powroty do przeszłości są przyjemnym doświadczeniem. O takim właśnie doświadczeniu jest filmowy debiut artystki Anny Odell Återträffen (dosłownie: Ponowne spotkanie).


Szkolny mobbing okazuje się tematem dość często przedstawianym w szwedzkich filmach, i to nie tylko tych przeznaczonych dla młodzieży. Nominowany do Oscara film Zło (2003) koncentruje się na problemie przemocy i szkolnej hierarchii, Sebbe (2010) dotyka raczej kwestii poczucia wyobcowania, problem mobbingu na swój sposób pokazuje nawet horror o wampirach Pozwól mi wejść (2008). Återträffen Anny Odell to jeden z najoryginalniejszych szwedzkich obrazów ostatnich czasów, poruszający się na granicy filmu fabularnego i dokumentalnego. Został wyróżniony Złotym Żukiem, najważniejszą nagrodą szwedzkiego przemysłu filmowego, w kategoriach: najlepszy film oraz najlepszy scenariusz (Anna Odell była nominowana również jako najlepsza aktorka i najlepszy reżyser).


Film posiada wyraźnie zarysowaną strukturę. Pierwsza część, „Przemowa” (szw. Talet), przedstawia klasowe spotkanie po dwudziestu latach od ukończenia szkoły średniej. Elegancko ubrani goście, zastawione stoły, gwar rozmów, perliste śmiechy. W pierwszej przemowie jeden z organizatorów zjazdu z uśmiechem na ustach wspomina poczucie wspólnoty panujące w dawnej klasie. Nie wszyscy jednak w ten sam sposób pojmowali szkolną rzeczywistość. Anna Odell (gra samą siebie) po latach zbiera się na odwagę i niczym litanię wylicza upokorzenia, obraźliwe zachowania, przemoc i izolację, której doznawała od swoich rówieśników. Wystąpienie Anny spotyka się z różnymi reakcjami, jedni z zakłopotaniem spuszczają wzrok, inni próbują się tłumaczyć, jeszcze inni – odpowiadają zarzutami na jej zarzuty. Napięcie rośnie, pojawia się agresja.

Po chwili okazuje się, że zjazd absolwentów nie miał miejsca. W każdym razie – na pewno nie taki, jaki przed chwilą widzieliśmy. Dawni znajomi spotkali się jednak naprawdę, nie zaprosili jednak Anny na spotkanie. Artystka postanowiła zatem nakręcić krótki film, w którym zainscenizowała potencjalny przebieg wydarzeń, gdyby sama pojawiła się na zjeździe. Próbuje jednocześnie odpowiedzieć na pytanie, czego naprawdę obawiali się jej znajomi tak bardzo, że nie chcieli widzieć jej na uroczystości.

Kolejny fragment filmu ma dokumentalny charakter i niejako łączący ze sobą dwie historie. Anna pokazuje producentce i jednemu z aktorów swojej inscenizacji, jak stara się nawiązać kontakt z dorosłymi dziś koleżankami i kolegami z klasy. Zaprasza ich do siebie, by pokazać im nakręcony przez siebie film o nich samych. Większość z nich odmawia od razu lub unika kontaktu później. Jedynie kilkoro osób odpowiada na zaproszenie. Konfrontacje członków klasy dokumentuje druga część filmu, „Spotkania” (szw. Möten). Występują w niej wprawdzie również aktorzy, została jednak przygotowana w oparciu o autentyczne rozmowy, które przeprowadziła wcześniej Odell.

Choć Återträffen to kinowy debiut Anny Odell, nie jest to jednak jej pierwszy projekt artystyczny, w którym artystka nawiązuje do osobistych przeżyć i traumatycznych doświadczeń z przeszłości. Kilka lat wcześniej wzbudziła w Szwecji wiele kontrowersji swoim projektem dyplomowym Okänd, kvinna 2009-349701 (dosłownie: Nieznana, kobieta 2009-349701). Wcieliła się w nim w rolę cierpiącej na psychozę kobiety, zasymulowała próbę samobójczą i udokumentowała, jak obeszła się z nią policja oraz służba zdrowia, rekonstruując tym samym własną chorobę z 1995 roku.

Zjazd klasowy widziany oczami Anny Odell to dość ciężki, przejmujący i zdecydowanie warty obejrzenia obraz. Na całe szczęście mobbing nie jest uniwersalnym problemem, który dotykałby każdej szkolnej społeczności, ale w każdej grupie panuje jakaś hierarchia. Odell stawia pytania o to, jak każdy z nas indywidualnie postrzega swoje miejsce w takiej hierarchii i jakie to ma konsekwencje. Skłania też do refleksji nad tym, jak długo jest się odpowiedzialnym za czyny popełnione w dzieciństwie i kogo właściwie można pociągać do odpowiedzialności za zachowanie dzieci. Naprawdę mądre, świetne kino.


źródła

Tytuł: Återträffen (angielski tytuł: The Reunion)
Szwecja 2013
Scenariusz i reżyseria: Anna Odell
W rolach głównych: Christopher Wolter, Fredrik Meyer, Mikaela Ramel, Minna Treutiger, Henrik Norlén
Czas trwania: 89 minut



Źródła:




 

Follow on Bloglovin

25 czerwca 2014

Top 5: Czego nie można przegapić w Szwecji, będąc tam na wakacjach?

Macie plany, jak spędzicie wakacje? Wybieracie się może za granicę? Zastanawiacie się, co trzeba wiedzieć przed wyjazdem do danego kraju? Wiecie, w jakie miejsca się wybrać, co zjeść, czego spróbować, jakie pamiątki przywieźć? Odpowiedzi na niektóre z tych pytań spróbuję udzielić razem z blogerkami, piszącymi o językach obcych i kulturze różnych krajów (linki do ich wpisów znajdziecie na końcu tego posta) w ramach cyklu W 80 blogów dookoła świata.


za: Niemiecka Sofa
Wybranie tylko kilku atrakcji wydało mi się przez chwilę zadaniem nie do wykonania. No bo gusta i zainteresowania są różne, jedni podróżują sami, inni z dziećmi, jedni wolą wypoczynek czynny, inni bierny, jedni za granicą jedzą lokalne potrawy, inni rzadko decydują się na coś innego niż pizza i tak dalej... Poza tym Szwecja jest naprawdę dużym krajem i zakątków, które warto odwiedzić jest mnóstwo (i dużo też takich, gdzie sama jeszcze nie byłam). Ostatecznie zdecydowałam się opowiedzieć o tym,...


1. ...co warto zobaczyć

Łosie. Naprawdę.

Te zwierzęta od dawna są dla mnie jednym z symboli Szwecji. I nie tylko dla mnie. Ich wizerunek jest obowiązkowym elementem w wielu sklepach z pamiątkami, w postaci breloczków, maskotek, pojawia się na pocztówkach, akcesoriach do domu (ściereczki kuchenne, noże do sera, kubki i podkładki pod kubki, tace...). Sylwetkę łosia spotyka się też często podróżując przez Szwecję - na ostrzegawczych znakach drogowych:



Choć nie życzyłabym nikomu nagłego i bliskiego spotkania z łosiem na drodze, to polecam Wam bliskie spotkania z łosiami w warunkach bardziej kontrolowanych - na tak zwanych "farmach łosi" lub "łosiowych safari". Na pewno będzie to świetna przygoda dla dzieci, ale też raczej ciekawe doświadczenie dla dorosłych. Tym bardziej, że w takich miejscach nie kończy się tylko na samym oglądaniu, ale można też pogłaskać te zwierzęta i dowiedzieć się całkiem wielu ciekawostek o ich życiu.

Ja miałam okazję odwiedzić "farmę łosi" Moose Garden w Orrviken. 




Kontakt z tymi zwierzętami zrobił na mnie niezapomniane wrażenie. Po pierwsze - z bliska naprawdę wydają się poważne i na tyle duże, by śmiało nosić miano "królów lasu". Po drugie: mieliśmy też okazję karmić bardzo przyjazne i bardzo młodziutkie łoszaki. A poza tym Orrviken położone jest w naprawdę pięknej okolicy, z widokiem na jezioro Storsjön. Bilety wstępu kosztują do 120 koron (w zależności od wieku). Można także wynająć domek letniskowy i spędzić czas blisko natury (od 650 koron za noc).


źródło

źródło


A o tym, co łosie mają wspólnego z nauką do sesji, możecie przeczytać tutaj.


2. ...gdzie warto spędzić czas

Choć jak dla mnie cała Szwecja jest wymarzonym miejscem na letni odpoczynek, to szczególnie wakacyjnie kojarzą mi się szkiery.


