25 czerwca 2013

sama słodycz!

Ten post nie przypadnie pewnie do gustu osobom, które są na przedwakacyjnej diecie i odmawiają sobie słodkich przyjemności przed wakacjami, ale mam nadzieję, że wzbudzi pozytywne emocje wśród wszystkich łasuchów. Dziś będzie  o szwedzkich słodyczach!

http://25.media.tumblr.com/tumblr_lynt8maqrh1r8dcv7o1_500.jpg

Żelki na wagę, które można dowolnie "mixować" to nic innego tylko bardzo popularna w Szwecji forma sprzedaży słodyczy:
lösgodis czyli "słodycze luzem", które można samodzielnie sobie wybierać i nakładać. Forma ta robi ogromną karierę od lat 80., robi też niesamowite wrażenie, kiedy w marketach widzi się długie rzędy półek ze słodyczami różnego rodzaju i w różnych kolorach, które aż proszą się o to, żeby wypełnić nimi całą papierową torebkę! Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę grafik hasło lösgodis, a już można podskoczyć z radości na widok tych barw!

http://trulyswedish.files.wordpress.com/2010/11/img-20101121-00020.jpg
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgIzIdccmiopEttvjIFjEyTtj7We7eQ7xUpzzbBbu6FbN7M_l8mspaHWUXwy9-BBFON0WCt0Fn0KxqKD88GrpCDZFW8WGPIdk2h4tkU8TKfCxdLHST7LBjq7p-UaDsjyVxf5QaTmcOqeK4/s320/Sista+veckan+hemma+och+Hvolrismarkn+09+139.jpg
Na początek trochę liczb i historii. Kiedyś kupowanie słodyczy wyglądało inaczej. Trzeba było normalnie podejść do lady, gdzie za szkłem znajdowały się słodkości, wybrać, na co miało się ochotę, a sprzedawca lub sprzedawczyni sami nakładali łakocie do torebki. W 1985 roku zezwolono w Szwecji na tzw. självplock czyli samodzielne wybieranie słodyczy. Oczywiście w typowy dla Szwedów sposób należało zadbać o względy higieniczne: produkty musiały się znajdować w oddzielnych pojemnikach, pod szklaną pokrywą, którą należało podnieść, by nabrać łakocie specjalną łopatką. Co ciekawe, mówi się, że na pomysł takiej formy sprzedaży wpadła grupa fińskich studentów, którzy przewidzieli, że okaże się ona wielkim sukcesem.
I rzeczywiście, od lat osiemdziesiątych sprzedaż słodyczy w Szwecji podwoiła się. Cukierki sprzedawane w gotowych opakowaniach sprzedają się gorzej, ale te, które można kupić luzem, których asortyment wydaje się też większy, w dalszym ciągu są hitem. Rocznie sprzedaje się mianowicie około 100 milionów (!) torebeczek z samodzielnie wybranymi cukierkami, przy czym każda taka torebeczka waży średnio 350 gram. Przeciętny Szwed zjada rocznie 15 kilogramów słodkości.
Na czym polega fenomen słodyczy luzem i jak to się stało, że Szwedzi, jedzą tak dużo słodkiego? Mówi się, że w kraju, gdzie przez dużą część roku jest dość ciemno, "odruchowo" sięga się po słodycze, ponieważ cukier podnosi nam poziom energii. Po drugie, ceny słodyczy naprawdę są bardzo przystępne. Kuszący jest też właśnie ten łatwy dostęp do półek, możliwość wyboru spośród naprawdę wielu rodzajów:

http://cdn1.cdnme.se/cdn/8-2/92377/images/2008/godis-copy_19312309.jpg
Są malinowe łódeczki, fasolki o różnych smakach, żelki-maliny, pralinki miętowe, kuleczki... Bardzo popularna jest też lukrecja, która dla mnie od dzieciństwa ma już na stałe nazwę: "te-ohydne-czarne-cukierki" i której fenomenu nigdy nie zrozumiem. Hitem są też piankowe samochody, czy żelkowe jajka.

http://www.smp.se/multimedia/dynamic/00197/V70_1_jpg_197689l.jpg
http://cdn.shopify.com/s/files/1/0101/6552/products/191-4-10364stektagg_small.jpeg?200


Rozsądni Szwedzi apelują jednak:

"100 gram słodyczy zawiera mniej więcej tyle samo energii, co porcja spaghetti z mięsem mielonym w sosie, lecz nie ma w sobie żadnych witamin czy minerałów".

