18 sierpnia 2017

Rozmównik i Sprytny słownik - czy polubimy się z takimi materiałami?

Wakacje powoli dobiegają końca, nie dziwcie się więc, że zaczęłam dość intensywnie rozglądać się za nowymi materiałami przydatnymi na zajęciach języka szwedzkiego. Zazwyczaj szukam szwedzkich książek, tym razem wydawnictwo Lingea zaskoczyło mnie wprowadzeniem nowych pozycji: Rozmównika polsko-szwedzkiego i Sprytnego słownika szwedzko-polskiego i polsko-szwedzkiego. O materiałach tego wydawnictwa - gramatyce i rozmówkach - pisałam już kiedyś na blogu. Nie wszystkie rozwiązania zaproponowane w tych książkach mi się spodobały, ale nie da się ukryć, że kieszonkowa gramatyka w pigułce opisana po polsku czy kieszonkowy słownik tematyczny o (bo tak traktuję raczej rozmówki, o czym przeczytacie w poprzedniej recenzji) to pozycje, których brakowało. Rozmównik i sprytny słownik to dla mnie rozwiązania zupełnie nowe, dlatego bardzo chciałam zapoznać się z ich formułą.




Rozmównik, czyli co?


Rozmównik polsko-szwedzki bardzo mi się spodobał, chociaż ja raczej nazwałabym tę książkę "tekstownikiem" albo "pisannikiem" - ciężko mi uwierzyć, żeby ktoś przy jej pomocy nauczył się rozmawiać, skoro w żadnym miejscu nie ma informacji o wymowie.



Autorzy we wstępie tłumaczą, że Rozmównik to połączenie słownika i rozmówek - bo zawiera nie tyle tłumaczenie słów, co całe zdania, zwroty i idiomy zawierające dane hasła, które nie są uporządkowane tematycznie, a alfabetycznie (według polskich haseł). Dlatego właśnie tak trudno mi uwierzyć, żeby ktoś rzeczywiście ratował się rozmównikiem w trakcie konwersacji, ale mam wrażenie, że świetnie sprawdzi się jako pomoc przy pisaniu wypracowań - kiedy trzeba sprawdzić, z jakim czasownikiem łączy się dany rzeczownik albo kiedy chcemy poszukać szwedzkiego odpowiednika jakiegoś polskiego powiedzenia czy zwrotu i uniknąć przy tym językowych kalk i wpadek w rodzaju "thank you from the mountain".


Podobało mi się też to, że autorzy zwracają uwagę na trudniejsze słowa, które uczącym się mogą się często mylić, tak jak przymiotnik "ciężki", który w zależności od kontekstu możemy przetłumaczyć jako tung, svår czy grov. W niektórych wprawdzie dopatruję się jakichś regionalizmów, np. Har du nyckar med dig? tłumaczone jako Masz u siebie klucze?, z lektorskiego doświadczenia chętnie dopisałabym też kilka swoich uwag w przypadku innych haseł, jak chociażby różnica między sämre värre tłumaczonymi jako "gorszy".




Rozmównik przyda się początkującym uczącym się, którzy czują się jeszcze niepewnie jeśli chodzi na przykład o kolokacje - wreszcie będzie można to sprawdzić w książkowym, kieszonkowym wydaniu, na którym można robić notatki ołówkiem, kiedy jeszcze nie ma się śmiałości szukać w korpusach i kiedy Google wypluwa dużo różnych wyników. Na pewno ucieszy też trochę bardziej zaawansowanych uczniów i studentów, którzy mogą go potraktować jako fajną kopalnię ciekawych wyrażeń.


Sprytny słownik - czy na pewno taki sprytny?