Szkiery (szw. skär) to skaliste wysepki, charakterystyczne między innymi dla wybrzeży Szwecji. Wyspy szkierowe tworzą na przykład archipelag sztokholmski (szw. Stockholms skärgård), jeden z największych na Bałtyku, bo składający się aż z kilkudziesięciu tysięcy (!) wysp i wysepek. Szwedom szkiery kojarzą się z sielanką, z prostym lecz bardzo przyjemnym stylem życia. Takie też wrażenie zrobiły na mnie.






Więcej zdjęć oraz więcej moich wrażeń z Vaxholm na szkierach znajdziecie w tym poście

3. ...czego warto spróbować

Na pewno warto skusić się na ryby. Położenie Szwecji nad Bałtykiem, ponad sto tysięcy jezior w tym kraju, a także czystość wód sprawiły, że ryby na szwedzkim stole są bardzo popularne od wielu stuleci.

Specjalnością są na przykład: gravlax czyli łosoś po szwedzku, inlagda sillar czyli śledzie w różnego rodzaju zaprawie, czy stekt sill czyli śledź smażony (polecam szczególnie).


źródło
źródło



Odważniejsi może zdecydują się na degustację surströmminga czyli kiszonego śledzia, któremu poświęciłam już osobny post.


4. ...o co warto "zahaczyć"


Loppis nie jest właściwie żadną atrakcją turystyczną, ale jeśli natkniecie się na coś takiego, zwiedzając Szwecję, to radzę nie omijać, a skorzystać. Loppis to  potoczne określenie na loppmarknad czyli pchli targ. W Szwecji pchle targi to prawdziwy fenomen, a "loppisowa gorączka" wybucha na całego właśnie latem. Loppis to połączenie poszukiwania skarbów, przygody i zakupów. I prawdopodobnie to właśnie przyciąga. Kuszące są oczywiście ceny. Szwedzi z wielką troską myślą też o środowisku, a pchle targi idealnie wpisują się w ekologiczne myślenie. No bo po co wyrzucać rzeczy i zaśmiecać świat, skoro można je po prostu wystawić na loppis i jeszcze na tym zarobić?


źródło: Josefine Edenvik

Więcej informacji o różnych rodzajach loppis, a także kilka praktycznych porad, jak zrobić udane zakupy, znajdziecie w moim poście o szwedzkich pchlich targach.


5. ...co warto przywieźć jako pamiątkę

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Szwecji i jedną z najczęściej kupowanych pamiątek w Szwecji jest drewniany, ręcznie strugany konik z regionu Dalarna, dalahäst. Wizerunek konika często zdobi też kubki, fartuszki, koszulki i pocztówki (podobnie jak łosie). Koniki występują w różnych kształtach i rozmiarach.


źródło

Nie potrafię wyjaśnić, na czym polega fenomen konika, ale przyznam, że i mnie oczarował. Od kilku lat próbuję "upolować" jakiegoś za rozsądne pieniądze, ale niestety, póki co ceny rękodzieła mnie jeszcze przerastały. Mam za to szklany wisiorek z konikiem.


Co ciekawe, w miejscowości Avesta w Dalarnie znajduje się największy na świecie dalahäst - ma 13 metrów wysokości, ale mimo swoich gabarytów wydaje mi się równie uroczy.


źródło
źródło



















Obiecuję, że wkrótce pojawi się osobny post, poświęcony konikom!


A poniżej inne wakacyjne posty o:

Szwecji:
Talar du svenska? - Wakacje w Sztokholmie: 5 słów, które musisz znać 
 
Niemczech:

Włoszech:

Wietnamie:

Wkrótce kolejne wpisy z tą samą zasadą: jeden temat, wiele krajów!


Follow on Bloglovin

23 czerwca 2014

DAGENS ORD - wyniki rozdania

Przez ostatnie dwa tygodnie zachęcałam Was do podsyłania mi Wasych dagens ord, czyli słówek dnia. Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy się zgłosili. Ucieszyliście mnie niesamowicie, ponieważ wszyscy zdecydowaliście się na nadesłanie słówek po szwedzku. Mam nadzieję, że dobrze się przy tym bawiliście, zarówno przy wybieraniu zdjęć, jak i przy wyszukiwaniu słów (z Waszych maili wynika, że nie wszyscy znacie język szwedzki, tym bardziej doceniam wysiłek i pomysłowość).

