14 marca 2014

O Szwecji z Waszej perspektywy: szwedzki post-rock

Gdybym kiedykolwiek miała układać coś w rodzaju "soundtracku mojego życia", wśród utworów znalazłyby się pewnie w większości wielominutowe, gitarowe, post-rockowe kawałki. W dużej mierze pewnie rodem właśnie ze Szwecji.

O wypowiedź na temat Leszka, który potrafi sypać nazwami zespołów jak z rękawa i opowiadać o muzyce godzinami. Leszek jest też w moich oczach człowiekiem z 1001 koncertów, a występy artystów dokumentuje na swoim kanale YouTube leszekwro - na dziś w kolekcji 652 nagrania i prawie pół miliona wyświetleń!





Z przemyśleń Leszka zebrało się materiału aż na kilka odcinków. Dziś o post-rocku właśnie. Was zapraszam zatem do lektury, a Leszkowi "oddaję głos":



Po pierwsze, to chciałbym podziękować Natalii za zaproszenie do napisania czegoś na łamach Szwecjobloga, zwłaszcza, że jest chyba jedynym blogiem, na który regularnie zaglądam. Po drugie, to nie wiem co tutaj robię, bo nie czuję się jakimś ekspertem od szwedzkiej muzyki, ale zrobię wszystko, żeby Was nie zanudzić i podzielić się tym ułamkiem wiedzy o tamtejszej scenie, który wydaje mi się, że posiadam.

Zanim przejdę do rzeczy, chciałbym napisać o paru technicznych rzeczach. Mianowicie postanowiłem podzielić ten wpis na odcinki, żeby Was nie zasypać linkami z różnych parafii. Postaram się, aby każdy z odcinków miał jakiś wspólny mianownik. Chciałbym zaznaczyć, że nie jest to żaden ranking (nigdy ich nie potrafiłem układać), ale w 100% subiektywna lista zespołów (nie da się pisać obiektywnie o muzyce… w sumie to o chyba o niczym się nie da ;)), które są dla mnie w jakimś stopniu ważne. Wydaję mi się też, że lepiej skupić się na tych wykonawcach, których prawdopodobnie nie będziecie znali. Jeśli chodzi o strukturę wpisu to postaram się napisać coś o kilku zespołach, podzielić się linkiem z YT, a na końcu umieszczę playlistę w Spotify, gdzie będzie trochę więcej muzyki dla tych, którzy będą chcieli usłyszeć coś więcej.

A teraz do rzeczy. Z reguły mam tak, że jak usłyszę nazwę jakiegoś kraju to od razu w głowie łączy mi się z jakimś gatunkiem muzycznym. Powiecie Norwegia – ja powiem: death metal (i Röyksopp ;)), powiecie Anglia – ja powiem indie rock, powiecie Islandia – to wiadomo, że skojarzy się z Sigur Rós i specyficznym islandzkim brzmieniem. Ale jak powiecie Szwecja – to ja odpowiem: WSZYSTKO! Jest to oczywiście bardzo dużym uproszczeniem, bo wiadomo, że w tamtych krajach też istnieją zespoły, który pokrywają swoją twórczością wszystkie gatunki muzyczne, ale jak sami zobaczycie, Szwedzi jak na tak mały kraj mają mnóstwo zespołów, które odnoszą sukcesy w wielu różnych gatunkach, a także bardzo wiele wnoszą do samej sceny. Rzadko kiedy zdarzy się wykonawca, który jest po prostu kalką utartych schematów i nie jest w jakimś ułamku oryginalny i świeży w stosunku do reszty. 

Próbując odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest dochodzę do wielu wniosków, choć nie mam żadnej pewności co do ich trafności. W Szwecji z tego co zaobserwowałem bardzo wiele osób zaczyna grać już od młodości. Wielokrotnie trafiałem na zdjęcia moich szwedzkich znajomych w wieku 14 lat z instrumentami na sali prób gdzie grali np. punkowe covery. Potem okazywało się, że za parę lat ten sam skład grał już swoją muzykę, wydawał płyty w amerykańskich wytwórniach i grał kilkutygodniowe trasy koncertowe w kilkunastu europejskich krajach. Myślę, że z tym wiąże się o wiele bardziej rozwinięta edukacja muzyczna w szkołach, a także dostępność do sal prób. Inną, bardziej prozaiczną cechą, są szwedzkie zarobki, pozwalające muzykom zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt i skorzystanie z studia nagrań dobrej jakości już na wczesnym etapie kariery. Wielokrotnie widziałem, jak szwedzki zespół, składający się z nastolatków przyjeżdżał do Polski po wydaniu płyty własnym sumptem wyposażony w instrumenty, o których polskie zespoły mogły pomarzyć. Oczywiście to nie sprzęt pisze muzykę, ale zdecydowanie sprzyja to rozwojowi tamtejszej sceny. Wszystko to sprawia, że Szwecja jest pełna wszechstronnych muzyków z otwartymi horyzontami. Nikogo nie dziwi, że muzyk hardcore’owego Refused gra potem indie rocka w The (International) Noise Conspiracy, albo perkusista post-metalowego Cult of Luna gra w tym samym czasie indie pop w Deportees. Zdarza się również, że perkusista w innym zespole staje się gitarzystą, a basista w innym składzie gra na syntezatorach. Te liczne powiązania między różnymi zespołami jest dość charakterystyczne dla Szwecji i jak sami zobaczycie, w kilku odcinkach będą się powtarzały te same nazwiska. 
 
Było już bardziej ogólnie to teraz pora przedstawić Wam kilka zespołów, które były pierwszymi szwedzkimi wykonawcami, którzy mnie zachwycili i dzięki którym utonąłem w morzu szwedzkiej muzyki (i ogólnie wszystkiego co z tym krajem związane), w którym tkwię po dziś dzień. Ich wspólnym mianownikiem jest post-rock.

pg.lost – Norrköping

źródło
Był rok 2007, kiedy niczego nie świadomy odpaliłem IV część kompilacji od serwisu The Sillent Ballet. Pamiętam po dziś dzień, że swój pierwszy kontakt z tym albumem zakończyłem na 4 utworze, który po prostu nie mógł nie zostać zapętlony. Był nim Yes I Am. 



Od tego czasu minęło kilka lat, wydali 3 pełnoprawne albumy i jednego splita z chińskim Wang Wen. Pg.lost z nikomu nieznanego zespołu stali się gwiazdą azjatyckich festiwali, na których grali dla tysięcy ludzi. W sumie nie powinno to nikogo dziwić, bo wystarczy włączyć sobie jakikolwiek filmik z ich koncertu, żeby zobaczyć jak świetnym zespołem na żywo jest pg.lost i to mimo dość małego składu jak na post-rockowe warunki , co nadrabiają żywiołowością. Pamiętacie co mówiłem o oryginalności? To zwróćcie uwagę na linie basu w każdym ich kawałku. Rzadko się zdarza, że bas jest tak wysunięty na pierwszy plan, tak melodyjny (ma to związek z poprzednim zespołem basisty) i nie jest tylko tłem dla gitarzysty i dopełnieniem sekcji rytmicznej. Warto zapamiętać, że osobą stojącą za basem jest Kristian Karlsson, bo to nazwisko jeszcze wróci. I to nie raz ;).
Pg.lost po krótkiej przerwie wrócili do sali prób, gdzie piszą materiał na nowy album. Pozostaje nam czekać i trzymać kciuki za ich powrót do Polski po 5 latach.

Ef – Göteborg

źródło
Ef to chyba pierwszy zespół, który poznałem przez powiązania muzyków z innymi składami. A to wszystko przez Immanu El, o których Natalia już pisała na blogu, którzy zagrali swój pierwszy zagraniczny koncert w Poznaniu w lutym 2008 roku. Wtedy też w składzie Ef było dwóch ówczesnych muzyków Immanu El – Claes Strängberg i Emil Karlsson. Ef pierwszy raz zagrali w Polsce jakieś pół roku po Immanu El i są chyba jednym najczęściej wracających do nas szwedzkich, post-rockowych zespołów. 

W porównaniu do pg.lost, Ef poszli w stronę bardziej rozbudowanych, czasami wręcz epickich kompozycji co z delikatnymi wokalami Tomasa Thorssona (który notabene ma polskie korzenie i śmiało z nim możecie porozmawiać po polsku po koncercie ;)) daje piorunujący efekt. Zresztą, sprawdźcie sami. 


Ef także odnieśli spory sukces. W zeszłym roku przez blisko miesiąc grali trasę po Europie, poprzedzoną kilkutygodniowym tournée po Azji. W swoim dorobku mają 4 albumy, które idealnie podsumowują ich progres - od monumentalnych kompozycji do bardziej „piosenkowej” i melodyjnej formy, która jednak w dalszym ciągu idealnie gra na emocjach – co można uznać za znak firmowy Ef. 