Tak jak Rozmównik bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, tak Sprytny słownik okazał się pod wieloma względami rozczarowujący. Sprytność tego słownika miała polegać na tym, że łączy w sobie cechy "dwustronnego" słownika oraz dodatkowo zawiera jeszcze 70 stron rozmówek (w środkowej części), skrócone kompendium zasad gramatyki (na końcu), a do tego dla trudniejszych słówek adnotacje dydaktyczne - czyli wszystko, czego życzyliby sobie uczniowie i studenci (i wszyscy przeżywający swoją przygodę ze szwedzkim) w jednym miejscu, w kieszonkowym formacie. Tak to mniej więcej wygląda w środku:




Jeśli przyjrzycie się układowi haseł w szwedzko-polskiej części, wszystko wydaje się być w porządku. Jest zapis wymowy - tym razem za pomocą uniwersalnych symboli, a nie "spolszczony", jak we wcześniej wydanych rozmówkach, są dodatkowe informacje o tym, jak odmieniać słowa. Dobór haseł czasem zaskakuje. Jeśli korzystacie ze słownika Kubitskyego albo śledzicie fanpage Jacek Kubitsky, pewnie nie raz zaintrygowały Was tłumaczenia, np. snitseljakt - 'polowanie na koniu za tropem zamarkowanym skrawkami papieru' albo dansa långdans genom rummen - 'przelecieć w tanecznym korowodzie przez pokoje'. W Sprytnym słowniku takich smaczków prawdzie nie znalazłam, ale i tak nieźle zdziwiłam się, że w słowniku bądź co bądź kieszonkowym i o charakterze ogólnym znalazły się takie hasła jak 'sowa pójdźka' (pod hasłem 'sowa'), 'słup totemiczny' (pod hasłem 'słup' - tu bardziej na miejscu w związku ze szwedzką kulturą byłby chyba słup majowy...), czy nazwy chorób, np. 'pryszczyca' (no dobra, wiem, że w pierwszym rozdziale podręcznika dla zaczynających naukę Rivstart w zwykłym dialogu w rodzaju "Jak się nazywasz" / "Miło cię poznać" pojawia się słowo 'próchnica', ale to wciąż inny kaliber niż 'pryszczyca') albo roślin, np. 'mieczyk' (dla ciekawych: gladiolus albo sabellilja).

To wszystko mogłoby wyglądać na to, że się czepiam, ale w słowniku znajdziemy hasła 'pryncypium', 'pryszczyca' i 'sowa pójdźka' (nigdy w życiu nie użyłam ich ucząc się szwedzkiego na poziomie podstawowym a nawet średniozaawansowanym, ale dajcie znać, jeśli ktoś z Was miał okazję, to musiała być fascynująca rozmowa), ale za to nie dowiemy się, co to tak naprawdę jest fika, nie ma też hasła lagom (tym istotniejsze, bo to bardzo modne słowo przecież), a to dwa pojęcia ważne dla szwedzkiej kultury, które na pewno pojawią się i podczas nauki, i podczas codziennych sytuacji. Nie ufam też słownikowi, który tłumaczy słowa na korpojęzyk albo sugeruje, że wszystko było tłumaczone za pośrednictwem języka trzeciego - angielskiego - i że takich kwiatków może być więcej (patrz: genomgång jako 'briefing'). Nie zaufam też słownikowi, który jako szwedzkie tłumaczenie podaje słowa w szwedzkim słowniku oznaczone komentarzem "obraźliwe" (patrz: Murzyn - svart person i Murzynka - negress. Czy to dlatego w stopce redakcyjnej nikt nie chciał podpisać się nazwiskiem tylko ukryć się pod pojęciem "zespołu redakcyjnego Lingea"? 