Przyznaję też, że musiałam sporo się nagłowić nad tym, żeby wyróżnić tylko dwa zgłoszenia z dziesięciu, które do mnie wpłynęły.

Po naradzie z moim P. postanowiłam, że:

Woda toaletowa Midsommar trafi do Marty, która nadesłała niezwykle optymistyczne i radosne zdjęcie psiaka, podpisane słowem morgonpigg czyli rześki z rana, taki ranny ptaszek. Ja jestem raczej z tych, którzy najczęściej są morgontrött czyli zmęczona z rana, a to zdjęcie idealnie poprawia mi humor od kilku dni. Poza tym i morgonpigg i morgontrött to ciekawe słowa, takich przymiotników nie mamy w polszczyźnie (trzeba jakoś to opisać), a na pewno by się przydały. Doceniam świetnie uchwycony moment i fajny wybór hasła.


Druga nagroda, książka Piotra Kraśko o Szwecji widzianej reporterskim okiem, trafi do Agnieszki, która nadesłała pełne uroku i spokoju zdjęcia oraz wybrała słowo badkruka. Słowo to oznacza osobę, która boi się kąpać (najczęściej chodzi o tych, co boją się kąpać w lodowatej wodzie). Doceniam wakacyjny klimat zdjęcia i superciekawe, naprawdę niebanalne słowo.





Gratuluję!
Napiszcie proszę do mnie na szwecjoblog@gmail.com i podajcie adres do wysyłki.

A oto pozostałe zgłoszenia (w kolejności napływania):


Sam przesłała araksboll czyli arakowe "kulki", słodycze ze zdjęcia powyżej. Mniam!


Marcelina nadesłała zdjęcie z napisem inspiration czyli inspiracja. Bardzo subtelnie i minimalistycznie.

Aga wybrała i sfotografowała jordgubbar czyli truskawki. Aż cieknie ślinka!

 Gosia przesłała zdjęcie, które wskazuje na to, że Szwecja to to, co förbi, föreliggande i framtida czyli minione, aktualne i przyszłe.


 Marcin zgłosił lagom, czyli rzekomo jedno z najtrudniejszych do przetłumaczenia szwedzkich słów. Lagom to coś w sam raz, w miarę, z umiarem, opowiednie.


Finolubna przesłała stad czyli miasto. Na jej zdjęciu: miniaturowe.

 
Ala zgłosiła psa, który najwyraźniej lubi klä upp sig czyli stroić się
(dziękuję, Anonimowy, za uwagę!).

Jeszcze raz gratuluję wyróżnionyn i dziękuję Wam wszystkim za wspólną zabawę!

 


Follow on Bloglovin

20 czerwca 2014

"Must have" na midsommar

Dziś midsommarafton czyli ten piątek, kiedy Szwedzi oddają się świętowaniu przesilenia letniego. Dziś nie chcę opowiadać o tym, skąd wzięła się tradycja obchodów midsommar, ale chcę przedstawić Wam kilka elementów, które są niezbędne, jeśli sami mielibyście ochotę spróbować nadać Waszemu piątkowemu wieczorowi cechy midsommar.


źrodło: dzięki hemma hos Johanssons

1. Słup majowy (midsommarsstång) - drewniany słup przyozdobiony liśćmi i kwiatami. Centralny punkt, wokół którego koncentruje się świętowanie. Słup miał symbolizować płodność, życiodajne siły natury.

źródło

2. Małe żabki (små grodorna) - nie dosłownie! Chodzi o popularną piosenkę, którą się śpiewa i do której się tańczy wokół słupa. Piosenka jest o małych, śmiesznych, kumkających żabkach, bez uszu i bez ogona.


(wersja bardziej zorganizowana)


(wersja bardziej chaotyczna, pewnie na późniejszym etapie świętowania)
Små grodorna, små grodorna är lustiga att se.
Små grodorna, små grodorna är lustiga att se.
Ej öron, ej öron, ej svansar hava de.
Ej öron, ej öron, ej svansar hava de.

Kou ack ack ack, kou ack ack ack,
kou ack ack ack ack kaa.
Kou ack ack ack, kou ack ack ack,
kou ack ack ack ack kaa.