Jeniferever – Uppsala

źródło
Jeniferever prezentują nieco odmienny styl (oryginalność, pamiętacie?) od poprzednich zespołów, mimo że to dalej post-rock. W ich brzmieniu słychać przeszłość spod znaku amerykańskiego indie rocka z elementami emo (ale tego w stylu np. The Appleseed Cast, a nie ludzi z grzywkami), bo właśnie tak grali na swoich pierwszych, nieco zapomnianych EPkach. Potem poszli jednak w stronę bardziej przestrzennego grania, co idealnie słychać na otwierającym debiutancki album Choose a Bright Morning utworze From Across The Sea.


Jednocześnie, jak widać na załączonym obrazku nie ograniczali się do typowego rockowego instrumentarium i np. na koncercie bardzo często widać było roszady na scenie. I co ciekawe często korzystali z 2 gitar basowych na raz, albo do 2 gitar dochodziła gitara barytonowa. Warto też zwrócić uwagę na główną linię gitar, za które jest odpowiedzialny Martin Sandström.

Zakładałem sobie, że do każdego zespołu podzielę się z Wami po jednym linku, ale dla Silesii z ich ostatniej płyty chciałbym zrobić wyjątek. Tytuł nie został zainspirowany południową Polską, a dawną nazwą berlińskiego dworca. To właśnie będąc w jego okolicach Kristofer Jönson dowiedział się o śmierci swojego ojca. Dla mnie post-rock głównie bazuje na emocjach i w tym utworze widać (właściwie to słychać) to jak na dłoni. 


Kilkukrotnie dochodziły mnie słuchy o tym, że Szwedzi są zamknięci w sobie i nie okazują emocji. Może to dlatego przekładają je na muzykę… Kto wie.

Dalsze losy Jeniferever są mi nieznane, wiem tylko, że Olle Billius skupił się na solowym projekcie Callisota, a Martin na Ştiu Nu Ştiu. Mam nadzieje, że to nie oznacza ich końca, bo byłoby to niepowetowaną stratą dla szwedzkiej sceny alternatywnej.


Ioseb – Nyköping


Ioseb to jeden z zespołów na tej liście, z którym miałem bliżej do czynienia jako domorosły promotor swego czasu. To także chyba jeden z najbardziej niedocenianych zespołów jeśli chodzi o szwedzkie zespoły w ogóle. 

Pierwsza płyta często zaskakiwała słuchaczy, bo sporo osób sądziło, że zespół z takim brzmieniem musi pochodzić z Islandii. A tu nagle się okazuje, że pochodzą nie z Reykjaviku, a z małego Nyköping, które może być Wam znane z lotniska, na które latają tanie linie. Pierwsza płyta była pełna ładnych melodii, harmonii i czystych linii wokalnych. Jednak lata lecą, życie się zmienia, zmienia się też Ioseb. Mijają 3 lata i zamiast radosnych melodii mamy pełną mroku i tajemnicy muzykę (już sama nazwa albumu – Agartha to sugeruje). Zamiast zrozumiałych dla większości osób angielskich tekstów mamy teksty po szwedzku, ba! Po staroszwedzku nawet!


Polecam też zwrócić uwagę na oprawę graficzną całego projektu, bo Daniel Loefgren oprócz bycia gitarzystą i wokalistą jest też utalentowanym grafikiem, który był odpowiedzialny np. za okładkę drugiego albumu kolejnego zespołu na tej liście. 


Dorena – Göteborg
Było trochę mroczniej, to teraz pora na coś żywszego i optymistycznego. Dorena do swojej wizji post-rocka stara się przemycić więcej słońca i radości z życia co idealnie słychać w ich muzyce. Jeśli macie ochotę na coś lżejszego, co będzie idealnie pasowało na wczesnowiosenny spacer, to trafiliście idealnie. Czy wspominałem już, że teksty są po szwedzku? 
 


Dorena jest wydawana przez jedną z ciekawszych wytwórni niezależnych w USA, czyli Deep Elm Records. Dzięki temu trafili do szerszej publiczności, a także do telewizji, bo ich muzyka była wykorzystana w kilku programach MTV. Deep Elm ostatnio zaoferowali fanom możliwość pobrania za darmo ich całego katalogu, więc zachęcam do skorzystania: http://www.deepelm.com/dorena/ . Zwłaszcza że znajdziecie tam jeszcze inne szwedzkie perełki jak Moonlit Sailor czy podbijający ostatnio Hollywood – Lights & Motion (wielokrotnie wykorzystano jego muzykę w trailerach,a także w zapowiedzi gali Oscarowej!).
Z Doreną wiąże się też polski akcent, bo za okładkę ostatniej płyty „Nuet” odpowiedzialna jest młoda polska artystka Paula Dudek i nieskromnie przyznam, że mogłem przy tym maczać swoje palce ;). Poza tym chłopaki bardzo chętnie przyjeżdżają do Polski więc trzymajcie rękę na pulsie, bo koncertowo są świetni.

