18 lutego 2013

kolorowe jarmarki

Szukając ciekawych broszur na temat Ystad w biurze turystycznym, natknęłam się na ulotkę informującą, gdzie i kiedy odbywają się lokalne jarmarki. Zapytałam o te wydarzenia znajomych Szwedów. Wymienili przede wszystkim jarmark w Kivik. Jedni polecali mi wycieczkę, żeby w ogóle zobaczyć, co na tych skońskich jarmarkach można kupić. Inni odradzali, ostrzegając przed tłumami i kiczowatymi towarami. Jednak kiedy usłyszałam, że na tradycyjnych jarmarkach można skosztować takich nietypowych przysmaków jak kebab z łosia, wiedziałam, że koniecznie muszę się tam wybrać.


http://www.skanskamarknader.com/images/vykort_2013.jpg


Kiviks marknad jest najbardziej znanym z jarmarków, ponieważ uchodzi za największy w Szwecji (co roku ściąga ponad 150 000 odwiedzających), a jego historia ma sięgać czasów hanzeatyckich, kiedy handlowano tu głównie śledziami. Współcześnie miejscem handlu nie jest już sama miejscowość, ale tereny poza nią - ze względu na ilość stoisk oraz tłumnie przybywających kupujących.  

Jarmark stał się niemal elementem kultury - w jednym ze szwedzkich kryminałów, który czytałam ostatnio do poduszki, autorka w opisie bohatera stwierdza, że był tak gadatliwy i przekonujący, że mógłby być sprzedawcą w Kivik.

Z tego, że doroczny targ w Kivik rzeczywiście cieszy się ogromną popularnością, zdałam sobie sprawę, kiedy autobus utknął w gigantycznym korku - sznur aut z chętnymi na zakupy sięgał aż po horyzont.



Nie trzeba było dużo krążyć po terenie jarmarku, żeby zorientować się, że można tam kupić dosłownie WSZYSTKO: od prażonych orzeszków, przez noże, garnki czy patelnie, po ubrania, na smyczach i woreczkach na psie odchody skończywszy. Ja najczęściej zatrzymywałam się przy stoiskach z biżuterią, rękodziełem i różnymi kolorowymi rzeczami.



  
 Nie mogło też zabraknąć uwielbianych w Szwecji Crocsów:

Wspomnianego łosiowego kebaba nie udało mi się niestety uświadczyć, ale wędrowanie między straganami tak czy siak było okazją do degustacji różnych smakołyków. Sprzedający głośno zapraszali przechodniów na świeże pieczywo własnego wypieku, miód z własnej pasieki, krówki z własnej wytwórni, ryby, wędliny, sery... Zdecydowałam się nawet wypróbować skoński specjał - smażonego śledzia, oczywiście z borówką, kulkami z musu ziemniaczego i cebulką. Smakowita niespodzianka dla wszystkich, którzy tak jak ja kojarzyli tę rybę tylko z zimnymi przekąskami!


Kiviks marknad to oprócz największego jarmarku także największe w Szwecji obwoźne wesołe miasteczko (tivoli), z mnóstwem karuzel i loterii, gdzie można wygrać dwukilogramowe Toblerone, wielką wersję szwedzkiej czekolady Marabou czy olbrzymie batoniki Cloetta Kexchoklad. Odważniejsi mogli zdecydować się nawet na przelot helikopterem nad okolicą.


Tegoroczny jarmark dopiero w dniach 15-17 lipca, ale może warto już wziąć pod uwagę wycieczkę do Kivik podczas letniego zwiedzania południa Szwecji.

http://www.kiviksmarknad.com/images/kivik12.jpg

Źródła:
zdjęcia z jarmarku z własnego archiwum

3 komentarze:

  1. Korek mnie trochę przeraził :) Ale cała reszta wygląda przecudnie :) Aż Ci zazdroszczę, że mogłaś tam pojechać :)Jestem strasznym głodomorem więc ja bym najwięcej czasu spędziła na stoiskach z jedzeniem :P Tym bardziej, że narobiłaś mi ochoty na kebaba, o którym nigdy nawet nie słyszałam w takim wydaniu !

    A tak nawiasem mówiąc już się nie mogłam doczekać kolejnego posta ! Myślałam, że się już nigdy nie pojawi :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę jak na takich mińskim jarmarku. Ten kebab z łosia, mnie zaintrygował, zawsze to coś innego niż kurczak czy baranina.

    OdpowiedzUsuń
  3. po prostu zabrakło czasu na wybranie zdjęć i zebranie myśli. kolejny post prawdopodobnie za tydzień, planuję tym razem coś muzycznego.

    mięso łosia i renifera miałam okazję już próbować, ale kebab z łosia jako skrzyżowanie różnych tradycji kulinarnych brzmi rzeczywiście intrygująco!

    OdpowiedzUsuń