03 marca 2013

urok czerwonych domków

Vaxholm
Czerwone drewniane domy to dla obcokrajowców jeden z atrakcyjnych symboli Szwecji, ale także utopijny symbol szwedzkości dla jej mieszkańców. Podczas północnych podróży stają się niemal nieodłączną częścią krajobrazu w miastach, miasteczkach i wioskach:


Kåseberga
Örebro
Örebro

Askersund
Co więcej - czerwone są nie tylko domy, ale też zabudowania gospodarcze, przemysłowe czy kościoły:

Forsvik, budynki fabryki
kościół w Habo, zwany "drewnianą katedrą nad jeziorem Weter"
W czerwonych domkach mieszkają nawet papużki w zoo:


Skąd wziął się zwyczaj stawiania drewnianych czerwonych domków? Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak dużo domów jest z drewna. Wystarczy zdać sobie sprawę, że lasy pokrywają ponad połowę powierzchni kraju. Ale skąd bierze się ten kolor?

Sam odcień tej tak typowej szwedzkiej czerwieni to tak zwana czerwień faluńska (faluröd) i swoją nazwę zawdzięcza kopalni miedzi w Falun, która jest źródłem czerwonego pigmentu. 

Długo nie potrafiłam wytłumaczyć popularności czerwieni faluńskiej na fasadach budynków. Przez długi czas wierzyłam w prawdziwość opowiedzianej mi kiedyś w Szwecji historii. Według niej, pigment miał być niejako produktem ubocznym wydobywania miedzi w kopalni. Ówczesny król postanowił na nim zarabiać  dzięki wytwarzanej farbie - kupowanie farby miało być formą płacenia podatku, a malowanie nią wszystkich budynków w gospodarstwie dowodem na jego opłacenie. Urzędnicy królewscy jeżdżąc po kraju od razu mogli zobaczyć, kto regularnie płaci podatki, a kto uchyla się od obowiązku przez co nie ma czerwonego domu. Prawo miało pewnego dnia przestać obowiązywać, a zwyczaj pozostać po prostu jako tradycja. Co ciekawe, nigdzie nie udało mi się znaleźć potwierdzenia takiej teorii, ale przyznaję, że opowieść brzmi ciekawie i całkiem logicznie. 

Źródła podają jednak zupełnie inne wyjaśnienia. Malowanie budynków na czerwono miało być... architektonicznym łgarstwem. Miało się zacząć w czternastym wieku, kiedy nowowybudodowane kamienne kościoły pokrywano czerwoną farbą, by przypominały z daleka dumne i wspaniałe, gotyckie katedry. W siedemnastym wieku szwedzka szlachta, której nie było jeszcze stać na budowanie z cegły, wznosiła sobie budynki z drewna, malując je imitującą cegłę czerwienią. Okna oraz narożniki ozdabiano szarą farbą, która miała z daleka udawać elementy dekoracyjne z piaskowca lub z bliska podszywać się pod lepsze gatunki drewna. Największa moda na czerwień faluńską przypada na dziewiętnasty wiek. Wtedy prawie każdy zaczął malować swoje drewniane domostwo na czerwono, a szare elementy stają się coraz jaśniejsze, by ostatecznie kanonem stała się biel kontrastująca z czerwienią. 

Dziś oczywiście kolor domu nie ma już takiego znaczenia jak jeszcze kilkaset lat temu, ale Szwedzi zdają się darzyć czerwony kolor i białe dodatki największym sentymentem.

Norrtälje

Vaxholm

Do tego stopnia, że nawet budynki z cegły maluje się tak, by przypominały te bardziej tradycyjne:

Ystad

Lund
Pod znakiem zapytania stoi jednak przyszłość takiej tradycji - według obliczeń, pigmentu z Falun ma wystarczyć mniej więcej do roku 2090...


Źródła:
wszystkie zdjęcia z własnego archiwum



18 komentarzy:

  1. Cudownie to wygląda. Zawsze mi się podobała czerwona cegła w gotyku i pomalowane na czerwono domy w Szwecji. Zjawiskowy widok :)
    Pierwsza wersja opowieści bardziej mi się podoba :D

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te domki to takie prawie jak z kloców