3. Wianek z kwiatów (blomsterkrans) - dla kobiet i dzieci. Ale nie tylko.


źródło
4. Siedem rodzajów kwiatków (sju sorters blommor) - według wierzeń ludowych dziewczęta powinny w milczeniu zebrać bukiecik z siedmiu rodzajów polnych kwiatków, a następnie przed zaśnięciem położyć go pod poduszkę. Miało to zapewnić, że w nocy we śnie ukaże im się ten, za którego wyjdą za mąż. Z czego można zrobić taki wianek? Na przykład z fiołków, tymotki, rzepaku, niezapominajki, margaretek, koniczyny albo dzwonków.

źródło
5. Jedzenie i picie (mat och dryck) - jeśli chodzi o picie - to raczej dużo i procentowo. Natomiast na talerzach na pewno powinny się znaleźć: śledź, kwaśna śmietana, szczypiorek i młode ziemniaki z koperkiem, a na deser: truskawki.

źródło
źródło

A tu jeszcze midsommar dla żółtodziobów (po angielsku, z przymrużeniem oka):





Follow on Bloglovin

18 czerwca 2014

W życiu piękne są tylko chwile - złap je!

"Życie w biegu, piętrzące się sprawy do załatwienia i lawina informacji codziennie bombardujących nasze umysły sprawia, że czas przyspiesza jak nigdy dotąd. Jakie są tego konsekwencje? Życie przemyka niepostrzeżenie, a my nie potrafimy odnaleźć zbyt wielu wspomnień różniących się od codziennej rutyny." 

Znacie to uczucie? Zgadzacie się z tym? Jeśli tak, z pewnością spodoba się Wam ogólnopolska akcja "#Złap 14 chwil", która jest odpowiedzią na taki stan rzeczy. Akcja stanowi swojego rodzaju wyzwanie dla portalu społecznościowego na-kawe.net.
Redakcja portalu chce w ten sposób zachęcić do tego, by zwolnić, dostrzec małe, cenne chwile, które przecież nadają każdemu dniu sens i wartość.




Inicjatywa polega na tym, by codziennie, przez 14 dni, spróbować dostrzec dobre, wyjątkowe dla nas momenty. Dzięki temu można zastanowić się nad tym, w jaki sposób przeżywamy nasz każdy dzień. Dla osób, które chcą dołączyć do niej, została przygotowana specjalna strona zawierająca informacje o idei oraz zasady uczestnictwa


Działania zespołu na-kawe.net, mające na celu zaanimowanie społeczeństwa do docenienia wartości realnych kontaktów i wspólnego rozwijania zainteresowań, od razu zwróciły mogą uwagę. Dlaczego piszę o tym portalu na Szwecjoblogu? Jego nazwa od razu skojarzyła mi się ze szwedzką fiką - fika to coś więcej niż sama czynność picia kawy i zagryzania jej cynamonową bułeczką lub kanapką. To już raczej pewnego rodzaju instytucja społeczna. To okazja do spotkania się ze znajomymi czy współpracownikami. Co więcej, według statystyk co piąty Szwed jest w stanie dla fiki porzucić ważne obowiązki domowe, a co trzeci młody Szwed przyznaje, dla fiki może oderwać się od pracy (źródło). W działaniach na-kawe.net nie chodzi może o dosłowne odrywanie ludzi od obowiązków, ale raczej skłonić do refleksji na tym, co tak naprawdę jest naszym obowiązkiem i ile poświęcamy im czasu.

Od soboty także i ja łapię swoje czternaście chwil i zachęcam Was do tego samego.

Dzień 1 #Złap14Chwil: weekendowo łapię chwilę, łapię oddech i mam czas na delektowanie się chwilą z kubkiem kawy.


Dzień 2 #Złap14Chwil: celebrowanie śniadania, niedzielne wypieki


Dzień 3 #Złap14Chwil: razem z przyjaciółką odebrałyśmy dziś nagrodę w konkursie fotograficznym Skandynawii do Poznania. Książki, tran i taka ilość gum do żucia, jakiej chyba wcześniej nie widziałyśmy!

Dzień 4 #Złap14Chwil: jak słońce, to KUBB!

#Złap 14 Chwil to nie jedyna inicjatywa na-kawe.net. W maju serwis promował głośny skandynawski projekt Not on the App Store. I tu kolejny szwedzki akcent: NotOnAppStore to pomysł trojga studentów ze szwedzkiej organizacji Hyper Island. Ich celem jest promowanie świadomości o wpływie mediów na naszą rzeczywistość. Na-kawe.net tak jak Hyper Island zachęcają, by częściej korzystać z tego, co mamy w realnym świecie zamiast bez końca siedzieć przed komputerem czy z telefonem albo tabletem w dłoni.


Mnie dotykowe ekrany na pewno nie zastąpią między innymi zapachu książek i faktury papieru. No i na AppStore niedostępne są na pewno serdeczne uściski, takie jak te muminkowe spod ręki Tove Jansson.

 
Jak mówi pomysłodawczyni i autorka serwisu na-kawe.net Izabela Błażowska: - “Ten serwis to taka moja misja, żeby zrobić wielką rewolucję społeczną w realu. Żeby sprowokować ludzi do wyjścia.” - i jak się okazuje, owa rewolucja rozpoczęła się już na dobre, gdyż mimo niespełna 2-miesięcznej obecności w sieci, portal cieszy się stale rosnącą popularnością.

A Wy? Wchodzicie w to?

Źródło:
materiały prasowe na-kawe.net


Follow on Bloglovin

16 czerwca 2014

„Walka pamięci z zapomnieniem” - "Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek" Jonasa Gardella

Jonas Gardell to w Szwecji postać bardzo znana. Postać przez duże „P”: powieściopisarz, showman, autor scenariuszy, celebryta, aktywny działacz LGBT, doktor honoris causa wydziału teologicznego na szwedzkim uniwersytecie w Lund. Prywatnie: mąż i ojciec. Niedawno okrzyknięto go najczęściej "retweetowanym" Szwedem, wcześniej z rąk księżniczki przyjął tytuł Geja Roku. Często i chętnie zabiera głos w kontrowersyjnych kwestiach. Kontrowersje wzbudziła też jego trylogia Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. Jej pierwsza część, Miłość, ukazała się niedawno w polskim tłumaczeniu. Jest to druga wydana w Polsce powieść Gardella z kilkunastu w jego pisarskim dorobku.



„To opowieść o pewnym czasie i pewnym miejscu. To, o czym mówi ta historia, wydarzyło się naprawdę. […] Opowiedzieć to swego rodzaju obowiązek. To sposób na to, by uczcić, opłakać i zapamiętać. To walka pamięci z zapomnieniem”

Miłość to historia uczucia rodzącego się między Rasmusem i Benjaminem, dwoma młodymi mężczyznami, poszukującymi swojego miejsca i swojej tożsamości. Tłem dla ich uczucia jest Sztokholm lat osiemdziesiątych, w czasach zupełnie różnych od tego, co dziś tkwi w tożsamości Szwedów i naszych wyobrażeniach o Szwecji. W czasach pozbawionych tolerancji i równości, kiedy do Szwecji zaczyna docierać epidemia AIDS.

„W ciągu następnych lat będzie to powracający temat. Jak przebaczyć sobie samemu, jak przebaczyć wszystkim innym?”

Język Gardella fascynuje: zdania, często proste i w zasadzie krótkie, często mają jednak w sobie coś lirycznego i wzniosłego. Zwykłe, codzienne ludzkie historie przeplatają się płynnie z biblijnymi cytatami i fragmentami poezji Karin Boye, a sceny homoseksualnego seksu czy opisy wyniszczanego chorobą ciała – z autentycznymi fragmentami artykułów prasowych i wypowiedziami polityków (autor pracował nad powieścią z zacięciem dokumentalisty przez dziesięć lat). To właśnie ten zróżnicowany styl sprawia, że książkę można nazwać „trenem, wspomnieniem, krytyką, odkupieniem, miłosnym wyznaniem i, w nie mniejszym stopniu, niepokojącym dziełem historiograficznym”, tak jak określił ją krytyk szwedzkiego dziennika Svenska Dagbladet (cytat z okładki).

W niezwykły sposób poprowadzona też jest narracja, pełna sugestywnych retrospekcji. Sceny z dzieciństwa naturalnie zlewają się ze zdarzeniami z dorosłego życia pełnych energii bohaterów, którzy po kilku akapitach, niczym w wizji wyroczni, portretowani są w szpitalnych salach, na szpitalnych łóżkach. Dzięki tym zabiegom Gardell świetnie potrafi wpłynąć na emocje czytelnika i wzrusza do łez.

