24 września 2014

Bałagan w papierach u Bodil Malmsten

Nie jest łatwo jednoznaczne przypisać książkę Bodil Malmsten „I znowu mam bałagan w papierach” do konkretnego działu literatury. Ma tego świadomość sama autorka, formułując w przedmowie definicję przez negację i pisząc, że nie jest to ani powieść, ani zbiór wierszy czy opowiadań. Można jednak za to stwierdzić, że bardzo dobrze się ją czyta. 


Lektura może rzeczywiście przypominać zaglądanie komuś do prywatnych papierów: niektóre fragmenty kojarzą się z osobistym dziennikiem, pełnym wspomnień z dzieciństwa czy intymnych przemyśleń. Inne mają charakter bardziej reporterskich refleksji z podróży po świecie. Jeszcze inne przypominają raczej szkice lub notatki do wykładów na temat filozofii i literatury.

Bodil Malmsten jest pisarką, cenioną w Szwecji przede wszystkim za oryginalny, potoczysty styl. Została uhonorowana wieloma prestiżowymi skandynawskimi nagrodami, między innymi królewskim medalem Litteris et Artibus. Nie mogąc uchronić swojej prywatności przed szwedzkimi mediami oraz odczuwając zmęczenie środowiskiem, z którym była związana, w wieku pięćdziesięciu pięciu lat zdecydowała się wyprowadzić ze Sztokholmu i zamieszkać we francuskim Finistère. Do Szwecji wróciła po dziesięciu latach.

Teksty Malmsten odzwierciedlają jej poglądy wobec Szwecji i Szwedów. Najlepszym przykładem jej krytycyzmu jest „Litania wiary w sektor państwowy, poszczególną osobę oraz wywóz śmieci”. Zdaniem pisarki w credo Szweda pod koniec dwudziestego wieku wpisują się obok siebie między innymi: otwarty krajobraz i toalety publiczne, system opieki nad dziećmi, opiekuńcza zaradność, ale nie życie po śmierci. Z dystansem i cynizmem wylicza pojęcia, które stały się wartością dla pragmatycznie nastawionych Szwedów. W innym tekście, opisując swój powrót do Szwecji po pobycie w Wietnamie sama dziwi się: Dlaczego ludzie w Szwecji nigdy nie są z siebie zadowoleni. Dlaczego? Naród, który ma wszystko, a jednak wygląda na nieszczęśliwy. Naród, który ma wszystko oprócz Sorrow of war. Dość krytycznie odnosi się też do szwedzkiej czułości na punkcie poprawności politycznej: Na początku roku dwutysięcznego wolno powiedzieć, że Jezus jest gejem, ale nie – że inwalida jest dotknięty kalectwem. Według niej przesadne i pozorne poczucie winy i wstydu wydaje się nieuzasadnione: I nie ci Szwedzi, co trzeba, się wstydzą. /I nie za te winy, co trzeba.

Wśród bardziej osobistych refleksji w esejach autorki znaleźć można też wiele ciepłych, czułych wspomnień z dzieciństwa na północy. Szwedzka zima to dla niej śnieg tak biały, że oczy bolały aż do siatkówek, ślady nart błyszczące błękitem z leżącymi na nich ogniście żółtymi skórkami. Bóg jedyny w niebie i te pomarańcze. W tekstach Malmsten „ja” odgrywa rolę przewodnią. Nakreśla to wyraźnie już w pierwszych słowach przedmowy, zwracając uwagę na to, że tytułowy bałagan w papierach, pokazuje jej wszystkie ja, te stare i nowe. Często sama podkreśla swój indywidualizm: Nie należę do żadnej grupy. Poza grupą krwi, ale nie wiem, do jakiej grupy należę.

Książka daje też świadectwo fascynacji i inspiracji literackich autorki. Najczęściej pojawiają się wśród nich takie nazwiska jak Proust, Bernhard czy Beckett, a także Kapuściński i Szymborska. Znajomość literatury dla Malmsten to wyraźnie pojęcie zupełnie różne od literaturoznawstwa: Gdybym mogła, studiowałabym literaturoznawstwo. Na moje szczęście do tego nie doszło. Gdybym czytała […] po to, żeby zdawać z nich egzamin, nie rozumiałabym ani słowa z tego miliona zadanych stron. Literatura nie ma też jej zdaniem spełniać roli terapeutycznej: Literatura to nie akupunktura. Autorka potrafi poza tym docenić wartości nie tylko wybitnych dzieł literatury światowej, jej zainteresowanie tak jak dobra książka potrafi wzbudzić także zwyczajny podręcznik do nauki jazdy, o którym z nutą ironii mówi: Podręcznik do prawa jazdy to filozoficzne dzieło o dobrych chęciach i szlachetności, a mądrość w nim zawarta jest większa od tej z Biblii i Koranu, Tory razem wziętych.

Bez wątpienia zwraca uwagę wrażliwość autorki na język. W swoich refleksjach kwestionuje, jakoby język miał służyć ułatwianiu przekazywania informacji: Język stał się tym najłatwiejszym narzędziem, które zawsze można mieć przy sobie, zdaniem niektórych uczonych. Najłatwiejszym? Język to najtrudniejsze z narzędzi. Jej fascynacja tym właśnie narzędziem uwidacznia się też we fragmentach, opisujących jej podróże i kontakt z obcokrajowcami. Malmsten z wielkim zaciekawieniem przysłuchuje się wietnamskim tonom opadającym i wznoszącym się, a także z uwagą studiuje rozmówki i tabliczki z walijskimi nazwami miast. To właśnie ta wrażliwość, podejście do języka i obchodzenia się z nim stanowią o charakterystycznym stylu pisarki. 

Choć tytułowy „bałagan w papierach” kojarzy się z chaosem i niepokojem, książka Malmsten ostatecznie pokrzepia i porządkuje kwestie nastawienia wobec życia w ogóle: Mam wszystko. Tylko nie wiem, gdzie to podziałam /Ty też. /Masz wszystko. /Mamy wszystko.

Bodil Malmsten I znowu mam bałagan w papierach 
przekład: Elżbieta Lovén i Antoni Główczyński
Wydawnictwo Akademickie DIALOG, 
Warszawa 2006

http://szafa.kwartalnik.eu/51/spis.html


Follow on Bloglovin

5 komentarzy:

  1. tytuł mam na swojej niekończącej się liście od kilku lat. pierw urzekła mnie okładka, a potem dorównująca jej treść. obecnie mierzę się na zachwalanego przez Ciebie Gardella.

    OdpowiedzUsuń
  2. intrygujący tytuł, za takim zawsze kryje się coś ciekawego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kubek gorącej herbaty i można czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bałagan w papierach...hmm, to o mnie? ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi się, tak inaczej, tak nie sztampowo i tak ładnie, bo jeśli w środku jest choć trochę tak pięknie jak na okładce i w tytule to ja jestem jak najbardziej za, póki co ze względów czysto estetycznych, ale myślę że po przeczytaniu tych względów mocno dobędzie :)
    xoxo

    OdpowiedzUsuń