Znacie takie książki, o których nie możecie przestać myśleć, nawet kiedy przeczytaliście już jej ostatnie słowo? Kiedy po przewróceniu ostatniej strony nie można ot tak, po prostu normalnie wrócić do rzeczywistości? Na mnie właśnie tak zadziałała powieść "Przyjaciele zwierząt" Antona Marklunda.
Johannes mieszka w Strömfors, maleńkiej miejscowości na północy Szwecji. Ma 17 lat, wyróżnia się wyglądem wśród rówieśników ze szkoły. Jest bardzo wysoki, dużo waży i zawsze ma bardzo krótko ostrzyżone włosy. Różni się od rówieśników pod jeszcze jednym względem: zdiagnozowano u niego autyzm. Dlatego też ma problemy z empatią, z odróżnianiem tego, co dobre, a co złe, tłumaczy sobie wiele rzeczy w sposób nie zawsze zrozumiały dla otoczenia. Za wszelką cenę stara się jednak zyskać akceptację i przychylność szkolnych kolegów. Tymczasem otoczenie wydaje się postrzegać go jedynie przez pryzmat jego kłopotów w szkole, wybryków i incydentów, które w końcu doprowadzają do tragedii.
Śmiało mogę stwierdzić, że "Przyjaciele zwierząt" to jedna z najlepszych i najmocniejszych szwedzkich powieści, jakie czytałam (poza tym, wyjątkowo też dla mnie ważna). Marklund doskonale wręcz buduje napięcie, już pierwszy rozdział przynosi zapowiedź nieszczęścia. Liczne retrospekcje oznaczają eskalację niepokoju. Wszystko wyjaśnia się jednak dopiero na ostatnich stronach. Dopiero wtedy w pełni można zrozumieć, skąd ten dość tajemniczy tytuł oraz lis, niemal uciekający z okładki. Czytanie "Przyjaciół zwierząt" nie jest łatwą lekturą, przedstawione sytuacje dotykają bardzo trudnych kwestii i potrafią złapać za serce, ale paradoksalnie nie można się od tej książki oderwać (szwedzki oryginał pochłonęłam właściwie w jeden dzień, z wypiekam na twarzy).
Kwiecień wydaje się być idealnym miesiącem na premierę takiej książki - kwiecień jest Światowym Miesiącem Wiedzy na Temat Autyzmu, mającym zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy i potrzeby osób z autyzmem. Zachowanie Johannesa może wzbudzać wiele kontrowersji, jednak autor kreuje postać w taki sposób, że trudno obwiniać go za jego postępowanie. Książka nie tworzy ani nie utrwala stereotypów, ale pokazuje raczej, do czego może prowadzić bezradność szkoły, rodziców i niezrozumienie społeczeństwa. Choć główne wydarzenia w powieści rzeczywiście krążą wokół autyzmu Johannesa, to często w centrum uwagi pojawiają się raczej takie kwestie jak relacje między ludźmi i siła rodziny, różnice w podejściu do życia, czy to, jak społeczeństwo traktuje inność.
Bardzo podobał mi się pomysł autora, by w poszczególnych rozdziałach prowadzić narrację z punktu widzenia różnych bohaterów. Co więcej, język tych części bardzo różni się od siebie. Wypowiedzi siedemnastoletniego Johannesa przypominają raczej język dziecka, odzwierciedlają jego specyficzny tok rozumowania. Opowieści jego matki, Mony, są bardziej liryczne, pełne metafor, rozbudowanych opisów. Postrzega życie jak film - jej opisy rzeczywiście mogą kojarzyć się z filmowymi sekwencjami. Jej słowa mogą być dowodem jej wrażliwości, która staje się też przyczyną jej nerwowych załamań. Natomiast w ojcu, Lennarcie, więcej jest zgorzknienia i agresji, jakby nie zawsze chciał przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest. Czytelnika mogą zaskoczyć fragmenty, gdy to samo wydarzenie opisywane jest z perspektywy różnych bohaterów, gdy okazuje się, jak różne może być postrzeganie tej samej sytuacji. Poza tym, do specyficznego klimatu powieści przyczynia się też umieszczenie akcji w małym miasteczku w północnej Szwecji - gdzie jeszcze bardziej dają się odczuć pustka i samotność, gdzie klimat i ludzie wydają się być bardziej surowi.
Śmiało mogę stwierdzić, że "Przyjaciele zwierząt" to jedna z najlepszych i najmocniejszych szwedzkich powieści, jakie czytałam (poza tym, wyjątkowo też dla mnie ważna). Marklund doskonale wręcz buduje napięcie, już pierwszy rozdział przynosi zapowiedź nieszczęścia. Liczne retrospekcje oznaczają eskalację niepokoju. Wszystko wyjaśnia się jednak dopiero na ostatnich stronach. Dopiero wtedy w pełni można zrozumieć, skąd ten dość tajemniczy tytuł oraz lis, niemal uciekający z okładki. Czytanie "Przyjaciół zwierząt" nie jest łatwą lekturą, przedstawione sytuacje dotykają bardzo trudnych kwestii i potrafią złapać za serce, ale paradoksalnie nie można się od tej książki oderwać (szwedzki oryginał pochłonęłam właściwie w jeden dzień, z wypiekam na twarzy).