Co jeszcze? Dobrym pomysłem było umieszczenie na końcu gramatycznego kompendium, takie rzeczy zawsze się przydają przy słownikach, kiedy od razu możemy sprawdzić, co z danym słowem można dalej zrobić. Szkoda tylko, że i tam napotkałam te kwestie, które przeszkadzały mi w Gramatyce i Rozmówkach: objaśnienia symboli wymowy, w tyɕ, o którym debatowałam już w poprzednim wpisie i na Facebooku, które tu znów zapisane jest innym symbolem i tym razem opisane już nie jako "sz", ale "głoska podobna do polskiego cz, ale wymawiana bardziej miękko". Chodzi o dźwięk w słowach kjol, tjugo, kärlek, köpa, kilometer, a objaśnienia powinny dotyczyć wymowy standardowej a nie dialektalnej. Znów mam wrażenie, że jeśli książka nie jest typowym słownikiem, a tak chyba chcieli autorzy, dodając część rozmówkową, przydałaby się płyta z nagraniami. W rozmówkach i w tej wersji brakuje rodzajników w części, gdzie wypisane są w słupku - narzekałam na to poprzednio, teraz można się bronić tym, że jest przecież obszerna część słownikowa, w której wszystko można sprawdzić od razu.



Podsumowując: Rozmównik na pewno trafi na moją półkę jako źródło inspiracji i materiał do inspirowania innych. Cieszę się, że zwraca się uwagę na to, jak ważne jest, by uczyć się słów w kontekście, z konkretnymi zwrotami, w całych wyrażeniach, by unikać wpadek dosłownego tłumaczenia. Sprytny słownik bardzo mnie zawiódł. Formuła sama w sobie wydała się atrakcyjna, ale sama książka zamiast słownictwa uczy raczej tego, jak wiele ostrożności potrzeba przy korzystaniu ze słowników...



Na jakie rzeczy Wy zwracacie uwagę przy wyborze materiałów do języka obcego? Jakich materiałów do języka szwedzkiego Wam najbardziej brakuje, czy jest coś, co chcielibyście zobaczyć w polskich księgarniach, w porównaniu z szeroką ofertą materiałów do języków "popularnych", np. angielskiego czy niemieckiego? 

5 komentarzy:

  1. Mnie ręce opadły przy ich rozmówkach japońskich. Do oceny merytorycznej doboru słownictwa i zwrotów nawet nie doszłam. Odpadłam przy notacji wymowy i tak mi już zostało ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, strasznie szkoda! Rozmówki nie są moimi ulubionymi materiałami, ale takie kompendia w rodzaju słownik + gramatyka naprawdę bardzo się przydają pod ręką :(

      Usuń
  2. Jakoś ciężko przychodzi mi nauka z rozmówkami.:D
    Chodzę na Sfi ale to stanowczo za mało. ESKK ma super kurs jeśli chodzi o szwedzki.i przede wszystkim na nim się opieram.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Ja się uczyłam z różnych książek - najbardziej mi pasował Nya Mål, Ponieważ to nauka przewidziana dla dzieci mi się fajnie przyswajała. Mieszkam w Szwecji od trzech lat i pracuję wśród Szwedów. Problemem nie jest nauczyć się czytać czy pisać - problemem jest rozumieć co mówią a mówią bardzo różnie. Szwedzi odmiany wymowy nazywają dialektami a niestety często nie jest to problem innego regionu tylko wady wymowy albo niechlujstwa językowego.
    Nie wiem czemu uparcie się powtarza że "lagom" to słowo sztandarowe - ja bardzo rzadko z tym sie spotykam - i najczęściej ci co to próbuja używać są obcokrajowcami. To dość specyficzny zwrot i trzeba wiedzieć kiedy właśnie jest "lagom" żeby się nie ośmieszyć.
    Mi w materiałach do nauki najbardziej brakowało takiego podstawowego słownika bez udziwnień i wzniosłych słów.W języku ojczystym nie używa się wszystkich słów więc przy początkach nauki przydałby się taki prosty ze zbiorem naprawdę podstawowych słów i zwrotów. Nie trzeba znać zwierząt, owoców czy wszystkich kolorów żeby się porozumiewać np. na wakacjach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym, co piszesz na temat rozumienia - dlatego uważam, że rozmówki nie są może najbardziej trafionym materiałem do nauki, szczególnie, że prawie nigdy nie dołącza się do nich nagrań...

      Usuń