„Jego ciało jest tak kruche, że niemal przezroczyste. […] Zdarzyło się, że młoda pielęgniarka, nie zastanawiając się, wyciągnęła rękę bez gumowej rękawiczki i otarła mu łzy. Dostała potem ostrą reprymendę od starszej i bardziej doświadczonej koleżanki.”

Niewątpliwie siłą powieści są też kreacje bohaterów. Rasmus i Benjamin przynależą początkowo do dwóch zupełnie różnych światów. To właśnie ich pochodzenie często jest powodem wielu napięć i dramatów. Ramus wychował się w maleńkiej miejscowości Koppom, gdzie spotyka się z niezrozumieniem wśród rówieśników, nawet i własnej rodziny. Matka Rasmusa próbuje udawać, że nie widzi, co dzieje się z synem i wokół syna. Dla ojca Rasmus jest podświadomie tak jak biały łoś, którego kiedyś spotkali razem w lesie: choć niewątpliwie wspaniały, to jednak nie ma dla niego miejsca, nie pasuje do reszty. Rodzina Benjamina natomiast to konserwatywni Świadkowie Jehowy, dość surowo wychowujący swoje dzieci. Każdy z mężczyzn w innych okolicznościach spotyka Paula, najbardziej barwną postać całej trylogii (sam o sobie mówi: „Jestem swego rodzaju pedalskim odpowiednikiem Matki Teresy. Ale z lepszym makijażem!”). To właśnie on staje się ogniwem łączącym pozostałych bohaterów.

Gardellowi nie brakuje odwagi do stawiania pytań (Sobie? Czytelnikom? Całemu społeczeństwu?).

„Normalność powstaje, kiedy ograniczamy grono. Co jednak się dzieje, jeśli ktoś nienormalny, kto przez chwilę mógł poczuć się normalnie, przyzwyczai się do tego i zacznie rościć sobie prawo do bycia kimś normalnym także poza ograniczonym gronem […]?”

Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek spotkała się z niezwykle pozytywnym odbiorem w Szwecji, choć jednocześnie sprowokowała wiele dyskusji. Od polskiej premiery książki na początku kwietnia minął miesiąc. Jestem ciekawa jak do pytań, stawianych przez Gardella, odnoszą się Polscy czytelnicy.





Jonas Gardell Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek. 1. Miłość. (Torka aldrig tårar utan handskar. 1. Kärleken)
Wydawca: Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014
Przekład: Katarzyna Tubylewicz



Źródła:
Tobias Brandel. „Jag var med och överlevde” (opublikowano: 06.08.2012). http://www.svd.se/kultur/jag-var-med-och-jag-overlevde_7395240.svd
Jonas Gardell: Nic nie stało się samo. Rozmowa Katarzyny Tubylewicz (opublikowano: 17.04.2014). http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/rozmowa-dnia/20140417/gardell-nic-nie-stalo-sie-samo


Premiera kolejnej części trylogii Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek w polskich księgarniach 09.07.2014.


Follow on Bloglovin

11 czerwca 2014

Top 10: sommarplågor czy letnie hity i kity

Sommarplågor (od en sommar - lato i en plåga - męka, męczarnia) to utwory w letnich klimatach, z łatwo wpadającą w ucho melodią, które szybko stają się popularne w okresie wakacyjnym. Słyszy się je dosłownie wszędzie do tego stopnia, że pod koniec wakacji stają się wręcz udręką. 

Każdy z Was pewnie takie zna. Jak byłam młodsza wszystkie letnie dyskoteki na wczasach katowały Coco Jambo, Bailando, Barbie Girl i nieśmiertelną Macarenę. Potem była Chihuahua, nieskomplikowany układ choreograficzny do The Ketchup Song (Asereje) czy nie tak dawno (jakieś dwa lata temu?) Ai Se Eu Te Pego. Pewnie, kiedy czytaliście tytuły, zaczynaliście od razu nucić melodie.