Zwiększona konsumpcja cukrów w postaci słodyczy i napojów gazowanych, a co za tym idzie - problemy ze zdrowiem, doprowadziła do powstania pomysłu na wprowadzenie podatku na te właśnie produkty (o ile dobrze się orientuję, taki podatek akcyzowy mają Norwegowie). 
Podobne debaty toczyły się już w latach 50. i 60. - stąd hasło Lördagsgodis (sobotnie słodycze), które pojawia się na plakacie IKEI. Zdrowo wychowując dzieci, należało częstować je słodyczami tylko jeden dzień w tygodniu. W dzisiejszych czasach, kiedy dzieci mają spore kieszonkowe, trudno to jednak sobie wyobrazić...

Co zrobić, jeśli nie wybieracie się do Szwecji, a w okolicy nie macie sklepu IKEA? Zajrzyjcie koniecznie na Godis På Nätet - wysyłają szwedzkie słodycze kurierem na cały świat, a poza tym mają PRZEOGROMNY wybór, który po prostu zwala z nóg, warto wejść, by po prostu nacieszyć oczy! Robiąc zakupy, zwróćcie w Szwecji cena za wiele towarów (w tym słodyczy) podawana jest w przeliczeniu na hekto - 100 gram, ale za to ceny owoców i warzyw to najczęściej ceny za kilogram.


Źródła:

33 komentarze:

  1. Hmmm... ciekawe, u nas jedynie jak to powiedziałaś luzem pakowane słodycze można kupić w Tesco, właśnie pod nazwą Kinder King (czy jakoś tak).

    Fajny mieli też ten pomysł z sobotniki słodyczami, może i wypróbuję ten sposób na wakacje na jedzenie wypieków? Chociarz boję się ile tego dnia potrafiłabym zjeść :D.

    15kg słodyczy?! Naprawdę dużo, z drugiej jednak strony chciałabym sprawdzić ile przeciętny polak je rocznie. heh, ale masz pewnie rację że jedzą również z powodu pogody i klimatu.

    Pozdrawiam! be-a-huminka.blogspot.com
    Zapraszam też na nowego bloga -
    swide-swide.blogspot.com

    ps. jakbyś zauwarzyła jakieś literówki, proszę o wyrozumiałość, ponieważ komp mi się wali xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc post, zastanawiałam się, czy może mamy to w jakiś hipermarketach w Polsce i wtedy nie będzie to aż tak fascynujące. W lokalnych osiedlowych tego nie znalazłam. Jeśli jest to CANDYKING, to "wyjściowo" jest to właśnie szwedzkie przedsiębiorstwo Karamellkungen! :D

      Usuń
  2. Niby nie trzęsę aż tak uszami na widok słodyczy, ale taka ilość i te kolory wywołują prawdziwy zawrót głowy :) I kształty - urzekły mnie jajka! Ale jest też duży minus, ja na pewno nie mogłabym się zdecydować i pół godziny bym stała przy tych pojemnikach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak miałam na początku! Ale gwarantuję - kilka torebek z mieszankami i szybko znalazłabyś coś dla siebie! :)

      Usuń
  3. wydaje mi się, że spaghetti z mięsem mielonym w sosie również nie ma w sobie za dużo witamin czy minerałów, za to jest tłuste i przesycone cholesterolem. Gdyby Szwedzi faktycznie byli rozsądni, werbowaliby w swojej anty-słodyczowej kampanii rybką w szpinaku. Bo rybka i szpinak są niesamowicie zdrowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rybką i szpinakiem masz oczywiście rację; mięso z tego co pamiętam, ma jakieś witaminy. Z tym porównaniem chodziło chyba przede wszystkim o uzmysłowienie, że garstka słodyczy to tyle samo kalorii co porcja obiadowa! :)

      Usuń
    2. Szwedzi jedzą masę ryby i bez dodatkowych kampanii a jak zrobisz spaghetti z wołowiny i razowego makaronu oraz pomidorów to ani nie będzie tłuste ani przesycone cholesterolem ;)
      a co do Godisów to ja je głównie jem oczami :) bo już nie raz nakupowałam a potem plułam cukierkami bo okazywały się gorzej niż niejadalne :)

      Usuń
    3. zapomniałam jeszcze dopisać że ja się głównie rzucam na pepparkakor bo to mi się chyba najbardziej szwedzko kojarzy a jeszcze do tego Glögg... ach, nie mogę się doczekać grudnia :)

      Usuń
    4. @Cats and Trolls, a piekłaś już kiedyś sama? *.*

      Usuń
    5. nie, jeszcze nie, ale te które są tu lokalnie pieczone są przepyszne :) konkretnie chodzi o te: http://goteborgspepparkaksbageri.se/produkter/

      Usuń
  4. oszalalam prawie, ten post jest pięknie słodki i pachnący. Irlandia również słynie ze słodyczy, ale nie aż tak

    chociaż ja może myslę inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisząc wczoraj i przeglądając katalog kwaśnych żelkowych słodyczy aż czułam na języku ten smak!

