27 czerwca 2020

Stig Dagerman "Poparzone dziecko"

Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego, ta dawna, niewątpliwie odegrała ogromną rolę w przybliżaniu i promowaniu kultury oraz literatury krajów nordyckich w Polsce. Do tej tradycji wraca odświeżona, nowa Seria Skandynawska, w której ukazują się współczesne głośne tytuły i nagradzani autorzy w doskonałych przekładach. Jako skandynawistkę cieszy mnie również, że Seria wraca też do klasyki. Do tej pory ukazało się wznowienie Pożegnania z Afryką Karen Blixen - z przedmową dr Joanny Cymbrykiewicz, a teraz po raz pierwszy po polsku przeczytać będzie można powieść Poparzone dziecko Stiga Dagermana - z przedmową, którą do wznowienia w Szwecji napisał Per Olov Enquist. Cieszę się więc, że książkę Dagermana mogę postawić na półce obok nowości w Serii Skandynawskiej (ze wspaniałymi okładkami zaprojektowanymi przez Ulę Pągowską), a jednocześnie, że doskonale pasuje też do starszych książek dawnej "serii ze statkiem" (co trochę symbolicznie chciałam pokazać na zdjęciu).



Niepokojący tytuł Poparzone dziecko (szw. Bränt barn) nawiązuje do szwedzkiego powiedzenia Bränt barn skyr elden, które dosłownie oznacza "Poparzone dziecko unika ognia" i możemy je kojarzyć z polskim "Kto się raz sparzył, ten na zimne dmucha". Motto książki brzmi:


To nieprawda, że poparzone dziecko unika ognia. 
Ciągnie je do płomienia jak ćmę do światła. 
Wie, że jeśli się zbliży, znów się poparzy. Mimo to podchodzi bliżej.

Stig Dagerman napisał Poparzone dziecko w 1948 roku. Powieść wprowadza czytelnika w duszną atmosferę rodziny, w której młody Bengt po śmierci ukochanej matki dowiaduje się, że ojciec miał kochankę. Chłopak dochodzi do wniosku, że może polegać tylko na sobie, że tylko on sam siebie nie może zdradzić, staje się podejrzliwy wobec wszystkiego i wszystkich. Ostatecznie jego uczucia przybierają inną postać: sam wikła się w romans z kochanką ojca. Dopiero to daje mu odpocząć - od żałoby po matce, od nienawiści do ojca, od dręczących go snów. 

Bengtem targają wielkie, skrajne uczucia. Rozpaczliwa żałoba po matce i płomienna, gwałtowna miłość. Zazdrość i poczucie zdrady. Wściekłość i wstyd. Uczucia z jednej strony napędzają go do działania, a z drugiej działają destrukcyjne na niego samego i jego relacje z otoczeniem. Jest w tym wszystkim zagubiony i rozdarty, podważa zaufanie wobec bliskich mu ludzi i wobec siebie samego. Choć romans ojca budzi jego obrzydzenie, nienawiść i chęć zemsty, Bengt nie jest w stanie oprzeć się pożądaniu, które obudziła w nim Gun. W tym wszystkim nie do końca jasny wydaje się jego związek z Berit, dziewczyną pełną lęków i wstydu, której nie docenia, często traktuje ją źle, wręcz rani. To miotanie głównego bohatera często podszyte jest strachem. Pojęcie niepokoju często zresztą towarzyszy prozie szwedzkich autorów lat 40.


Bo prawdziwym strachem jest nie móc ufać własnym myślom, kiedy są same. Prawdziwy strach to wiedzieć, że własne myśli kłamią, choć sam człowiek jest prawdziwy.

Książka po wydaniu w Szwecji podzieliła krytyków na dwa obozy: jedni się nią zachwycali, drudzy nie zostawili na niej suchej nitki. Niektórzy zarzucali Dagermanowi, że w książce jest zbyt dużo „Edypa, psychoanalizy i Freuda” (to cytat z przedmowy P.O. Enquista). Inni zachwycali się stylem, konstrukcją powieści, głębokością i ostrością analiz bohaterów. Żadna inna książka Dagermana nie wzbudziła takich reakcji i nie została przetłumaczona na tyle języków - została wydana w kilkunastu krajach, zarówno tuż po wydaniu w Szwecji, jak i w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Podczas lektury łatwo zresztą zapomnieć, że została napisana prawie 70 lat temu. Trudno ją odłożyć, nawet miotanie się bohaterów i ich działania wydają się wręcz bolesne. 

Styl i język Dagermana są bardzo charakterystyczne. Opisy wydają się "filmowe", przypominają mi najazd i odjazd kamery, zmiany planu. Obrazy zwykłych, codziennych czynności składają się na pretekst do ogólnych refleksji nad życiem i uczuciami, rozpoczynających się słowem "bowiem", "albowiem", "bo". 