    OdpowiedzUsuń
  3. Domki wyglądają zjawiskowo. Pierwsze wrażenie to myśl o gościnności ... wydaję mi się bowiem, że mieszkańcy takich domków muszą być niezwykle gościnni i sympatyczni... aaaah... można tylko pomarzyć :)Co chwile mnie czymś zaskakujesz :)Wielkie brawa dla Ciebie i prowadzonego bloga :) Sprawiasz, że aż chce się do ciebie wracać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje ulubione zestawienie czerwony biały i niebieski:) Chciałabym odwiedzić Szwecję, z tego co tutaj na razie pokazałaś, piękny i interesujący kraj. Ciekawy blog właściwie, od razu zapuściłam sobie Tingsek jak tylko zaczęłam czytać muzyczną notkę:) Dziękuję za komentarz i za obserwowanie jest mi bardzo miło:)
    Pozdrawiam, Zi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda bardzo idyllicznie, aż ma się ochotę przejść taką uliczką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomieszkałabym... - napasłabym oczy i serce tymi estetycznymi widokami.... Tymczasem przejeżdżałam kilka razy jadąc w str. N, wszystko cudne w Skandynawii - jak dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wydaje mi się, że historia ta trochę pokrecona. Ja słyszałam nieco inną opowieść od Szwedów pracując przy zabytkowym krajobrazie. Jestem architektem krajobrazu.
    Otóż podobno w okolicy XV w. szlachta szwedzka wynajęła Holendrów do budowy domów o wyższym standardzie, gdyż zaczęło im się lepiej powodzić, a miejscowi budowlańcy nie oferowali wystarczająco zadowalającej ich wtedy architektury. Holendrzy przyjechali wybudowali kilka domów dla najbogatszych, ale użyli koloru charakterystycznego dla swojego kraju - pomarańczowego. Po około wieku (lub krótszym okresie czasu - to tylko orientacyjny odstęp) coraz więcej ludzi się wzbogacało i mogło pozwolić sobie na lepsze warunki bytowania. Chcąc wybudować domy inspirowane tymi należącymi do najbogatszych, zaczęto stawiać ich podobne wersje - jednak pomarańczowy kolor pa takim upływie czasu zdążył już ściemnieć i coraz bardziej przypominał przybrudzony ciemny odcień pomarańczu. Na przestrzeni kolejnych lat architektura ta zaczęła być bardziej i bardziej popularna u coraz większej liczby ludności, jednak kolor pierwowzorów daleko odbiegał od oryginału i idealnym pokryciem okazała się właśnie farba zawierająca żelazo, pochodząca z Falun. Tak więc malowanie domów na ten kolor nie było niczym innym, jak chęcią pokazania się przed innymi wyższego poziomu społecznego. Aż w końcu doszło do czasów, kiedy większość ludności mogła sobie pozwolić na tego typu dom i czerwień przestała świadczyć o zamożności właścicieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz!

      Różni Szwedzi, różne źródła. Ale historia o holenderskich domach też taka trochę bardziej w kierunku łgarstwa w stylu "na bogato".
      Dziś to zdecydowanie sentyment, symbol wiejskiej idylli.

      Usuń
  8. te kolorowe domy pięknie wpasowują się w krajobraz i ubarwiają szarą rzeczywistość w jesienno-zimowe miesiące

    OdpowiedzUsuń
  9. Drewno narażone jest na działanie owadów, grzybów, wilgoci. Najtańszym, najskuteczniejszym i najbardziej dostępnym środkiem była owa farba powstała ze składników ubocznych powstałych przy produkcji stopów. Stąd kolor. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O kolorze można pisać i pisać ....
    Najlepiej jednak wsiąść na rower i zwiedzać :)
    http://andrzejkulig.blogspot.com/2015/04/swiat-w-szwedzkiej-czerwieni.html

    OdpowiedzUsuń
  11. myślę, ze najważniejszym czynnikiem popularności tej farby była jej długotrwałość. drewniane domy wymagały dobrego impregnatu, żeby jak najdłużej stać w trudnym, skandynawskim klimacie. czerwień falunska zawiera dużo krzemu i dlatego jest dobrym impregnatem. nie tworzy jednak nieprzepuszczalnej powierzchni, w związku z tym drewno "oddycha" i jest odporniejsze na gnicie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Też się zastanawiałem będąc w Szwecji skąd się wziął zwyczaj malowania na czerwono domów, pytałem niejednokrotnie Szwedów ale sami nie do końca wiedzieli, jedni mówili, że to krwią wieloryba pomieszaną z tłuszczem konserwowali drewno, inni że tłuszczem wieloryba pomieszanym z z mineralnym barwnikiem pochodzącym ze zwiazków żelaza, ale tak dokładnie to nikt nie pamięta, ale wynika z tego, że te wszystkie sposoby mogą wiązać się w całość farba z tłuszczu i krwi wieloryba i minerału jako dodatek konserwujący mogła być sprzedawana jako podatek królewski - to brzmi logicznie! pozdrawiam wszystkich którzy też nad tym się zastanawiali!

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak miałbym wybrać to wolałbym zwiedzanie Polski, Szwecja po dwóch się nudzi, brzydkie zabałaganione lasy, kamienie i jedynie te czerwone domki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwóch... godzinach? Tygodniach? Latach? :)
      Zależy, co się lubi, Szwecja jest też bardzo zróżnicowana, to nie tylko domki, lasy, kamienie, ale i ciekawe miasta.


      Ja stawiam na zwiedzanie i Polski, i innych krajów, zawsze się z tego można wiele nauczyć :)

      Usuń
  14. baśnie lubię ale ta farba ma inne zastosowanie po pierwsze wszelkie robactwo nie zżera drewna tak drewna które jest tym miedziowym pigemtem pomalowane a 2 to absorbuje UV co pozwala na rzadzsze malowanie gdyż farba dłużej pozostaje nie wypalona

    OdpowiedzUsuń