      Usuń
  5. Widziałam takie coś w Realu w Szczecinie :) Fajna sprawa, ale człowiek oczopląsu dostaje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja takie rzeczy kojarzę też z festynów i jarmarków, raczej ze względu na ilość i rozmaitość w jednym miejscu niż samoobsługę :)

      Usuń
  6. Szkoda że wszystko to pewnie na żelatynie... Jeśli nie, to biegnę do Ikei jeszcze dziś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak... Ale IKEA ma też inne szwedzkie przysmaki w sklepiku, może na coś się skusisz.

      Usuń
  7. Wydaje mi się, że w Krakowie pojawiły się dokładnie takie straganiki, jak na trzecim zdjęciu. Ja niestety muszę je omijać, bo jak tylko zacznę, to naprawdę nie znam umiaru.. ;P na pewno nie zgodziłabym się na "sobotnie słodycze" - piszę jedząc kit kata.. ;)) przynajmniej wiem, co warto przywieźć, jeżeli uda mi się wyjechać ;) a Ty kochana, ile kilogramów zjadłaś? bo rozumiem, że to tylko w kilogramach się je, nawet jeżeli zaczyna się od skromnej porcyjki.. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, akurat dla mnie czas wyjazdów do Szwecji to raczej okres zaciskania pasa i ograniczania wydatków - szwedzkie ceny nie wyglądają najlepiej w oczach podróżujących Polaków, więc odbiło się to także na ilości zjadanych słodyczy - i korzystnie dla figury!

      O jakimś fajnym miejscu napiszę pewnie następnym razem, póki co ciągle wertuję zdjęcia i nie mogę się zdecydować :)

      Usuń
  8. Aha ! i cieszę się, że w końcu jesteś z nowym wpisem ! :) a polecisz jakieś fajne krajobrazy też ? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam żelki, mogę je jeść godzinami dniem i nocą :)
    Kiedyś próbowałem się uczyć tak że za każdą nauczoną się regułkę z marketingu zjem żelkę, ale szybciej zjadłem całe wiadro niż się tego marketingu nauczyłem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, na taki pomysł motywowania się sama nie wpadłam, ale pewnie skończyłoby się jak w Twoim przypadku ;)

      Usuń
  10. Ja tam niby jestem na diecie,ale lubię sobie popatrzeć. :) Takie półki są w Polsce coraz bardziej popularne, w Tesco je widuje czasem, choć jedynie w tych większych i najczęściej w galeriach handlowych :) Widziałam je już kilka razy, choć nigdy nie skorzystałam, bo niestety, gdy mam zbyt duży wybór, to nie mogę się na nic zdecydować, hah xD
    A ciekawe ile Polacy jedzą rocznie slodyczy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Statystyczny Szwed zjada rocznie 17 kg cukru, co w porównaniu z polskim spożyciem ok. 40 kg na głowę rocznie nie jest może dużo, ale przekłada się na wiele problemów społecznych." (fragment polskiego tekstu, który linkuję w źródłach).

      Usuń
  11. Uwielbiam takie stoiska i sklepy, bo jestem żelkożercą i wcale się tego nie wstydzę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy widzę słodycze to kwiczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. widziałam podobne stoiska w tesco i real :) Choć nie tak okazałe :P

    OdpowiedzUsuń
  14. W Norwegii tez sa takie stoiska w prawie wszystkich sklepach i na szczescie ja juz przechodze obok nich obojetnie. W pierwszym roku pobytu non stop chcialam kupic wiaderko badz worek slodyczy, ale chyba sie opamietalam. Masz racje, Skandynawowie jedza duzo slodyczy, ale nie ma co sie oszukiwac ich czekolady i lody sa mega przepyszne, baaardzo mleczne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ile pychotek :) Aż buzia otwiera się do kolorowego monitora :) Faktycznie żelki kojarzą mi się ze Szwecją ... koleżanka kiedyś przywiozła mi takie łakocie... najlepiej zapamiętałam miniaturowe żelowe hamburgery :)

    OdpowiedzUsuń
  16. To jest własnie to co najlepiej kojarzy mi się że Szwecją :)) Kupiliśmy całą torebkę za pierwsze zarobione korony na polu. Nie polecam czarnych czaszek,które smakowały jak "zapach z pod pach" - gorzkie słone, kwaśne ;(
    P.S. Jak dodać Twojego bloga do obserwowanych ?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. pyszne są takie żelki. u nas można takie kupić w tesco na przykład. :)

    OdpowiedzUsuń