Jeśli się pragnie, by ktoś cię kochał, nie powinno się go prosić o sprawdzenie, czy "rzeczywiście" tak jest. Bo kiedy przychodzi co do czego, bardzo niewiele robimy "rzeczywiście". Gdyby sprawdzić bardzo głęboko, zauważymy, że ciężarek nigdy nie sięga dna. Wtedy człowiek zaczyna się bać własnej głębi. Ale prawdziwie zaczyna się bać dopiero, gdy zrozumie, że inną nazwą głębi jest pustka.


Proza Dagermana jest przede wszystkim bardzo rytmiczna, krytycy często zwracają uwagę na staccato zdań, a polski czytelnik pewnie zareaguje na liczne powtórzenia i równoległe konstrukcje. Ta surowość i powtarzalność w pewnym momencie mogą wręcz wydawać się "niewygodne", ale też w powieści ze strony na stronę robi się coraz bardziej gęsto, "duszno" od targających Bengtem emocji, "niewygodne" stają się też układy i relacje  między bohaterami. To właśnie Agneta Pleijel na czwartej stronie okładki nazywa "nerwową, zdesperowaną prozą". 



Warto ją czytać, aż prosi się, by robić to na głos.



Stig Dagerman Poparzone dziecko (Bränt barn)
przeł. Justyna Czechowska
Wydawnictwo Poznańskie
2020

11 czerwca 2020

Pocztówkowe miejsca w Szwecji

Kiedy będziecie w sieci wyszukiwać grafiki związane z hasłem "Szwecja", zobaczycie pewnie kilka widoków Sztokholmu, a poza tym najprawdopodobniej oglądać będziecie czerwone domki. I to niezależnie od tego, czy grafiki pochodzą ze stron poświęconych turystyce, czy prezentujących najnowsze doniesienia dotyczące gospodarki. Choć Szwecja to oczywiście dużo więcej niż te czerwone domki, to właśnie one nieodłącznie się nam ze Szwecją kojarzą i wciąż mam do takich scenerii ogromny sentyment. To właśnie taki motyw znajdziemy i na pocztówkach z tego kraju, i w podręcznikach do nauki języka szwedzkiego, a nawet w kolorowych magazynach - napatrzyłam się na takie krajobrazy zanim w ogóle wyruszyłam na pierwszą wycieczkę i za każdym razem, kiedy udało mi się odnaleźć miejsce, w którym zostały zrobione zdjęcia, które pamiętałam z pocztówek, podręczników czy stockowych galerii, jakoś szybciej zaczynało mi bić serce. 

W dzisiejszym wpisie pokażę Wam właśnie takie miejsca. Można tam po prostu cieszyć się widokami albo robić zdjęcia, które potem śmiało możecie podsyłać znajomym z podpisem Hälsningar från Sverige / Greetings from Sweden.

(uwaga, ten post zawiera duże ilości kolorowych domków, przeglądasz na własną odpowiedzialność! 😉)

1. Smögen



Smögen to jedno z najbardziej urokliwych miejsc, jakie odwiedziłam. Bardzo kojarzy mi się z latem, wakacjami i przyjemnym odkrywaniem zachodniego wybrzeża, a kolorowe magazyny i domki rybackie oraz długa drewniana promenada Smögenbryggan pewnie nie raz mignęła Wam w sieci. Warto się tam wybrać i poczuć ten klimat!

2. Lysekil 




Lysekil to miasto położone nad Gullmarsfjorden, jedynym szwedzkim fiordem z prawdziwego zdarzenia. Można się tu wybrać na focze safari (polowania oznacza tu  tylko i wyłącznie czyhanie z aparatem fotograficznym) oraz odwiedzić rezerwat Stångehuvud: a tam nie do przegapienia jest niewielki, biały budyneczek na skałach, który dawniej pełnił funkcję latarni morskiej.

3. Szkiery










Archipelag szkierowy, göteborski czy sztokholmski, to moim zdaniem niesłusznie niedoceniany przez turystów cel wycieczek. Warto poświęcić choć jeden dzień, by wypuścić się na wyspy, poczuć ich wyjątkową atmosferę, przespacerować się wąskimi uliczkami (po których zamiast samochodów jeżdżą tylko rowery, motorowery, meleksy, czy jak na Köpstadsö - jedynie taczki) odpocząć na skałach nad niezwykle czystą wodą, popatrzeć na eleganckie wille i niewielkie domki, czasem wyrastające prosto ze skał.

5. Gdziekolwiek, byle z konikiem

Dalahäst, konik z Dalarna, to jedna z najpopularniejszych i najbardziej kojarzących się ze Szwecją pamiątek. Jeśli macie ochotę na "pocztówkowe" zdjęcia ze Szwecji, wypatrujcie koników!




Jakie "pocztówkowe" miejsca w Szwecji odwiedziliście i do których miejsc z mojej listy chcielibyście się wybrać?