Kwiecień wydaje się być idealnym miesiącem na premierę takiej książki - kwiecień jest Światowym Miesiącem Wiedzy na Temat Autyzmu, mającym zwrócić uwagę społeczeństwa na problemy i potrzeby osób z autyzmem. Zachowanie Johannesa może wzbudzać wiele kontrowersji, jednak autor kreuje postać w taki sposób, że trudno obwiniać go za jego postępowanie. Książka nie tworzy ani nie utrwala stereotypów, ale pokazuje raczej, do czego może prowadzić bezradność szkoły, rodziców i niezrozumienie społeczeństwa. Choć główne wydarzenia w powieści rzeczywiście krążą wokół autyzmu Johannesa, to często w centrum uwagi pojawiają się raczej takie kwestie jak relacje między ludźmi i siła rodziny, różnice w podejściu do życia, czy to, jak społeczeństwo traktuje inność.
Bardzo podobał mi się pomysł autora, by w poszczególnych rozdziałach prowadzić narrację z punktu widzenia różnych bohaterów. Co więcej, język tych części bardzo różni się od siebie. Wypowiedzi siedemnastoletniego Johannesa przypominają raczej język dziecka, odzwierciedlają jego specyficzny tok rozumowania. Opowieści jego matki, Mony, są bardziej liryczne, pełne metafor, rozbudowanych opisów. Postrzega życie jak film - jej opisy rzeczywiście mogą kojarzyć się z filmowymi sekwencjami. Jej słowa mogą być dowodem jej wrażliwości, która staje się też przyczyną jej nerwowych załamań. Natomiast w ojcu, Lennarcie, więcej jest zgorzknienia i agresji, jakby nie zawsze chciał przyjąć rzeczywistość taką, jaka jest. Czytelnika mogą zaskoczyć fragmenty, gdy to samo wydarzenie opisywane jest z perspektywy różnych bohaterów, gdy okazuje się, jak różne może być postrzeganie tej samej sytuacji. Poza tym, do specyficznego klimatu powieści przyczynia się też umieszczenie akcji w małym miasteczku w północnej Szwecji - gdzie jeszcze bardziej dają się odczuć pustka i samotność, gdzie klimat i ludzie wydają się być bardziej surowi.
Anton Marklund też urodził się na północy w Szwecji, w rejonie miasta Skellefteå. Inspiracją do literackiego debiutu, jakim są "Przyjaciele zwierząt", stało się jego kilkuletnie doświadczenie w pracy z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Sam Marklund ze skromnością opisuje siebie tak: Piszę. I lubię podróżować. Do odległych miejsc, w których nigdy nie byłem. Czasami gram smutne kawałki na fortepianie. Jestem właścicielem czerwonego motocykla. Przez ostatnie kilka lat studiowałem matematykę, fizykę, geografię, pedagogikę, biologię i chemię. Pracowałem także w barze z kanapkami oraz zawodowo zajmowałem się śpiewaniem piosenek o zwierzętach. I nie żałuję żadnego mojego wyboru. "Przyjaciele zwierząt" to moja pierwsza powieść. I choć czyta się ją szybko, to pozostaje, mam przynajmniej taką nadzieję, na długo w pamięci. - W mojej zostaną na pewno.
Poniżej możecie posłuchać, jak autor czyta fragment swojej powieści:
Anton Marklund, Przyjaciele zwierząt (Djurvänner)
tłum. Natalia Pecyna
Wydawnictwo Czwarta Strona 2015
Szwecjoblog objął patronat medialny nad książką "Przyjaciele zwierząt" Antona Marklunda.
wspaniale, już wpisuję na listę zakupów:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńoszalałam na punkcie tej książki, jak tylko dostałam na jej temat od Ciebie wiadomość :) szykuje się na ucztę niczym z odkrytym u Ciebie Gardellem.
OdpowiedzUsuńCo kto lubi.
OdpowiedzUsuńJa siebie przy takiej literaturze raczej nie widzę.
chyba i ja przeczytam... :)
OdpowiedzUsuńZ racji mojego (nabywanego właśnie, dodatkowego) wykształcenia koniecznie muszę przeczytać tę książkę. Dzięki za polecenie! I gratuluję patronatu!
OdpowiedzUsuńCóż, dla mnie temat autyzmu zbyt hermetyczny, nie mniej dobrze poznać dobrą, szwedzką lekturę, nie będącą kryminałem ;)
OdpowiedzUsuńWow ! Bardzo chetnie przeczytam ! :) Zawsze tak potrafisz opowiedziec o ksiazce, ze prosto z Twojego bloga wchodze do internetowych ksiegarni :) dzieki ! :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, co napisałaś, podoba mi się okładka, podoba mi się wszystko, ale przekonała mnie autorka przekładu :) A że dziś jest jakaś promocja, kupię sobie e-book :) A potem przyjdę dzielić się wrażeniami!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńKoniecznie daj znać po lekturze, jakie wrażenia!
Tak kocham literaturę skandynawską, że już mam pewne przypuszczenia :) W każdym razie e-book już mam! Mam rozgrzebane dwie książki, więc pewnie nie przeczytam od razu, ale obiecuję, że się zgłoszę, kiedy przeczytam. Miłego dnia!
UsuńBardzo mnie zachęciłaś do przeczytania tej książki. Świetna recenzja. Gratuluję patronatu!
OdpowiedzUsuńAkurat nie miałam nic ciekawego do czytania, więc chętnie rzucę okiem.
OdpowiedzUsuń