06 lipca 2020

Fredrik Backman "Miasto niedźwiedzia" - recenzja

Fredrik Backman to jeden z autorów, po którego książki mogę sięgać w ciemno i wiem, że nigdy się nie zawiodę. Ma świetne ucho i pióro do dialogów, ogromną wrażliwość połączoną z poczuciem humoru i talent do tworzenia bohaterów, których właściwie nie powinniśmy polubić, ale łapiemy się na tym, że oni łapią nas za serce. W książkach pozornie lekkich i zabawnych zręcznie przemyca poważniejsze tematy. Tak było na przykład w przypadku Mężczyzny imieniem Ove, Pozdrawiam i przepraszam czy Britt-Marie tu była.

Z Miastem niedźwiedzia jest trochę inaczej. Przyzwyczaiłam się do backmanowskiej lekkości, a ta książka rozwaliła mnie na łopatki. Jest tu wciąż ten sam charakterystyczny styl, ta sama potoczystość, tak samo łatwo można wyobrazić sobie bohaterów, ale temat jest dużo bardziej poważny i moim zdaniem także bardzo ważny.



Björnstad nie leży w pobliżu niczego i nawet na mapie wygląda nienaturalnie. "Jakby pijany olbrzym, sikając, próbował napisać na śniegu swoje imię" - powiedzieliby jedni. "Tak jakby przyroda i człowiek przeciągali linę, walcząc o przestrzeń do życia" - stwierdziłby pewnie ktoś myślący bardziej racjonalnie.

Björnstad, czyli tytułowe "miasto niedźwiedzia", to dziura. Jak to bywa w takich miejscach: ludzie znają tu się nawzajem, bywają w tych samych miejscach, jedni rozpaczliwie chcą się stąd wyrwać, inni zapuścili korzenie tak mocno, że nie wyobrażają sobie świata poza tą dziurą, nawet jeśli łatwo mieć tu kompleksy na punkcie pochodzenia. Jeśli już ma się jakieś oczekiwania, to łatwo o rozczarowania. Nie jest to miejsce przyjazne, choć można przeżywać tu przyjaźnie, jak nastolatki Maya i Ana oraz Benji i Kevin.  Ale jest jeden temat, jedna rzecz, którą żyją tu wszyscy, która wpływa na życie tych, którzy nawet nie są w nią bezpośrednio zaangażowani: hokej.

To tylko gra. Rozstrzyga tylko małe, nic nieznaczące, prawie niewidzialne rzeczy. Jak to, kto doczeka się uznania. Kogo usłyszą. To coś prawie niewidocznego, łatwo to wyśmiać i nazwać "nieporozumieniem" i "przesadą". Niektórych czyni gwiazdami, innych widzami. Rozdziela władzę i wyznacza granice [...]. To tylko gra. Ale może odmienić czyjeś życie.

Miasto niedźwiedzia to tylko pozornie książka o sporcie. Hokej jest tu jednym z bohaterów, który po prostu mocno spaja ze sobą losy innych (właściwie wszystkich) postaci. To hokej odpowiada tu za poczucie wspólnoty lub wykluczenia. Okaże się to szczególnie istotne, kiedy pewnego dnia w miasteczku wydarzy się coś złego, przekroczone zostaną granice, jeden z członków drużyny oskarżony zostanie o popełnienie strasznego czynu. Doprowadzi do podziałów: w lokalnej społeczności, drużynie hokejowej, pod znakiem zapytania staną przyjaźnie. 

Miasto niedźwiedzia może wydawać się powieścią o dorastaniu, o nastolatkach i dla nastolatek, ale powinni po nią sięgnąć także dorośli. Tak jak w poprzednich książkach bohaterowie Backmana trochę wkurzali, a potem wzruszali, tak tutaj sprawiają, że czytelnikowi mocniej buzuje krew, nie raz miałam ochotę krzyczeć ze złości i bezsilności razem z bohaterami.

Tytuły poprzednich książek Backmana odnoszą się do poszczególnych bohaterów (Ove, Britt-Marie, babcia - Pozdrawiam i przepraszam w oryginale to Min mormor hälsar och säger förlåt, czyli dosłownie: moja babcia pozdrawia i przepraszam). Tym razem, tak jak czytamy na okładce: "w tym niewielkim leśnym miasteczku Backmanowi udało się zamknąć cały świat": kobiety, które muszą decydować, czy ważniejsza jest dla nich kariera czy życie rodzinne. Mężczyzn, którzy nie zawsze wystarczająco w siebie wierzą. Dziewczyny, które zakochują się w chłopakach. Chłopaków, którzy zakochują się chłopakach. Chłopaków, którzy są gotowi krzywdzić innych. Rodziny, którym wydawałoby się, że niczego nie brakuje i takie, które borykają się z brakiem: czasem to brak pieniędzy, czasem brak innych członków rodziny. Są tu lokalne układy i układziki.

Przeczytajcie koniecznie! Miasto niedźwiedzia odniosło ogromny międzynarodowy sukces (m.in. znalazło się na liście bestsellerów "New York Timesa", zdobyło amerykańską nagrodę Goodreads Choice, szwedzką nagrodę dla książki roku i znalazło się w rankingu 20 najczęściej kupowanych książek na Amazonie), a ja mam wrażenie, że na polskim rynku przeszło niemal bez echa. Potem wyczekujcie serialu na HBO - premiera jesienią. A po tym, jak obejrzycie wszystkie odcinki, być może będzie już dostępny polski przekład kontynuacji Miasta niedźwiedzia (oryginalny tytuł: Vi mot er, czyli "my przeciwko wam").





Fredrik Backman Miasto niedźwiedzia (Björnstad)
przeł. Anna Kicka
Wydawnictwo Sonia Draga
2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz