03 lutego 2014

Immanu El

Luty od pewnego czasu kojarzy mi się muzycznie z łagodnymi dźwiękami od panów z Immanu El. Ich muzyka gości u mnie w słuchawkach zimą mniej więcej od początku studiów. To właśnie wtedy w lutowy wieczór właściwie przypadkiem trafiłam na ich koncert w poznańskiej Piwnicy 21. Aż do tamtej pory zazwyczaj bywałam na zupełnie innych koncertach, zupełnie innych wykonawców, w zupełnie innych klimatach (Wybierałam się zaopatrzona w glany, a wracałam z poobijanymi od barierek żebrami. Ale to zupełnie inna historia). Tam zaskoczyła mnie publiczność, siedząca po turecku na podłodze pod sceną. Kiedy dosiadłam się do nich i kiedy rozbrzmiały pierwsze dźwięki gitar, i usłyszałam piękny, kojący głos Claesa Strängberga - odpłynęłam zupełnie, lądując w innym świecie. Podobnie było też rok później, kiedy wybrałam się na ich koncert w Walentynki. I jeszcze potem, następnego roku, w marcu.

Immanu El to zespół z Jönköping, założony w 2004 przez szesnastoletnich wówczas bliźniaków, Claesa i Pera Strängbergów. W dzisiejszym składzie z braćmi grają David Lillberg, Jonatan Josefsson i Robin Ausberg. Ich muzyka kojarzy mi się też bardzo ze skandynawskim chłodem, przełamywanym ciepłem wokalu.
źródło

W zasadzie dość trudno mi określić, czym ta ich muzyka jest. Z początku mocno związana z post-rockiem, później z coraz większymi popowymi wpływami. To, co na pewno nie może umknąć uwadze słuchaczy, to charyzmatyczny, choć wyjątkowo delikatny głos wokalisty. Do tego charakterystyczne budowanie atmosfery od łagodnych dźwięków, po dynamikę w gitarach i perkusji. I aż po dreszcze. Czasem jednak taka powtarzalność muzycznej struktury zaczyna mnie jakoś gnieść w uszy - wtedy odkładam 'chłopców' do kolejnej zimy, kolejnego lutego, kiedy przychodzi pora na kolejne zachwyty.

Nie chcę być gołosłowna: zostawię Was na próbę z dwoma utworami Immanu El. Zaparzcie sobie ciepłej herbaty albo kawy, usiądźcie po turecku pod kocem, przymknijcie na chwilę oczy - ale tylko na chwilę, bo mnie jakoś do muzyki wyjątkowo pasuje falowanie morza czy pęd karuzeli z poniższych filmów. Przyjemności!





Źródło:


Pamiętajcie proszę, że do 06.02. do godziny 12.00 przyjmowane są głosy w konkursie Blog Roku 2013. Zachęcam do głosowania na Szwecjoblog - wyślijcie sms o treści F00402 pod numer 7122 (1zł + VAT, dochód przekazany zostanie na rzecz Fundacji Gajusz). Jeśli już to zrobiliście, polećcie znajomym i trzymajcie kciuki!

Follow on Bloglovin

14 komentarzy:

  1. Wysłany! Ja z tych klimatów jeszcze słucham Sigura Rosa, Album Leaf, Archive i ...uch mam tego dużo. Ale Immanu El nie znałam, to sobie posłucham!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam ich muzykę, te kojące uszy melodie i ciepły, miękki głos. rzeczywiście, kiedy słucha się ich, można odpłynąć i zapomnieć o całym świecie. dla mnie to dźwięki idealne :)

    trzymam mocno kciuki za Ciebie! :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzwięki faktycznie miłe dla uszu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że mnie "zaraziłaś" :). Też kiedyś nosiłam glany, do teraz czasami towarzyszą mi cięższe brzmienia. Wszystko zależy od nastroju i tego co robię, Immanu El świetnie by się sprawdził podczas prowadzenia samochodu, bo jazda działa na mnie relaksacyjnie, a w połączeniu z tą muzyką to już pełna ekstaza :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, muzyka bardzo wyciszająca, można się przy niej świetnie zrelaksować ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. przyjemnie się ich słucha :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O, nie znałam ich:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. To moje klimaty, a nie znałam ich :) Chyba i ja się dałam wciągnąć w to granie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam przyjemności, ale teraz mam i to wielką ;) Dziękować ♥
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne kawałki! Serio! Poproszę więcej takiej muzycznej inspiracji :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Szwedzki blog ? To dlaczego zespoły z tekstami anglojęzycznymi? Szwedzki jest pięknym językiem -Stiftelsen jest tego przykładem ,z chęcią poznałbym nowe zespoły śpiewające po szwedzku, Trafiłem tu przypadkowo, ale być może jeszcze kiedyś zajrzę. Wspomnienia z wakacji ze Szwecji powróciły. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tym sama ubolewam i ciągle obiecuję poprawę. Pojawi się pewnie wkrótce post może nie zupełnie poświęcony w całości jakiemuś szwedzkojęzycznemu zespołowi, bo nie mam żadnego, który bym uwielbiała w całości, jedynie są takie pojedyncze utwory ;) Dzięki za inspirację!

      Usuń
  11. Immanu jest super! Trochę kojarzy mi się z Ólafur Arnalds albo Múm a oni to już z Wyspy Lodu ;) PS. Fajnie się Ciebie czyta!

    OdpowiedzUsuń
  12. Też byłem na tym koncercie w nieistniejącej już piwnicy ;) To już któryś zespół, który z typowego post-rocka przesuwa się bardziej w stronę popu. Szkoda, aczkolwiek w tym gatunku muzyki z każdą kolejną płytą jest chyba coraz ciężej tworzyć coś świeżego, coś odmiennego od poprzednich nagrań. Dlatego trochę im się nie nawet nie dziwię :)

    OdpowiedzUsuń