Jaka jest dobra recepta na to, żeby kawałek stał się "letnią udręką"? Po pierwsze: nie może być skomplikowany, musi dać się nucić zaledwie po paru przesłuchaniach. Banalny tekst, do tego powtarzany naprawdę wiele razy wers albo jedno słowo wydają się być kluczem do sukcesu. Po drugie: dobrze wplatać co jakiś czas słowo "lato" albo "wakacje". Warto wymyślić do tego jakiś łatwy mini-taniec. Co jeszcze? Mam wrażenie, że sprawdzają się utwory w obcych językach: hiszpański, portugalski, rumuński; wydaje mi się, że fanom letnich hitów nie robi wielkiej różnicy, że nie mają pojęcia, o co chodzi. Fajnie też brzmią "egzotyczne instrumenty" w tle.

Przed Wami kilka szwedzkich wakacyjnych hitów z ostatniej dekady, które mniej lub bardziej też opierają się na powyższych zasadach. Podkręćcie głośniki i bawcie się dobrze!


2004: Nic and the Family - Hej Monika



Prosta melodia? JEST! Powtórzenia? SĄ, w dużej ilości! Prosty tekst? JAK NAJBARDZIEJ:


Känns som vår kärlek kom på sne från början / Precis som lutande tornet i Pisa / tornet står där än idag / och här står du och här står jag
Wydaje się, że nasza miłość była od początku na bakier / Tak samo jak krzywa wieża w Pizie / Wieża stoi tam aż to dziś / a tu stoisz ty i tu stoję ja



2005: Amy Diamond - Welcome to the City


Jeden z niewielu utworów po angielsku w tym zestawieniu. Amy Diamond tak naprawdę nazywa się Amy Linnéa Deasismont i jest Szwedką (w Polsce była popularna dzięki piosence What's in it for me). Rok 2005 na listach przebojów zdecydowanie zdominowała wprawdzie żaba Crazy Frog, a powyższa piosenka Amy Diamond była jedynym szwedzkim akcentem wśród hitów, na jakie uskarżali się Szwedzi na forach internetowych w tamtym roku. No i jest do niej układ choreograficzny!

2006: Basshunter - Boten Anna


Pamiętam ten kawałek doskonale! Rozlegał się często zza zsuniętych szyb samochodów, przejeżdżających przez moje miasteczko. Przetaczał się przez moje osiedle przez szeroko otwarte okna w blokach, zostawiając po sobie charakterystyczne UMC, UMC, UMC! Niezapomniana piosenka o internetowym bocie, który wywala spamerów, a potem okazuje się fajną dziewczyną.


2007: Markoolio - Ingen sommar utan reggae


"Lato" w tytule, są bardzo wakacyjne rytmy reggae, tekst o wakacjach, imprezowaniu i podrywaniu dziewczyn - wszystko chyba idealnie sprawdza się jako materiał na wakacyjny hit!


Det ska va reagge på sommarn' / Och massvis med sol / Dricka hemkört och cola /I en uppblåsbar pool
W lecie ma być reggae / i mnóstwo słońca / picie bimbru i coli / w dmuchanym basenie

2008: DJ Tune feat. Orremannen - Bag in da Box


 czyli angielsko-szwedzku hymn na cześć wina w kartonie.
UMC, UMC, UMC!

2009: Promoe - Svennebanan

Wakacyjny utwór w zupełnie innym tonie z tekstem krytykującym i wyśmiewającym  zachowanie Szwedów, wyjeżdżających na wakacje do Tajlandii, ich pijaństwo, lans i hipokryzję.


2011: Eric Amarillo - Om sanningen ska fram (vill du ligga med mig då)



Rok 2010 to piłkarskie Mistrzostwa Świata, kiedy latem na całym świecie rządziła Shakira z Waka Waka i wuwuzele. Dlatego od razu przechodzimy do roku 2011. A tu piosenka o tytule "Jeśli prawda wyjdzie na jaw (czy prześpisz się wtedy ze mną)". Hm.

2012: Panetoz - Dansa Pausa


Oj, ile się tego nasłuchałam! I w Szwecji, i potem jeszcze w domu po powrocie do Polski! Idealnie się przy tym sprząta i zmywa naczynia!

2013: Avicii - Wake me up 


Wakacyjnym hitem ubiegłego roku na całym świecie niewątpliwie został kawałek Wake me up szwedzkiego DJa Avicii (czyli Tima Berglinga), w Szwecji był to najczęściej odtwarzany przez Spotify utwór 2013 roku.



Coś Wam wpadło w ucho? Jakie jest Wasze nastawienie do takich letnich piosenek? Unikacie jak ognia czy potraficie męczyć do znudzenia? 

Źródła:


Follow on Bloglovin