12 stycznia 2022

Nina Wähä "Testament"

Testament Niny Wähä to jak do tej pory najbardziej wyczekiwany przeze mnie tytuł w nowej Serii Skandynawskiej Wydawnictwa Poznańskiego. Przeczytałam ją kilka lat temu po szwedzku i bardzo długo nie mogły wyjść mi z głowy zarówno pogmatwane i zaskakujące historie licznych bohaterów, jak i silne poczucie obecności, wręcz bliskości narratora - wszechwiedzącego opowiadacza, który niejako prowadzi czytelnika za rękę, zapowiada, co się wydarzy, ale kolejne elementy rodzinnej kroniki zdradza trochę "na raty". To niebanalna, ambitna, napisana z rozmachem powieść, w której naprawdę można przepaść. Cieszę się, że wreszcie ukazała się u nas!

To nic innego jak historia morderstwa. A może jednak, niech będzie, to o wiele więcej niż tylko to. Nie chcę jednak nikogo zwodzić ani ukrywać czegoś, co w tej opowieści okaże się kluczowe. Ktoś umrze. Ktoś będzie winny. Musimy spróbować się dowiedzieć kto. Oraz kogo. I dlaczego. Niestety, musicie poznać ich wszystkich, ponieważ ta opowieść wszystkich dotyczy, w ten czy inny sposób. […] Być może kilka razy przystaniesz w trakcie podróży, pomyślisz coś w stylu "a to niby po co tu jest". Zaufaj mi. Powierz mi swoje życie, a ja poprowadzę cię przez mroczne czasy i przez jasne. 

W rodzinie Toimich doliczyć się można czternaściorga dzieci, jeśli weźmie się pod uwagę także nieżyjącą dwójkę. Rodzeństwo wychowane przez bezwzględnego ojca i bezradną matkę dzieli się na na tych, którzy z dala od domu próbują uporać się z traumami, oraz tych, którzy w tym domu zostali. Spotykają się znów, gdy zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Powrót do domu z bagażem rodzinnych doświadczeń będzie początkiem snucia opowieści o pogmatwanych dziejach rodziny i skomplikowanym rozkładzie sił pomiędzy jej członkami.

Oto opowieść o rodzinie Toimich i o kilku wydarzeniach, które gruntownie zmieniły jej życie. [...] Toimi to śmieszne nazwisko. Jeśli umknęła ci jego definicja, oznacza ono "funkcjonowanie". Dla wielu rodzin byłoby to śmieszne nazwisko. Szczególnie dla tej. Czy może nawet tej.

Trudno mówić tu o jednym głównym bohaterze, chyba że jako jednego bohatera uznamy całą rodzinę. Do centrum opowieści trafiają natomiast kolejno wszyscy z rodzeństwa, trochę jakby wychodzili na scenę w światło reflektorów (skojarzenie ze sceną budzi też spis "osób dramatu" na początku książki). Każdy w tej rodzinie jest "jakiś". W jakimś sensie są sobie bliscy, jednoczy ich wspólny wróg, rodzeństwo jest dla siebie jak "wspólny spadochron, który się rozkłada, gdy ktoś spadał zbyt szybko". Ale rodzinne spotkania po latach są też klaustrofobiczne - relacje rodzeństwa porównywane są do tak zwanego króla szczurów, zwierząt splątanych ogonami i rosnących razem. Takich sugestywnych obrazów w książce znajdziecie więcej. 

Efekt kuli śnieżnej. Po fakcie życie jawi się tak wyraźnie. Kiedy się w nim jest w samym środku, wydaje się, że rzeczy, zdarzenia, słowa, czyny, że po prostu się dzieją, jedno po drugim albo równolegle, trudno zrozumieć, jak są połączone. 

Skrupulatne opisy wydarzeń z dzieciństwa bohaterów okazują się decydujące dla zrozumienia ich dorosłego życia. Niekiedy o pewnych wydarzeniach wspomina się wielokrotnie, bo pokazywane są z perspektywy różnych postaci. Powieść napisana jest z lekkością, ale nie zawsze jest to lektura przyjemna, czytanie wymaga skupienia, między innymi ze względu na wielość bohaterów czy wielokrotnie podkreślany "efekt śnieżnej kuli" – podczas lektury cały czas zastanawiałam się, które z epizodów odegrają rolę w głównej historii i jak odbiją się na bohaterach. Mrok tej opowieści, jej wielowymiarowość, niejednoznaczność i charakterystyczna, wyrazista rola narratora sprawiają, że książka może wydawać się osobliwa, ale ta "inność" jest tu bardzo satysfakcjonująca. Zostaje w pamięci razem z pytaniami o pamięć i o to, jak wychowanie i relacje w rodzinie wpływają na jednostkę.

Czym jest spuścizna? Z czego składa się to, co zostawia się po sobie? Fizycznie, we własności, i to drugie, krew, którą się rozdało i która płynie w innych żyłach, pokolenie za pokoleniem, na zawsze, obecna w milczeniu, ale co z tego? Trzeci składnik, spuścizna, dzięki której ludzie stawiają pomniki i budują biblioteki na czyjąś cześć, nazywają imionami ulice. [...] Co pozostaje? Jako kto zostaje się zapamiętanym?

Nina Wähä jest szwedzką pisarką, aktorką i wokalistką. Urodziła się i dorastała pod Sztokholmem, ale letnie wakacje spędzała u babci i kuzynostwa w fińskiej Dolinie Tornio (tam rozgrywa się akcję książki). Zna języki fiński i meänkieli, język mniejszościowy, którym mówi się na północy Szwecji przy granicy z Finlandią. Powieść Testament została nominowana do Nagrody Augusta, najważniejszej szwedzkiej nagrody literackiej i wyróżniona Nagrodą Szwedzkiego Radia za Powieść.

Nina Wähä Testament (Testamente)
przeł. Justyna Czechowska
Wydawnictwo Poznańskie
2022

PS 18 stycznia o godzinie 18 odbędzie się spotkanie z autorką, Niną Wähä, które poprowadzi tłumaczka powieści, Justyna Czechowska. Do zobaczenia na Facebooku!

1 komentarz:

  1. sam jestem bezfejsbukowy ale poproszę moją żonę ,niezrównaną Basiunię o pomoc w uczestnictwie w spotkaniu.Ona (Basiunia)czyta wszystko z tą dziwną łódką...Chyba od chwili gdy Obcy przyszedł na farmę...

    OdpowiedzUsuń