Myślę, że to by było na tyle. To oczywiście tylko ułamek szwedzkiego post-rocka wartego uwagi. Trochę więcej znajdziecie poniżej w playliście w Spotify (wszak też jest szwedzki ;)). Starałem się, żeby była tak spójna jak to tylko możliwe, przy okazji Was nie usypiając. Ciekawe czy mi się udało... ;)
Dajcie znać w komentarzach co o tym myślicie i czy dowiedzieliście się czegoś nowego. Zachęcam do dzielenia się czymś ciekawym i do wyrażania opinii o samym wpisie, bo trochę się boję, że się rozgadałem ;).

Do usłyszenia następnym razem!





Follow on Bloglovin

17 komentarzy:

  1. Nie wydaje Ci się Leszku, że w post-rocku już właściwie wszystko zostało powiedziane? Dawniej namiętnie tego słuchałem (włącznie z tym co powyżej), lecz z czasem coraz ciężej było znaleźć coś innego, świeżego będącego jednocześnie nadal post-rockiem. Może za słabo szukam... sam nie wiem. Ale wydaje mi się że to już zmierzch tego gatunku, ale kto wie, może ktoś "wynajdzie" wkrótce post-post-rock ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno się nie zgodzę z tym, że wszystko zostało powiedziane. Sam ostatnio nie monitoruje nowych post-rockowy zespołów, bo nie mam czasu i słucham też innych rzeczy, więc nie jestem w stanie sypać nowymi nazwami z rękawa, ale myślę, że ciekawe rzeczy jeszcze się znajdą. I tak na dobrą sprawę to czy z innymi gatunkami nie jest tak samo? Ile jest faktycznie rewolucyjnych świeżych zespołów w innych gatunkach? Czasem mam wrażenie, że wszyscy oczekują od post-rocka, żeby każda płyta była niczym F♯ A♯ ∞ ;). Nie jest to jakiś zarzut, bo dużo osób tak myśli i słyszę takie opinie non-stop. I mam też wrażenie, że pomimo powolnego rozwoju tego gatunku to post-rock i tak się obroni na żywo (jako przykład mogę podać np Leech - ostatnia płyta jest w porządku, ale bez szału, za to na żywo niszczą).

      Usuń
    2. Coś, co ewoluuje (w przypadku bandów pr), nie jest już nazywane post rockiem. Zbyt sztywne i zbyt szorstkie ramy gatunku. Bardziej intryguje post black metal, shoegaze. Więcej swobody, sadzę, że miłośnicy bardziej otwarci na nowe.

      Usuń
  2. Porządny post, dzięki. Nie znam prawie w ogóle szwedzkiej muzyki, ale chętnie posłucham.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy Flash Player odtwarza ta muzyke? Interesuje mnie heavy metal.

      Usuń
  3. Przyznam, że też nie znam szwedzkiej muzyki... ale posłuchałam u Ciebie co nieco :)
    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  4. cóż, udało mi się tylko ef posłuchać, bo potem coś się nie chciało ładować, w każdym razie bardzo mi się spodobało :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to nie moj typ rocka... absolutnie a szkoda, mialam nadzieje na troche szwedzkiej inspiracji,ale i tak podziwiam autora za wiedze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaki jest Twój typ rocka? bo może w którymś z kolejnych odcinków znajdziesz trochę inspiracji ;)

      Usuń
  6. No to nie moj typ rocka... absolutnie a szkoda, mialam nadzieje na troche szwedzkiej inspiracji,ale i tak podziwiam autora za wiedze...

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi się ten post przyda, bo już bardzo odjechałam od muzyki i nie jestem na bieżąco.
    Będę do postu wracać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale się nie rozgadałeś. ;-) Twój komentarz jest doskonały i muzyka na poziomie. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak najbardziej moje klimaty muzyczne !!! REWELACJA !!! Dzięki wielkie za podpowiedź co ze Szwecji jest warte posłuchania i prośba o więcej :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki :) Jest kilka rzeczy, których nie znałam. Na co dzień nie wybieram takich klimatów, ale bardzo mi się spodobało. Jeniferever i Agartha - moi faworyci. Puszczę sobie jeszcze raz na koniec dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałbym sprostować, Norwegia słynie z zespołów blackmetalowych, a to Szwecję traktuje się jako drugą po USA kolebkę death metalu. Drobny szczegół, ale różnica jest zasadnicza.

    OdpowiedzUsuń